Nasze Bassety
Klub Miłośników Basset Hound i podobnych.

Ambulatorium - KASTRACJA/STERYLIZACJA - po zabiegu

Aleksander - Czw 25 Sie, 2005 16:57
Temat postu: KASTRACJA/STERYLIZACJA - po zabiegu
No i stało się, Morfeusz został wykastrowany. Przyczyniło się do tego wiele czynników. Mieliśmy wiele wątpliwości i nie była to łatwa decyzja. ale jesteśmy już po. Teraz tylko pytanie i co dalej. Czytałem wiele publikacji na ten temat , wiem że muszę uważać na wzrost wagi, że sama sterylizacja to dopiero połowa drogi (ważne jest postępowanie i konsekwencja naszego zachowania w stosunku do niego). Czy mógłby ktoś sie ze mną podzielic spostrzeżeniami na ten temat? Czy pieski po takim zabiegu częsciej sikają. (dostrzegam w tej kwesti znaczną zmianę). Morfeusz zabieg przeszedł bardzo spokojnie i dobrze, a jego postępowanie się zmieniło. Stał sie większym pieszczochem i jego reakcje nie są takie nerwowei gwałtowne, choć nie stracił nic ze swojej werwy. Nawet mogę powiedzieć, że teraz więcej biega i bawi się z innymi pieskami bo jego hormonki nie przesłaniają mu zabawy.
Agata - Czw 25 Sie, 2005 23:38

Witaj Aleksander
Dużo osób na tym forum mnie negatywnie skrytykowało, gdy namawiałam do kastracji i sterylizacji. Kastracja to zabieg, fakt że pod narkozą, ale zabieg nie tak ciężki jak sterylizacja suni. Mówili, że pies stanie się ciapowaty, ospały :wink: I powiedz sam - czy to prawda, że na niekorzyść zmienił się Morfeusz - nie prawda, dla psa który nie musi dawać potomstwa to super sprawa :!:
Na Twoje pytania szczegółowo może odpowiedzieć Ewa , która nie tak dawno wysterylizowała swoją Matyldę, oraz Kasia, która teraz pluska się w jeziorze z Hubertem, Fredem i wykastrowanym Aronem.

pozdrawiam Morfiego
Agata

Ewa z Matyldą i Bobem - Pon 29 Sie, 2005 16:50

Od operacji Matyldy minęło trochę ponad trzy miesiące (jak ten czas szybko leci :( ) więc w zasadzie mogę powiedzieć już co się zmieniło.
Moja sunia nie nadrobiła kilogramów zrzuconych podczas choroby - co bardzo cieszy mnie i naszych weterynarzy - waga obecna waha się między 25 a 27 kg. Być może przyczyną jest całkowita rezygnacja z jedzenia tzw. "domowego" (ryżyku z mięsem) na korzyść suchej karmy. Zalecona zresztą również przez weterynarzy.
Jeżeli zaś chodzi o energię - muszę przyznać, że jestem zaskoczona. Wszyscy znajomi uprzedzali mnie, że suczka po sterylizacji robi się powolna, leniwa. No więc muszę powiedzieć, że nic z tego. Wręcz energia ją rozpiera. Nieraz jest tak, ponieważ teraz mogę pozwolić sobie na bardzo długie spacery, że ja wracam "z wywieszonym jęzorem", a Matylda jeszcze by mogła.
Być może, a nawet napewno, opisane przeze mnie objawy nie są zazwyczaj spotykanymi, ponieważ sterylizacja Matyldy miała miejsce z przyczyn zdrowotnych spowodowała to, że nie ma już zawirowań hormonalnych i psisko odżyło, jest poprostu zdrowe i wesołe. W zasadzie mogę powiedzieć, że zachowuje się tak, jakby tych 10 miesięcy od pierwszej cieczki do sterylizacji w ogóle nie było. W tym właśnie czasie ludzie zaczepiali mnie i pytali "Ile ona ma lat?" - tak była powolna i drętwa. Teraz zachowuje się jak szczeniak, czasem trudny bardzo do opanowania.
Jedno teraz wiem, niedawno odkryłam: grzeczna Matylda to zmęczona Matylda :D

Co do siusiania - nie wiem jak jest u psów, może tu faktycznie bardziej pomoże Kasia.
Wiem, że u suczek w pierwszym okresie po operacji, zanim jeszcze wszystko się tam w środku zagoi i to co niepotrzebne obumrze, jest kikut, który podrażnia pęcherz i w efekcie suczce wydaje się, że chce siusiać, kuca i... dwie kropelki. Pytałam o to chirurga, który Matyldę operował. Wiem, że w przypadku sterylizacji suczek powikłaniem, które może wystąpić jest właśnie uszkodzenie układu moczowego, wynikiem którego może być nietrzymanie moczu (trwałe). Ale jak mówię, suczka to nie pies. Weterynarz Wam pewnie powie więcej na ten temat.

Pozdrawiam bardzo Morfiego z Rodzinką i życzę zdrowia. :D

Aleksander - Pon 29 Sie, 2005 18:11

Własnie ja też czytałem o problemach z trwałym uszkodzeniem pęchęrza. Nie u Morfiego niby wszystko jest ok, ale zauważyłem, że częsciej musi wychodzic na dwór (tzn tak co 4 godziny) i sika jednostajnie a nie tak jak wczesniej podlewając wszystkie krzaczki , kamienie i murki. Co do ruchu to biega, skacze, szaleje jak głupi. Naprawdę jeszcze bardziej niż wcześniej.
Kasia :) - Nie 04 Wrz, 2005 14:29

