|
Nasze Bassety Klub Miłośników Basset Hound i podobnych. |
 |
Tęczowy Most - Corgi nasza maleńka Gusia
Agataw - Sob 05 Cze, 2010 20:55 Temat postu: Corgi nasza maleńka Gusia 22.06.2009 - 01.06.2010
Dorti - Sob 05 Cze, 2010 20:57
Rany boskie :shock:
co się stało
Bardzo, bardzo współczujemy :sad:
Miła od Gucia - Sob 05 Cze, 2010 21:03
Agatko, tak mi przykro, bardzo
Odezwij się za jakiś czas.
besta - Sob 05 Cze, 2010 21:20
O matko! Tak bardzo współczuję. :sad:
gocha - Sob 05 Cze, 2010 21:40
Co za koszmarna wiadomość, współczujemy z całego serca :cry:
Tymek - Sob 05 Cze, 2010 22:28
O Boże ! Współczuję Wam bardzo .
Monka i Miro - Nie 06 Cze, 2010 01:17
To straszna informacja...
Trzymajcie się...jakoś....
Współczujemy Wam bardzo!!
zojka - Nie 06 Cze, 2010 06:23
Bardzo współczujemy ....
Batus - Nie 06 Cze, 2010 07:14
Co sie stało? Tak mi przykro, współczuję Trzymajcie się...
joannalatusek - Nie 06 Cze, 2010 07:35
co się stało?
Grzegorz - Nie 06 Cze, 2010 07:35
Żal ............jesteśmy z Wami ............
madzialinka - Nie 06 Cze, 2010 07:39
Bardzo nam przykro...
Molly i Gosia - Nie 06 Cze, 2010 08:02
Bardzo wspolczujemy ......
joi - Nie 06 Cze, 2010 09:20
Bardzo smutna wiadomość. Szczerze współczuję :cry:
troublemaker - Nie 06 Cze, 2010 09:30
Wspolczuje Wam bardzo.. :sad:
Joy - Nie 06 Cze, 2010 14:27
bardzo przykro taki młody pies..
Mirka - Nie 06 Cze, 2010 18:59
o mateńko
jak przykro :cry: :cry:
Asia i Basia - Nie 06 Cze, 2010 19:49
bardzo smutna wiadomosc, trzymajcie sie :cry:
Nadia - Sro 09 Cze, 2010 17:46
bardzo smutna wiadomość:(:(:( współczujemy
Agataw - Czw 24 Cze, 2010 17:22
Nasza Gusieńka zamieszkała z nami na początku stycznia 2010r.
Po śmierci Adusia byliśmy bardzo przybici, najpierw były straszne wyrzuty sumienia, ciągłe pytania – dlaczego?, potem żal do całego świata i pretensje do siebie nawzajem. Jeszcze ciut i zwariowalibyśmy. Jednak w tym czasie nie dopuszczaliśmy myśli o innym psie w naszym domu. Nie zdobyłabym się na to, żeby pojechać do hodowli i kupić psiaka, wydawało się to potworną zdradą.
W styczniowy piątek natknęłam się na ogłoszenie "cardiganka szuka domu". Poczułam, że ta psinka musi być nasza. Po ustaleniu formalności, w sobotę pojechaliśmy do Poznania. Był najzimniejszy dzień tej zimy, cała Polska była skuta lodem.
Gusia okazła się naszym słoneczkiem, mówiliśmy, że psi anioł nam ją zesłał. Pokochaliśmy ją a ona oddała nam całą siebie. Nie było człowieka, którego nie ujęłaby ta osóbka, tak wdzięczna, grzeczniutka i dobra. Popatrzyła na ciebie swoimi mądrymi, brązowymi oczętami i juz cię miała. Dzięki niej ludzie, dla których pies miał swoje miejsce przy budzie teraz mają w domu, na kanapie swoją cardigankę, siostrę Gusi, i nie wyobrażają sobie życia bez niej.
Tak więc Gusia była naszą ogromną radością.
Ciągle nas zaskakiwała. Nasz sąsiad – były trener stanowczo twierdził, że prowadzi piłkę lepiej, niż jego najlepszy piłkarz. Po namowie hodowczyni z Wrocławia pojechaliśmy na wystawę do Katowic. Z nastawieniem na zabawę – a ona wygrała wszystko, co było do wzięcia w rasie. Byliśmy tacy dumni...
