| |
Nasze Bassety Klub Miłośników Basset Hound i podobnych. |
 |
Tęczowy Most - ADEK - Adir Eldorado Nefer 22.01.2001 - 07.10.2009
Agataw - Wto 05 Sty, 2010 22:01 Temat postu: ADEK - Adir Eldorado Nefer 22.01.2001 - 07.10.2009 Był piękny majowy dzień, kiedy Aduś przybył do naszego domu.
Młodziutki, czteromiesięczny bassecik, tricolorek z dłuugachnymi uszami.
Zakochaliśmy się w nim na zabój. Był nasz a my byliśmy jego. Wokół niego kręciło się nasze życie. Wyjeżdżaliśmy tam, gdzie można było zabrać pieska. Kupiliśmy przyczepę campingową i wakacje spędzaliśmy na Kaszubach. Nawet z jednodniowych wypadów na narty wracaliśmy jak najszybciej do domu, mimo, że nigdy nie zostawialiśmy Adka samego na cały dzień, wiedzieliśmy że czeka na nas. W hierarchii mój mąż – Jurek był przywódcą stada (albo myślał, że był), ja – tą od karmienia i przytulania.
Kiedy zostawaliśmy sami, Adek nie odstępował mnie na krok. Jego łepetyna na moich nogach w czasie prasowania, ja w łazience a jego nochal w dziurkach wetntylacyjnych w drzwiach. Ja po jednej a Aduś po drugiej stronie kanapy, tyłek przy tyłku. W kuchni jeden naleśnik dla nas a drugi szybko studzony dla Adka. Ciągła uwaga, żeby na niego nie nadepnąć. I te ucieczki w lesie – najpierw wściekłość a zaraz potem strach, czy coś sie nie stało.
Adek, jak nikt, potrafił słuchać, jeszcze widzę tę jego podniesioną brew, odstające ucho, pochylającą się głowę. I potrafił świetnie grać – gdy zaczynało mu brakować naszego zainteresowania stawał się chory, ledwo chodził, popiskiwał kulejąc na którąś z łap. Zdrowiał natychmiast po pierwszym przytuleniu.
Po każdym powrocie do domu witał nas, jakbyśmy się nie widzieli dobrych kilka lat. No i rytualne sprawdzanie nosem w torbach – co mi kupiłaś?
Teraz nikt nas nie wita. I ta ciągle czysta pościel...
Był w miarę zdrowym psem. Od czasu do czasu oddzywały się stawy w przednich łapach, jednak szybko wracał do siebie.
W sobotni październikowy wieczór Adusiowi zaczął puchnąć brzuch, toczył pianę. W nocy wylądowaliśmy w katowickiej klinice, po odbarczeniu nad ranem wróciliśmy do domu. Spokój trwał parę godzin, brzuch znowu zaczął puchnąć i znów piana. Wróciliśmy do kliniki, diagnoza – skręt jelit. Tym razem operacja. W poniedziałek zabraliśmy Adka do domu. Wzięłam urlop, tym razem to ja nie odstępowałam go na krok. Spaliśmy na zmianę przy nim na podłodze, żeby nie próbował wchodzić na łóżko. Wszystko było dobrze, Aduś chodził o własnych siłach, kroplówki podawał jego lekarz, było coraz lepiej...
W środę rano brzuch rozdął się jak balon, widzę jeszcze pełne bólu oczy Adka. Nie wiem jak dojechałam do Katowic. Dzięki Bogu Karol czekał tam na mnie. Powtórny zabieg nie wchodził w grę. Po próbach sondowania i ratowania Mojego Pieska podjęłam najcięższą decyzję. Umierał przytulony do nas, z nosem Karola przy swoim nosie.
Zabraliśmy Adusia do domu, położyliśmy na jego kanapce i czekaliśmy na powrót pańcia z pracy.
I był październiowy, najokropniejszy z wszystkich dzień, kiedy Adek musial odejść z naszego
domu.
Jeszcze czuję pod palcami jego miękką sierść...
Gdzieś w środku wiedziałam, że kiedyś odejdzie, że będę bardzo cierpiała ale nie zdawałam sobie sprawy, że to będzie tak potężny, również fizyczny ból.
Dla nas to nie był tylko pies.
Miła od Gucia - Wto 05 Sty, 2010 22:06
Tak ciepło o Nim napisałaś.
W Was tyle dobroci i serca.
Ja się popłakałam czytając.
Agataw - Wto 05 Sty, 2010 22:10
Dziękuję, wiem,że mnie rozumiesz.
Miła od Gucia - Wto 05 Sty, 2010 22:16
Umieściłam Adusia w dziale "Nasi przyjaciele za tęczowym mostem".
gocha - Wto 05 Sty, 2010 22:26
Popłakałam się, tak pięknie o nim piszesz.....
Dorti - Wto 05 Sty, 2010 22:30
Ja również się popłakałam :cry:
I jak by nie patrzeć, Aduś był tak jakby bratem mojej Lussi.
W papierach to KIKI Eldorado Nefer ur. 21.08.2003r.
besta - Wto 05 Sty, 2010 23:04
Tak pięknie napisałaś.....też się popłakałam :sad:
Agataw - Wto 05 Sty, 2010 23:36
Dorti. Twoja Lussi wygląda jak bliżniaczka mojego Adka. Byłam na Twojej stronie, podobieństwo jest na pewno po tacie - Eldorado Stary Koń, natomiast matką Adusia była Fabiola Snooper Nefer a Lussi Hera.
Było nie było coś nas łączy.
Zdjęcia wyślę niebawem.
Pozdrawiam Agata
zojka - Sro 06 Sty, 2010 07:34
Pięknie o nim napisałaś.
Wzruszyłam się.
Magda i Rudolf - Sro 06 Sty, 2010 08:49
Ja też się popłakałam , bardzo nam przykro :cry:
troublemaker - Sro 06 Sty, 2010 10:49
Jakie to wzruszajace. Tak mi przykro. Wspolczuje wam z calego serca.
Nadia - Sro 06 Sty, 2010 18:35
bardzo nam przykro:( czytałam i popłakałam się
Madzik - Czw 07 Sty, 2010 10:55
Pięknie o nim napisałaś. Bardzo nam przykro, ale wiem, że za TM jest mu dobrze i już nie cierpi.
eufrazyna - Pią 08 Sty, 2010 08:45
Pieknie napisane.To nigdy nie sa "tylko"zwierzeta.To sa nasi domownicy,przyjaciele,nasza rodzina...
Evika - Pon 11 Sty, 2010 20:22
Bardzo przykra wiadomość , to w sumie młody psiak był, współczuję bardzo, wiem jak to jest stracić przyjaciela!
|
|