Aleksander, wielokrotnie już na tym forum poruszaliśmy temat kastracji, więc wiele już na ten temat zostało powiedziane, aby się nie powtarzac powiem tylko tyle, że pełna stabilizacja hormonalna w organiźmie psa następuje zwykle w okresie 3 do 6 miesięcy po zabiegu, a zatem jeśli chodzi o psychike psa, w tym okresie mogą jeszcze wystąpic pewne problemy o których wcześniej wspominałeś (nieprzeparta chęc dominacji, nawet "latanie " za cieczkami).
Żeby nie przynudzac, nie będę sie tu bawi w naukowe wywody i postaram sie zobrazowac 2 najważniejsze problemy "pokastracyjne".
Z reguły po zabiegu kastracji, zarówno u psów jak i u suk spada poziom aktywności, czasem psiak nie jest już tak skory do zabawy jak kiedyś; to włąśnie powoduje że niektóre psiaki "atakuje" otyłośc" - zwyczajnie, nie są w stanie zużytkowac całej energii dostarczonej im w pokarmie na skutek zmiany w metaboliźmie pies może miec większą skłonnośc do "odkładania sie tłuszczyku". Można temu zaradzic "aplikując" psu sporą dawke ruchu w postaci spacerów oraz nieco zmieniając diete.
Jednak tycie to nie reguła! Znam wiele psów po zabiegu, które jedzą tak jak wcześniej (ryżyk, mięsko + dodatki - słowem gotowane) i zachowują linie :) a znam również takie, które i bez kastracji a tylko dzięki swoim wspaniałym właścicielom wyglądają jak wypasione szyneczki.
Zapewniając odpowiednią dawke ruchu a nie traktując swojego psa jako "kaleke" uda sie temu problemowi zaradzic.

Druga rzecz to tzw. "podsikiwanie" - od razu wyjaśniam, że znacznie częściej ten problem dotyka suki a nie psy. Z reguły po kilku miesiącach wszystko jednak wraca do normy. Owszem, u psów również spotkałam się z tym problemem, ale raczej u psów małych ras (york, sznaucer mini, buldożek fr.). Jeżeli zabieg jest przeprowadzony prawidłowo - w przyszłości nie będzie problemów.
Co do częstego podsikiwania krzaczków, murków, drzewek etc. - wynika to z chęci zaznaczenia terytorium ( takie psie "tu byłem"), często psy po kastracji znacznie rzadziej zaznaczają w ten sposób różne miejsca.

Pozdrawiam i czekam na dalsze info o Morfim :)

ps. Dziś na szkoleniu mój pies wykonał popis obrony aby pokazac niedowiarkom, że pies po zabiegu kastracji nie traci nic ze swej użytkowości. Nie będę sie tu chwalic ale - pokazał 8) Dodatkowo zadziwił co niektórych swoją sylwetką (zero tłuszczyku, kupa mięśni) i niesamowitą energią choc chłopak ma już ponad 7 lat a od kastracji minęło już 5.

Aleksander - Pon 05 Wrz, 2005 20:50

Powtarzam jeszcze raz Morfi nic nie stracił ze swojej żywiołowości. Nadal biega, skacze i rozrabia. Jest dopiero właściwie miesiąc po zabiegu ale widoczne są już jego rezultaty. Stał się rozważniejszy, przestał próbować dominować. Jego reakcje są jakby wyważone. Zmienił całkowicie stosunek do mnie. Przestał ze mną walczyć o prym. Stał się bardziej uległy, bardzo mnie słucha (co przyprawia nas o usmiech na twarzach bo to aż głupio jak on tak reaguje i wykonuje moje polecenia od razu - musimy się do tego przyzwyczaic). Przestał też uciekać , bardzo się nas trzyma. Stał się pieszczochem. Nie omieszka skorzystać z każdej okazji do pieszczot czy nawet położenia sie przy mnie. Włąśnie teraz leży mi na nogach (może to nie wygodne ale bardzo przyjemne). Włąściwie w tym poście chodziło mi bardziej o to jak powinniśmy postępowac w stosunku do niego aby nie zaprzepaścić tego wszystkiego co osiągneliśmy. Wiem że w przeszłości popełniliśmy masę błedów wychowawczych pozwalając na to aby próbował nad nami dominować dlatego teraz jest dla nas bardzo ważne aby taka sytuacja sie nie powtórzyła a zaistniałe układy między nami pozostały już do końca, bo teraz każda chwila to przyjemność, bez naszych i jego nerwów.
Kasia :) - Wto 06 Wrz, 2005 07:21

Aleksander napisał/a:
jak powinniśmy postępowac w stosunku do niego aby nie zaprzepaścić tego wszystkiego co osiągneliśmy. Wiem że w przeszłości popełniliśmy masę błedów wychowawczych (...)


Aleksander - tylko jedno słowo: konsekwentnie.
Jeżeli sposób postępowania który teraz stosujecie wobec psa przynosi rezultaty - postępujcie tak dalej, nie powielając wcześniejszych błędów.


Aleksander napisał/a:
... co przyprawia nas o usmiech na twarzach bo to aż głupio jak on tak reaguje i wykonuje moje polecenia od razu - musimy się do tego przyzwyczaic...

:D wiem o czym mówisz, miałam takie same odczucia :lol: ale przygotuj sie - jeszcze nie raz Cie zaskoczy - oczywiście pozytywnie :D

Ewa z Matyldą i Bobem - Wto 06 Wrz, 2005 11:01

Zobaczcie mity i fakty na temat sterylizacji

http://www.canis.org.pl/porady/sterylizacja.htm

Ewa z Matyldą i Bobem - Pon 02 Paź, 2006 12:58

No to i my mamy to już za sobą...

