|
Nasze Bassety Klub Miłośników Basset Hound i podobnych. |
 |
Tęczowy Most - Moja mała NEL
Kasia :) - Pią 25 Lis, 2005 11:56 Temat postu: Moja mała NEL Kilka dni temu zakochałam się
zakochałam się na zabój i to była miłośc od pierwszego wejrzenia
nie mogłam się oprzec gdy zobaczyłam te oczy...
Nelcia już jest z nami
wczoraj wieczorem odebralismy ją z domku tymczasowego - to maleńkie kociątko zostało zabrane ze schroniska w wieku 5 tygodni; była w kiepskim stanie, miała koci katar; trafiła do "domu tymczasowego" gdzie została wyleczona, odkarmiona i czekała na nowy dom.
Kiedy ją zobaczyłam, wiedziałam, że musi byc moja!
No i wczoraj z Hubertem pojechaliśmy po małą
Już w samochodzie pod moja kurtką zaczęła mruczec a w domu...
zresztą co ja będę pisac, oto fotorelacja z wczorajszego zapoznania:)
(jakośc zdjęc troche kiepska ale na początek wystarczy tak)
gdzie ja jestem? a to co za wielka morda?!
i do tego jaki ma mokry jęzor, fu!
Poznajmy sie
Zwierzyniec w komplecie
Niedługo będą nowe fotki - postaramy się o lepszą jakośc
Pozdrowionka dla wszystkich! I trzymajcie kciuki - mała ociera się o nogi, mruczy ale zapoznanie jeszcze trwa.
Ewa z Matyldą i Bobem - Pią 25 Lis, 2005 12:08 Temat postu: Re: Rodzina się powiększa...;)
Kasia napisał/a: | mała ociera się o nogi, mruczy ale zapoznanie jeszcze trwa. |
No to trochę tych nóg do ocierania ma! Samych psich nóg/łap jest 16
Zapoznawanie chyba dłuuuugo potrwa
A poza tym jest śliczna, milusia taka!!!
Poprzytulaj ją ode mnie!
PS - Zakochałaś się na zabój? Ale Hubert nie ma nic przeciwko temu? Chyba, że w napadzie zazdrości przygarnie następnego kotka A Ty wtedy następnego...
I w ten sposób problem kotów w schroniskach zostanie definitywnie rozwiązany. :wink:
Kasia :) - Wto 29 Lis, 2005 13:32
maleńka Nel...
... odeszła wczoraj wieczorem za Tęczowy Most...
:cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
Jaga - Wto 29 Lis, 2005 14:12
Kasia napisał/a: | maleńka Nel...
... odeszła wczoraj wieczorem za Tęczowy Most...
:cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
 |
Co sie stało???
Przecież już dobrze było, już była zdrowa??? :cry: :cry: :cry:
Ewa z Matyldą i Bobem - Wto 29 Lis, 2005 14:21
Mój Boże!
Kasia co się stało?
:cry:
Magda i Rudolf - Wto 29 Lis, 2005 14:29
Tak mi przykro...
:cry:
Bacha - Wto 29 Lis, 2005 15:03
Tak mi przykro Kasiu. Co się takiego wydarzyło?
Agata - Wto 29 Lis, 2005 15:41
Przykre Kasiu, Hubert dzwonił i mówił mi co się stało.
Aleksander - Wto 29 Lis, 2005 18:59
Kasiu przykro nam. Jak rozmawialiśmy dwa dni temu to byłaś taka szczęśliwa opowiadając o niej.
joania - Wto 29 Lis, 2005 19:00
matko a co się stalo temu maleństwu. Kasiu tak mi bardzo przykro , była taka malutka :cry: :cry: :cry: :cry:
Buba - Wto 29 Lis, 2005 19:48
tak strasznie Ci współczuję i znów się poryczałam
Hubertus - Wto 29 Lis, 2005 20:13
od pierwszej chwili kicia była rozbrykana i wesoła. Szybko oswoiła się z psami i wyglądło na początek długiej psiejsko kociej przyjaźni.