Zaczęło się sporadycznymi wymiotami, potem były notoryczne. Kroplówki, badania: to rengen, to gastroskopia. Gusia była potwornie głodna ale nie mogła jeść. Nie przyjmowała pokarmu. Dodatkowo poiliśmy ją strzykawką – po centymetrze. Wielu lekarzy szukało przyczyny, najpierw wykluczono ciążę urojoną, potem anginę i obecność ciała obcego w przewodzie pokarmowym. Gusia nie gorączkowała, nosek miała mokry i zimny. Kiedy wiedzieliśmy już, że to przerost przełyku, mieliśmy wybór – zabieg operacyjny korygujący ropzszerzenie lub dożywotnie karmienie sondą bezpośrednio do żołądka przez otwór w jamie brzusznej. Zdecydowaliśmy się na operację. Wiem, że psy nie płaczą ale tam, w klinice, przed zabiegiem z Gusinych oczek płynęły łzy. Nie przyjęłam do wiadomości, że to może być pożegnanie. Modliłam się.
Nie wybudziła siędo końca. Tak dzielnie, bez skargi walczyła o życie, a na mecie, kiedy mogło już być tylko lepiej, zabrakło jej sił. Zasnęła cichutko przy nas o 22.20 w Dniu Dziecka.
Pan Michał – weterynarz z Poznania kupił Corgusię w hodowli w Cieszynie w połowie listopada. Po 1,5 miesiąca zaczął szukać dla niej nowych właścicieli. Na kartce z informacjami o karmieniu i zwyczajach suczki dołaczonej do umowy darowizny napisał "pies je powoli". Ja, głupia myślałam, że to z czułości, że ją kochał i nie mógł jej zatrzymać, że chciał zadbać, żebym za wcześnie nie zabierała jej miski. O tych słowach przypomniałam sobie dopiero kilka dni przed śmiercią Gusieńki. Huczą mi w głowie do dziś. I słowa weterynarza, któremu je powtórzyłam: "Co to znaczy, że pies je powoli. I to napisał weterynarz?!!!" Potem wielu innych było tego samego zdania. Takie schorzenie nie pojawia się nagle.
Tak wię najprawdopodobniej Pan Michał wiedział, że Gusia jest chora. Wiedział i oddał ją nie mówiąc ani słowa. Oddał ją przez pośredniczkę – Panią Kasię. I, jeżeli wiedział, oddał ja na straszną głodową śmierć. My poświęciliśmy wszystko, co było możliwe, ratowaliśmy, nie licząc się z kosztami. Co byłoby, gdyby trafiła do ludzi, których nie stać na kilutysięczny wydatek. Żaden lekarz nie uśpi psa, jeśli nie jest pewien...
Zadał nam ból trudny do opisania. A wytarczyłoby powiedzieć, że podejrzewa chorobę (już grudniu mailował do hodowcy, że psu brzydko pachnie z pyska), Gusia zoperowana w pełni sił żyłaby i miała się dobrze przez lata.
A Pan Michał kupił sobie nową corgi, przez podstawinych nabywców, ponieważ podobno hodowczyni nie zgodziła się mu sprzedać psa.
Jestem wściekła na ludzi krzywdzących zwierzęta, gdzieś w środku wiem, że piekło, które zgotowali innym, przyjmie ich w odpowiednim czasie.
Gusieńka była z nami kilka miesięcy, była kochana, przytulana, całowana. Była naszym słoneczkiem.
Nasze słoneczko zgasło.
Tymek - Czw 24 Cze, 2010 17:39
złość,bezsilność; serce pęka,łzy...szkoda słów. Trzymajcie się dzielnie.
Asia i Basia - Czw 24 Cze, 2010 17:52
Lzy same leca.
gocha - Czw 24 Cze, 2010 18:20
Łzy mi lecą ciurkiem, z żalu i z wściekłości na ludzką bezduszność :cry:
Mirka - Czw 24 Cze, 2010 18:21
:cry: :cry: :cry:
zojka - Czw 24 Cze, 2010 18:21
Bezsilność ....
Dorti - Czw 24 Cze, 2010 18:55
Już nie wiem co pisać :cry:
Joasika - Czw 24 Cze, 2010 19:34
Popłakałam się...
Nie wiem nawet, co napisać....
Może to, że moja mama odeszła tego samego dnia, więc pomodlę się do niej żeby zaopiekowała się Gusią,
bo wierzę, że psy też idą do Nieba.
Bo jakie to byłoby szczęście tam, na górze, gdyby nie było naszych Przyjaciół...??
Zachowania "weterynarza" nie będę komentować, bo wywaliliby mnie z forum.
Zresztą Gusi już to życia nie powróci... :cry:
besta - Czw 24 Cze, 2010 19:50
O matko,właściwie nie wiem co napisać,poryczałam sie po prostu.
Miła od Gucia - Czw 24 Cze, 2010 20:58
Tak mi smutno i przykro.
Nadia - Czw 24 Cze, 2010 21:01
straszne, nie mam słów,poryczałam się:(
Batus - Pią 25 Cze, 2010 21:45
Przykro, bardzo Wam współczuję Dziękujemy, że dałaś znać, mam nadzieję że jakoś sie trzymacie.
|
|