W piątek wieczorkiem Bobcio przeszedł - jak to Kasia ładnie określiła - gruntowną renowację :)

Chłopak został nie tylko wykastrowany (głównym wskazaniem do kastracji był przerost prostaty), ale i usunięto mu guzek na boczku oraz kamień nazębny.
Bardzo się cieszę, że udało się to wszystko załatwić podczas jednej narkozy, w końcu Bob nie jest młodzieniaszkiem i nie możemy sobie pozwolić na ciągłe usypianie.
A poza tym to w sumie też był dla nas dobry znak - operacja szła na tyle pomyślnie, że dało radę jeszcze i ten kamień usunąć.

Odebrać Bobcia miałam późnym wieczorem, po 21.00, ale ja byłam na tyle niecierpliwa, że już o wpół do dziewiątej stałam pod Lecznicą. Jak weszłam do gabinetu i zobaczyłam go śpiącego na materacyku jedyne na co mogłam się zdobyć to powiedzenie pani doktór "dobry wieczór". I wiecie, że on wtedy taki jeszcze nie do końca obudzony ledwo ledwo zamerdał ogonkiem. A ponieważ ja mam oczy w bardzo wilgotnym miejscu to domyślacie się co było dalej.
Całą sobotę chłopak spał kamieniem, oczywiście z przerwami na posiłki, bo bez tego by się nie obeszło :) .
Wczoraj jeszcze był trochę kołowaty, ale dziś już żywczyk od rana.

Jakoś tak się tylko za mocno w kłebek zwinął i zaczyna mi się trochę pruć na szwie na boczku. Dziś idziemy na kontrolę i zastrzyk, to pewnie i to będzie naprawione...

Widziałam u Arona Kasi, że nie ma woreczka po jajeczkach, tzn. nic mu nie wisi. Bąbelkowi wisi całkiem sporo, mam nadzieję, że się jakoś wciągnie :)

Agata - Pon 02 Paź, 2006 13:18

Trzymaliśmy za Bobcia kciuki bardzo mocno.
Cieszę się, że poszło ok.

A my też już po kastracji i akurat tak się zbiegło w czasie razem z Ewy Bobciem.
Gdy pojawiłam się w klinice ludzie widząc kogo przyprowadziłam, byli troszeczkę w szoku :wink:
Na szczęście spotkałam się z Krysią od Czortów, która wiernie czekała razem ze mną.
No nie powiem, trochę było śmiechu, bo same baby przy kastracji byłyśmy, więc mogłyśmy sobie pozwolić na wiele 8)
Problem był z uśpieniem, bo za nic narkoza nie chciała działać, ale w końcu padł :lol:
A po powrocie do domu spał jeszcze kilka godzin.
Potem wyszedł i mimo tego, że Pani doktor wyraźnie prosiła aby nic do późnego wieczora nie jadł, to się nie udało 8) Jabłuszka spadające z drzew były szybciej pochłaniane niż mogłam je zebrać. Oczywiście teren z nich wcześniej uprzątnęłam, ale gdy tylko się wybudził, to pod nos same znów zaczęły spadać jakby na zamówienie :lol:
Zgadnijcie który mieszkaniec Polany, kilka dni temu był na zabiegu kastracji :?: :lol:
Jeśli ktoś zgadnie to natychmiast wkleję fotki z zabiegu 8)

joania - Pon 02 Paź, 2006 14:28

czy to kotek czy piesek?
Agata - Pon 02 Paź, 2006 17:28

Czy to kotek 8) Fakt, czasem tak na niego mówię :lol:
Ale nie kotek :wink:









Aleksander - Pon 02 Paź, 2006 19:05

No no to jakies zaraźliwe czy coś. Co do niby "kotka" to sie nie znam ale co do pieska to fakt woreczek sie wsiąka al;e dopiero po czasie tak więc Ewo musisz trochę poczekać. Naszemu Morfiemu to tak naprawdę to dopiero po roku wszystko sie wyrównało i teraz nie ma po nim śladu. A co do narkozy to dobrze że wszystko dobrze poszło ale nasz Morfi to już na następny dzień był całkiem żywy aż za bardzo bo się martwiłem , że sobie te szwy pozrywa, troche sie mu sądzyło ale bardzo niewiele. Życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.
=AsMiNn= - Nie 19 Lis, 2006 11:55
Temat postu: Viking też!
Viking też nie dawno miał abieg sterylizacji. Tak jak ty dostrzegłam, że stał się większym pieszczochem, ale większych zmian nie zauważyłam. Pies jest szczęśliwy i nie robi sobie problemów z tego że nie ma jąder ( wjego wypadku nigdy nie mał- wada od urodzenia, jądra zostały w brzuchu i nie było innego wyjścia- tylko kastracja). Uważam, że każdy kto nie chce dawać psa do rozrodu, powinien go wykastrować- to jest lepsze dla samego psa. Również zauważyłam że Viking ma wzmożony apetyt- w jego przypadku to dobrze, ale nie wiem czy psy w tym czasie nie tyją szybciej...
Aleksander - Nie 19 Lis, 2006 17:17

Co do tycia to fakt. Po kastracji psy tyja szybciej. My mieliśmy zawsze problemy z jedzeniem. Morfi nie chciał jeść. Teraz je ale nastąpiło to dopiero po roku po kastracji więc nie wiem czy to ma z tym związek. Ale trzeba uważac na tycie. Morfi poprawił się bardzo ale przed kastracją był chudy jak szkapa. Teraz wygląda dobrze. Co do zmian zachowania to musiecie poczekac to nie następuje tak od razu. Ale efekty są i nie żałujemy naszej decyzji, zwłaszcza od kiedy mamy Demi.
Miła od Gucia - Czw 28 Gru, 2006 20:28

Trzymajcie jutro o 9.3o kciuki za Gucia. Decyzja zapadła, wizyta umówiona, jutro kastracja. Sama się boję i się denerwuję. Powiedział mi lekarz, że bezie miał znieczulenie wziewowe.
Aleksander - Czw 28 Gru, 2006 20:41

Nic się nie martw Bogusiu. Lekarze wiedza co0 robią. Tylko się nie przestrasz jak Gucio będzie taki "wiotki" po zabiegu bo to wygląda nie ciekawie ale bardzo szybko przechodzi. U chłopaków to mały zabieg i przychodzą do siebie bardzo szybko. Trzymamy za was kciuki i czekamy na relację i sprawozdanie czy wszystko ok.
Agata - Czw 28 Gru, 2006 23:02

Bogusiu, brawo :thx
Bardzo się cieszę, bardzo, że w końcu podjęłaś tę decyzję.
Bardzo mocno będę za Gucia trzymać kciuki.
Napisz mi sms-ka jak poszło, bo ja ostatnio śpię bardzo długo, pierwsze oko otwieram tak ok. 11, 12-stej i zaczynam z łóżka wyciągać zaspane bassety. Do komputera siadam tak raczej w godzinach nocnych i długo ciągnę, bo pracy mam dużo i muszę to robić w spokoju, ale daj znać rano smskiem proszę, czy wszystko ok.

Bacha - Pią 29 Gru, 2006 09:26

Trzymamy kciuki, czekamy na wieści.
Ewa z Matyldą i Bobem - Pią 29 Gru, 2006 11:07

Musi być dobrze :)

Wieści pewnie będą dopiero po 15.00, bo wtedy Bogusia odbierze Gucia od lekarza.

Miła od Gucia - Pią 29 Gru, 2006 15:10

Pojechaliśmy pachnący na umówioną godzinę. Gucio miał pobraną krew i badania wszystkie, a mnie kazali sobie iść precz, a ja pochlipałam i sobie poszłam.
Przed chwilą dzwonił doktor że Gustawa około 17.oo mogę odebrać. Gustaw ma się dobrze, już dostał tam jedzonko (Bo miał narkozę wziewową) w tej chwili leży pod kroplówką i już probuje lizać rankę. Kastracja przebiegła poprawnie.
Od pewnego czasu u Gustawa w pyszczku zauważyłam dziwną narośl na dziąśle i to pokazałam dziś lekarzowi. To nadziąślak (różnie z nim bywa). Powiedział mi doktor, że usunięto, ma małą rankę Gucio w pyszczku a materiał wysłano do badania histopatologicznego.
Także przy jednym znieczuleniu dwie sprawy się udało załatwić. O 16.3o wyjeżdżam z domu po Gucia.
Nawet nie macie pojęcia jak ja się w domu czuję, co za pustka, nikt nie tupie, nie zaczepia, teraz widze ile on radości wnosi w me życie.
Resztę opowiem jak już bedziemy oboje w domciu.

Miła od Gucia - Pią 29 Gru, 2006 20:18

Do domku zjechaliśmy po 17.oo. Gdyby nie szwy, nie uwierzyłabym, że jest po operacji. Trochę otępiały, ale głodny. Dostał wołowinkę. Ranka ślicznie zrobiona i nieduża, szwy samorozpuszczalne. W pyszczku ranka po tym nadziąślaku ładnie "przypalona". Nadziąślaka wysłano do badania histopatologicznego. Wynik za 10 dni. Dostałam antybiotyki i pastylki przeciwbólowe. Dostał kołnierz, gdyby chciał rankę "zaczepiać", ale jestem z nim cały czas, więc nie ma potrzeby, aby mu to zakładać. Lekarz powiedział, że to silny chłop. Ale najlepszy był numer jak wysiadaliśmy przed domem z samochodu. Idzie sunia "cieczkowa", jak Gustaw wyrwał, jak zaczął kwilić, mlaskać. Jeszcze nie działa kastracja, hi hi. Za 4 dni przyjedzie lekarz obejrzeć jak się ma ranka pooperacyjna. Ja sama jestem cała już zadowolona, że po wszystkim. Teraz będziemy czekać na efekty. A przy okazji, cała kosmetyka, pazurki obcięte, uszka wyczyszczone i dostał nowy kagańczyk (coby świństw na dworze nie zżerał).
Zmienię podpis jak się Gucio zmieni
Bogumiła od Guciowej

Agata - Sob 30 Gru, 2006 13:55

Widzisz Bogusiu, a tak się bałaś :D
To tylko krótki zabieg.

Miła od Gucia - Sob 30 Gru, 2006 14:54

Jestem cała szczęśliwa, że już po. Martwię się tylko tym nadziąślakiem - wynik za 10 dni. Dziękuję Wam.
Miła od Gucia - Sob 30 Gru, 2006 14:55

Jestem cała szczęśliwa, że już po. Martwię się tylko tym nadziąślakiem - wynik za 10 dni. Dziękuję Wam.
Aleksander - Nie 31 Gru, 2006 09:23

Widzisz Bogusiu to jest chyba większe przeżycie dla nas niż dla psiaków. My jak czekaliśmy na Morfeusza to tez byliśmy cali w nerwach a wyrzuty sumienia jakie mieliśmy ale potem jak on tak po 3 godzinach brykać zaczął to dopiero zdenerwowanie przeszło. Co do efektów to musisz trochę poczekać i nie myśl , że Gucio teraz przestanie na suczki chodzić. Nasz Morfeusz nadal próbuje nie przepuszczać żadnej okazji ale kończy się to zabawa i spokojem jego. A Demeter jak ma cieczkę to jest taki milutki , przymilny dla niej ale żadnych ekscesów nie ma. No i przede wszystkim chłopak jest spokojny. a to o to chodziło.
Uszesa - Pon 01 Sty, 2007 23:50

Witajcie!
mam pytanie. Staram się dokładnie czytac posty na forum, ale wszystkiego nie da sie zapamiętać. Otóż chciałabym sie dowiedzieć co było głowną przyczyną kastracji Gucia. Co do Morfeusza to wiem, bo mielismy przyjemnośc spotkać się na zlocie bassetów w ubiegłym już roku. Pytam, bo mielismy podobny problem co Aleksander- tzn DOMINACJA-zresztą wiedzą coś o tym uczestnicy wspomianego zlotu. Myslelismy o kastracji, ale udalo nam się problem może nie rozwiązać całkowicie, ale zmninimalizować. Natomiast kwestia kastracji caly czas chodzi nam po glowie. udało nam się poskromić dominata i duża w tym zasługa szkolenia i cieżkiej pracy. Niestety nie do końca....

Kasia i Leon - Wto 02 Sty, 2007 13:46

Mam pytanie - w jakim wieku można najszybciej poddać psa kastracji? Jestem wlasnie w trakcie lektury "Moj pies swiadczy o mnie" i tam autor twierdzi, ze zabieg kastarcji mozna juz wykonac u psa w wieku 6 m-cy. Czy to aby jednak nie za szybko?
Aleksander - Wto 02 Sty, 2007 21:18

Z tego co mi wiadomo psa poddaje się kastracji jak najszybciej. Optymalny czas to jest tak około 1 roku. A co do Gucia to Bogusia miała podobne problemy do naszych. Ale o nich to pewnie sama opowie.
Miła od Gucia - Wto 02 Sty, 2007 21:26

Jeśli chodzi o Gucia, wykazywał wyjątkową nadpobudliwość. Mieszkam w blokowisku, gdzie jedna suczka kończy cieczkę a druga zaczyna. Nie mogłam patrzeć jak on piszczy po nocach, jak drepczce z kąta w kąt. Widziałam, że się męczy, a i mnie już nerwy siadały. Gdyby to było takie w normie zakochanie Gucia, ale nad wyraz już i on chyba miał dość. A poza tym Gucio jest nieszkolony, rozpuszczony i zdarza się, że agresywny w stosunku do większych psów. Nie tylko większych, dał popis na zlocie do swoich rodzimków.
Gucio ma 5 lat, lekarz powiedział, że to dobry wiek na kastrację. Dziś jest 5 doba po zabiegu, Gucio ma się dobrze, tylko ciągnie pyskiem do rany żeby polizać, a lekarz zabronił. Ma kołnierz, ale to tragedia, zaczepia o wszystko co na drodze. Dziś był doktor obejrzeć jak się goi, popryskał sreberkiem. W domu gdzie Gustaw nie usiądzie wszystki w srebrze, szkoda, że tego nie zrobił przed Sylwestrem hi hi.
Szwy ma samowchłaniające więc jedna wizyta mniej. Sama ranka niewielka i ładnie zrobiona, keśli tak to można nazwać.
Co do wieku od jakiego można kastrować psa nie wiem. Podam Wam ciekawą stronkę na temat kastracji.
http://www.vetserwis.pl/kastracja_pies.html
Jak obejrzałam te zdjęcia byłam przerażona, ale jeśli to ma Guciowi pomóc - to nic nie jest straszne.
A i Gustaw w związku z tym że ładnie łyka pastylki, dostał antybiotyk i nie musieliśmy jeździć na zastrzyki. Dziś ostatnie leki otrzymał.

Uszesa - Sro 03 Sty, 2007 14:41

Dziękuję Ci Bogusiu za opowiedź. O kastarcji myslimy w kontekście dominacji, ale Twój post dał mi do myslenia. Wilhelm jest tez bardzo nadpobudlimy. Jakby był dzieckiem na 100% miałby zdiagnozowane ADHD i luzy w szkole. :lol:
Ale powaznie, to jeszcze nam sie nie zdarzyło, zeby wył do "cieczek" w domu, natomist jak jakąs spotka to maskara. nawet nie chodzi o cieczki, on na widok KAŻDEGO PRAWIE PSA/SUCZKI DOSTAJE ŚWIRA. Ciagnie, rwie się jak szalony np. wizyta w klinice weterynaryjnej to prawdziwy koszmar. jedzie chory na zastrzyk, a na miejscu dostaje świra. Pytanie zdziwionego weterynarza pt. "Proszę Pani, to jest chory pies?" to u nas normalka.
Zobaczymy jak to bedzie później.... jednak decyzja o kastracji jest bardzo trudna, naszczęście nasz główny problem (dominowanie) został zażegnany. Natomiast Wilhelm jest bardzo łagodny do inny psów, ale to jeszcze młodziak (11 miesięcy).

Magda i Rudolf - Pią 12 Sty, 2007 10:02

Witam
Jakis czas temu zauwazylam na podlodze plamki z krwi, okazalo sie ze Rudolf ma znacznie powiekszona prostate. Bylam u mojego lekarza w Polsce i zalecil najpierw 4 miesieczna terapie hormonalna a potem ewentualnie kastracje. Wczoraj bylam u lekarza wloskiego i powiedzial ze on by od razu podjal sie kastracji bo terapie sa hormonalne i gdyby to byl jego pies to przy powiekszonej prostacie nie czekal by z zabiegiem. No i mam dylemat bo Rudolf ma 7,5 roku. :(
Pani Ewo wyczytalam ze pani basset ma 7 lat i tez mial powiekszona prostate. : Czy zabieg byl wykonany od razu :?: , czy lekarz zalecil najpierw terapie hormonalna??
Poradzcie cos bo nie wiem co robic :(
pozdr
magda

Hubertus - Sob 13 Sty, 2007 13:43

W jednym ze swoich programów Pani Dr Sumińska wypowiadała się na temat prostaty i kastracji psów.
Z jej wypowiedzi pamiętam, iż stwierdziła, że kastracja u 8-letniego psa jest jak najbardziej wskazana, choćby ze względu uniknięcia problemów z prostatą.

Moja opinia:
Jeśli psiak nie ma być rozmnażany to po co męczyć go i szpikować go hormonami? A że mu nic nie będzie "dyndało".... ;) no cóż, to tylko kwestia kosmetyki.
Sam się ciągle zastanawiam kiedy zabrać Freda na zabieg. On sam jest bardzo grzeczny i nie muszę go "temperować" ucinając mu jego "klejnoty". Prawdopodobnie jednak z obawy o jego zdrowie będę musiał go zabrać na ten "kosmetyczny" zabieg.
Z Fredem sprawa jest o tyle trudniejsza, że nie mam pojęcia ile chłopak ma lat :)

Miła od Gucia - Sob 13 Sty, 2007 19:49

Dziś jest 15 doba od operacji Gucia. Są już wyniki "nadziąślaka". Co za ulga. kamień z serca. Wyniki dobre, nie ma żadnych komórek rakowych. Sam Gustaw - mam takie wrażenie - już się zmienił. Teraz rano to ja pierwsza wstaję i budzę go aby iść na dwór. A w wolne dni, mogę spać tak długo jak chcę. Poprzednio to było nie do pomyślenia. Łaził, marudził, zaczepiał - aż musiałam wstać. Apetyt nieziemski, mało powiedziane. Poprzednio nie zjadał wszystkiego z michy, obecnie micha błyszczy czystością, wymiata wszystko. Trzymam się dziennej porcji. Co jeszcze. Ranka ładnie się zagoiła. Oczywiście lizanie ranki to ulubione zajęcie. Polecił mi lekarz kupić w aptece płyn o nazwie "Paluszek". Smaruje się nim niemowlakom paluszki, aby nie ssały. I tym posmarować wokół rany. Efekty są, bo to podobno niedobre w smaku, a i nieszkodliwe.
A i zrobił się większy pieszczoch, taki jakby milszy.
Co do cieczek, to tak, jeszcze popiskuje, ale już sama sunia go nie interesuje, tylko ślad w trawie po niej. Tam może "mizać" i z 10 minut w jednym miejscu.
Ogólnie i podsumowując - ja jestem zadowolona i cieszę się, że stan zdrowia dobry i wszystko dobrze się skończyło. Mnie lekarz też uprzedzał, że efekty będą po jakimś czasie, zanim się hormony poprzestawiają. A ja już widzę zmiany - na lepsze oczywiście. Pozdrawiamy. Bogumiła od Guciowej.

Ewa z Matyldą i Bobem - Pon 15 Sty, 2007 11:44

magdalena anton napisał/a:

Pani Ewo wyczytalam ze pani basset ma 7 lat i tez mial powiekszona prostate. : Czy zabieg byl wykonany od razu :?: , czy lekarz zalecil najpierw terapie hormonalna??

magda


U Bobcia podczas badania USG wyszło, że ma przerost prostaty wskazujący na wiek powyżej 7-miu lat. W zasadzie do dziś na temat jego wieku sobie gdybamy, bo to tak już jest, jak się nie zna przeszłości psa.

Przerośnięta prostata objawiała się wcześniej tym, że chłopak nigdy nie mógł się do końca wysiusiać. Robił tak po kropelce, albo jak stanął w rozkroku (w zasadzie nigdy nie podnosił łapy) to robił i robił i robił i skończyć nie mógł. I widać było, że przyjemne to dla niego nie jest - popiskiwał, figury robił dziwne (jakoś się pewnie tak ustawiał, żeby jak najmniej bólu odczuwać).

Wg weterynarzy kastracja pomaga psu z przerostem, bo prostata ma wolne miejsce i wbrew pozorom wcale się nie zaczyna dalej rozrastać, a nawet wręcz się obkurcza.
Dziś Bob jest już kilka miesięcy po kastracji. Siusia normalnie - to jest najbardziej widoczny plus. Poza tym odzyskał radość życia, nie jest już flegmatycznym grubasem. Potrafi biegać (to też było dla nas pewne zaskoczenie), bez problemu wskakuje na łóżko - a przedtem gramolił się jak staruszek. Nawet, mimo wagi (znów przekroczyliśmy magiczną 40-tkę :) ) mogę powiedzieć, że stał się zwinniejszy i skoczny :)

Co do terapii hormonalnej - nie umiem powiedzieć, czy by Rudolfowi pomogła.
Bob wprawdzie bardzo długo (z przerwami) przyjmował Pillkan 20 - ale przyczyną była zdiagnozowana satyriada - czyli nadmierne pobudzenie seksualne.
Myślę sobie, że i tak po kastracji jest w organiźmie zawierucha hormonalna, więc może szybciej kastracja i będziecie mieli z głowy? Po co mu jeszcze mieszać w organiźmie?
Acha, u nas zabieg nie był wykonany od razu, bo leczenie Boba - doprowadzenie go do "stanu używalności" (uszy, oczy, kręgosłup, serduszko) pochłaniało tyle pieniędzy, że nie byłam przez rok w stanie odłożyć na kastrację. Ale gdyby nie to zapewne zabieg byłby wykonany szybciej.

Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia :)

A widzisz Bogusia, że jest dobrze? Mówiłam, że dobrze będzie - Gucio silny chłopak (w końcu Matyldy braciszek :) ) - niedługo będziesz miała w domu miłego Misia, który zapomni, że waży prawie 40 kg i będzie chciał na kolanka :)

Kindziora - Pią 02 Lut, 2007 10:00

Moja bassecica jest drugi dzień po zabiegu i czuje się świetnie.Wczoraj była ospała i nic nie jadła,ale dzisiaj wszystko wróciło do normy.W następną sobotę ściągamy szwy i zapominamy,że w ogóle był jakiś zabieg :)
Kindziora - Czw 08 Lut, 2007 19:50

Dzisiaj jest ósmy dzień po zabiegu.I wszystko było super aż do dzisiaj.Maja miała silny krwotok z pochwy.Zaraz po sterylizacji powiedziano mi,że ma problemy z krzepliwością krwi i żeby na nią uważac(wieksza rana,wypadek(tfu tfu) ). Spędziłam 3 godziny w lecznicy.Dostała zastrzyk,który dopiero po godzinie zdołał zatrzymac krwawienieBoję się pomyśleć co mogło się stać, gdyby nie było mnie w tym czasie w domu.Prawdopodobnie wykrwawiłaby się :( :( :( Przyczyną krwawinia byo najprawdopodobniej pęknięte naczyńko :(

Żałuję,że ją sterylizowałam.Żałuję,że przeze mnie cierpi.

Kindziora - Czw 08 Lut, 2007 19:51

Dzisiaj jest ósmy dzień po zabiegu.I wszystko było super aż do dzisiaj.Maja miała silny krwotok z pochwy.Zaraz po sterylizacji powiedziano mi,że ma problemy z krzepliwością krwi i żeby na nią uważac(wieksza rana,wypadek(tfu tfu) ). Spędziłam 3 godziny w lecznicy.Dostała zastrzyk,który dopiero po godzinie zdołał zatrzymac krwawienieBoję się pomyśleć co mogło się stać, gdyby nie było mnie w tym czasie w domu.Prawdopodobnie wykrwawiłaby się :( :( :( Przyczyną krwawinia byo najprawdopodobniej pęknięte naczyńko :(

Żałuję,że ją sterylizowałam.Żałuję,że przeze mnie cierpi.

joania - Czw 08 Lut, 2007 20:23

Kindziora nie miej wyrzutów sumienia zrobiłas bardzo dobrze sterylizujac swoją suczkę, gdyż nie będzie miała wielu strasznych choróbsk.
A teraz poprostu musisz na nią uwazać , bo przecież jakby sie skaleczyła to tez mogłaby sie wykrwawić a ty byś nic nie wiedziała o jej krzepliwosci .
Zobaczysz wszystko będzie dobrze

patyk - Czw 08 Lut, 2007 20:52

Kinga, czy suczka po operacji dostala jakies zastrzyki??? Antybiotyk? Zastrzyk na robaki sercowe? Czy coś w tym stylu???
Czy Ona nie ma przypadkiem zapalenia otrzewnej??? :?

Może warto podawać jej ziola na watrobe i nerki ,koperek wloski na zoladek i pokrzywe na czyszczenie krwi z narkozy, pokrzywa ma jeszcze duzo wit k . a wiec sprzyja jak wystepuja krwotoki. Ewentualnie jeszcze ziolowy antybiotyk Echinacea.

Napisz co z Nią...

Trzymajcie się!!!

Kindziora - Czw 08 Lut, 2007 21:58

Maja zachowuje się jakby się nic nie stało.Jest wesoła i pełna energii.Dostałam dla niej recepty:tabletki na krzepliwość krwi i antybiotyk,bo okazało się,że jest uczulona na szwy i w kilku miejscach (w środku-więc nie zauwałyłam tego) rana się zapaskudziła.

Mam nadzieję,że wszystko będzie dobrze i szybko wróci do zdrowia :(

patyk - Czw 08 Lut, 2007 22:23

Kindziora napisał/a:
Maja zachowuje się jakby się nic nie stało.Jest wesoła i pełna energii.Dostałam dla niej recepty:tabletki na krzepliwość krwi i antybiotyk,bo okazało się,że jest uczulona na szwy i w kilku miejscach (w środku-więc nie zauwałyłam tego) rana się zapaskudziła.

Mam nadzieję,że wszystko będzie dobrze i szybko wróci do zdrowia :(


Z tego, co piszesz to juz wraca.. :D
Powodzenia!!! :D

Agata - Pią 09 Lut, 2007 23:26

Kinga, jak dziś z Mają ?
Kindziora - Sob 10 Lut, 2007 12:03

Agata napisał/a:
Kinga, jak dziś z Mają ?


Dziękuję, wszystko już ok :) krwotok był silny,ale sunia nawet tego nie zauważyła tzn. zachowywała się normalnie.Ma już zdjęte szwy,więc tryska energią(miała na nie alergię,więc zle się z nimi czuła-zostały zdjęte kilka dni wcześniej niż robi się to normalnie).Nie chcę zapeszać,ale jest super :D Mam w domu(i bedę miała już zawsze) tabletki przyśpieszające krzepnięcie krwi,mam jednak nadzieję,że nigdy nie będę zmuszona ich użyć.

Miła od Gucia - Sro 21 Lut, 2007 23:44

Od pewnego czasu Gustaw zaczął mi w domu w nocy sikać. Od kastracji minęły już prawie 2 miesiące. Na spacery chodzimy tak jak przed kastracją i do miesiąca wszystko było ok. A teraz w nocy około 2,3 słyszę że wstaje idzie do przedpokoju sika, i co najgorsze, zaczyna chlipać to co nasikał.
Zaczęłam z nim wychodzić dodatkowo czwarty raz około 22, 23. To jest tak na zmianę, raz posika, raz nie.
A jak zostaje sam w domu, na 9 godzin to czyściutko.
Dziwne. I martwi mnie to.
Wet. przepisał mu lekarstwo, skończyłam podawać i bez zmian.

Agata - Pią 23 Lut, 2007 00:19

Bogusiu, wydaje mi się, że ktoś na forum miał już taki właśnie problem, ale nie pamiętam kto.
Przypuszczam, że to z czasem minie.
A tak przy okazji to napisz jeszcze coś o Guciu, jak teraz z jego charakterkiem, czy chłopak się troszkę "wyciszył" ?

Miła od Gucia - Pią 23 Lut, 2007 07:59

Dzięki Agata, poszperam po forum, mnie też się wydaje, że czytałam dawno o tym.
Wzięłam się na sposób. Do tej pory micha z wodą zawsze stała. Wczoraj miche z wodą miał dostępną do ostatniego spaceru. Na noc został bez wody. I co, wytrzymał, czysto i sucho. Rano dostał swoją miseczkę z wodą.
Jego zachowanie Agatko, zawsze było naganne. Sama wiesz, nie szkolony, rozpuszczony. Ze szkoły w końcu nic nie wyszło. i Gucio jak w przysłowiu "z jedynaka ani pies ani sabaka".
W domu nie zauważyłam zmian w zachowaniu. Nie odstępuje mnie na krok. Jak siedzę na kanapie popijając kawę to się mili łasi, przeciąga, wyciąga i tak się wtuli, że potrafię godzinę przesiedzieć z nim, żeby go nie ruszać.
A na spacerze, jak widzi haskiego dostaje szału. Zauważyłam, że im bardziej ja jestem zdenerwowana tą sytuację i go szarpię za smych - tym bardziej on jest agresywny.
Więc teraz jak widzę z daleka, że idzie haski, nie reaguję, nie przyciagam smyczy (oczywiście w miarę bezpieczeństwa). I zauważyłam,, że jak on czuje luz smyczy, powarkuje cicho, ale nie szarpie, stoi w miejscu.
Może on wczuwał moje zdenerwowanie, że ja się boję, chciał mnie bronić.
Natomiast w lesie szaleje, puszczamy go luzem, biega, bawi się - nie ucieka, odleci kawałek dalej a oglada się, patrzy gdzie jesteśmy.
Ja jestem z nim sama od jakiegoś czasu, więc on bardzo do mnie przylgnął. Jest taki kochany.
Apetyt ma rzeczywiście większy, jak zawsze w misce zostawiał jedzenie, tak teraz wymiata miche do czysta.
I tak sobie z Guciem pędzimy we dwoje żywot. Moje życie kręci się wokół niego. Rano spacer, ja do pracy. Po pracy zakupy i szybko znowu z Guciem na spacer, potem jedzonko i nie miną dwie godziny i znowu na spacer. Sama widzisz. Nie pamiętam, żebym gdzieś wychodziła, szkoda mi go samego zostawiać. Siedzi 9 godzin sam jak jestem w pracy. I jest bardzo grzeczny. Zresztą on pod tym względem jakiś wyjątkowy. Nic nie pogryzł w domu, nic nie zniszczył i nie płakał, jak zostawał sam.
Ale uczyliśmy go od 15 minut samotności, i przedłużaliśmy ten czas (zawsze zostawiałam włączony dyktafon). Na początku było słychać, że kwilił, a potem cisza.
Ależ się rozpisałam.
Miłego dnia wszystkim, i całusy dla wszystkich bassetów.

Aleksander - Pią 23 Lut, 2007 11:08

Bogusiu co do sikania to musisz się chyba przyzwyczaić , że Gucio teraz będzie sikał częściej. Morfeusz po kastracji właśnie tak reagował. I już tak zostało. Musi częściej sikać jakby jego pęcherz zrobił się mniejszy. Tylko nasz Morfi nie sikał w domu jedynie robił rwetes i nas budził i musieliśmy z nim wychodzić. Teraz jest już lepiej choć jakiekolwiek przetrzymywania go nie wchodzą w rachubę. My zawsze chodziliśmy przynajmniej 4 razy dziennie na spacery i ostatni spacerek obowiązkowo ok 22- 23. Jesteśmy już po kastracji prawie 1,5 roku i teraz jest lepiej ale pierwsze miesiące to był kłopot. Nasz weterynarz powiedział ze tak jest po kastracji. Morfi ma wmontowany taki przenośny zegarek i jak się spóźniamy z wyjściem o jego określonej godzinie to robi awanturkę ze ściemnianiem, że musi już , natychmiast. Tak więc musisz chyba wprowadzić wieczorny spacer do swego stałego harmonogramu dnia.
Miła od Gucia - Pią 23 Lut, 2007 14:44

Dzięki, no tak trzeba będzie. Serce by mi pękało, gdybym wiedziała, że on cierpi. Ale łobuz, choć nie , kochany, nie budzi mnie tylko leje na ręczniczek. :P Będę tak jak Wy wychodziła jeszcze około 22-23 choć żeby obsikał słupy.
A myślicie, że jak on jest te 9 godzin w domu sam (wprawdzie śpi) to tak mocno trzyma ?

Aleksander - Pią 23 Lut, 2007 19:27

Wiesz my mamy wrażenie , że nasze psiaki jak nas nie ma w domu to zapadają w taki pół letarg. Śmiejemy się , że cały czas śpią , nie piją nie jedzą (nawet jak mają jakieś smakołyki, na przykład kości czy uszy). Dopiero jak wracamy to zaczynają jeść , pić no i wtedy zaczynają obgryzać smakołyki. Choć nasze psiaki nie zostają na tyle godzin to Morfi nie robi wtedy nic ale od razu jak się budzi na przywitanie nas to trzeba z nim wyjść. I wtedy sika, sika i sika i to w jednym miejscu, dopiero później obsikuje całe osiedle.
edyta - Sob 24 Lut, 2007 20:32

Lester po zabiegu tez sika jak suczka raz a dobrze.W domu jeszcze mu sie nie zdazylo(cale szczescie).Na jego wycie w samotnosci tez znalazlam sposob,trzeba wyjsc z domu ,gdy spi,nawet sie nie zorientuje.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group