Jeszcze w sobotę brykała po całym mieszkaniu skacząc po firankach i atakując obrus.
Wieczorem była troszkę spokojniejsza. Całą niedzielę przespała wygrzewając się pod lampką. Widać było, że jest coś nie w porządku. Była spokojna i nie mruczała brana na ręce.
W poniedziałek, z samego rana zabrałem małą do weta. Kicia była osłabiona, odwodniona, miała bolesny brzuszek i jakieś szmery w płuckach. Do tego bardzo niską temperaturę.
Przypuszczeń było kilka - możliwy niedoleczony koci katar, koci tyfus lub nawet białaczka.
Kicia dostała ciepłą kroplówkę i kilka zastrzyków.
Przez cały dzień nosiłem ją na rękach i trzymałem w ciepełku.
Wieczorem była druga wizyta u weta. Znów kroplówka i zastrzyki. Kicia była bardzo osłabiona.
Od weta do Kasi domu jest nie więcej jak 2 minuty samochodem - tyle czasu zajeła nam droga powrotna.
W czaie jazdy kicia zaczeła się szarpać i miauczeć, po chwili ucichła.
Kiedy w domu Kasia rozwineła kocyk było tam tylko wiotkie ciałko...
Kasia pewnie coś potem napisze, ale na dzień dzisiejszy wygląda na to, że kicia była uczulona na jeden z leków, który został jej podany i to wywołało atak. Kasia rozmawiała ze specjalistka z SGGW, która jej wyjaśniła, że to bardzo rzadki przypadek, ale nikt nie mógł tego przewidzieć.
Może gdyby nie to, to byśmy ją uratowali...
Strasznie nam smutno z jej powodu. Była z nami tylko kilka dni, ale podbiła nasze serca. Będzie mi brakować jej mruczenia, gdy siedziała na moim ramieniu. Mała kochana Nel.
Miła od Gucia - Wto 29 Lis, 2005 21:10
To bardzo smutne. Czytam z rozczuleniem, bardzo mi przykro.
Kasia :) - Wto 29 Lis, 2005 23:00
miała tylko 9 tygodni
w wieku 4, trafiła do schroniska, przeszła koci katar, trafiła do dobrego domu gdzie była leczona, potem ja się w niej zakochałam...
była z nami tylko 4 dni,
4 krótkie dni w jej krótkim 9- cio tygodniowym życiu a zdążyła rozkochać w sobie psy , Huberta i mnie...
psów sie nie bała, fuknęła na nie 2 razy i już, Aron wylizywał jej futerko, spała z nami w łóżku, Hubert nosił ją na ramieniu ..
była taka maleńka i cudoenie słodka
miała być
miała się bawić, skakać, dac w kość psom
miała zostac z nami długie lata, myślałam, że przezyje wszystkie moje psy...
w sobote szalała - biegała po pokoju, skakała na zasłony, drapała kanape, wspinała się gdzie sie dało...
w niedziele kupilismy jej zabawki... nigdy sie nimi nie pobawiła... i nigdy się już nie pobawi
nagle straciła radość życia
przestała mruczeć
spała pod lampką, coraz słabsza i cichsza
poniedziałek rano -pierwsza wizyta u weta. "Rokowania Ostrożne"
kroplówka, leki, sen
wieczorem do weta pojechalismy już razem, 2 godziny pod kroplówką, słowa weta " jest źle" ale ja miałam nadzieje! kotka Huberta wyzdrowiała to i mała Nel wyzdrowieje! Musi! Przecież usmiechnęło się do niej słoneczko! Koteckz ze schroniska, tyle już zwalczyła, teraz ma dom, ma przyjaciół, ma nas!
Hubert miał zabrać ją do siebie - maksymalnie na miesiąc, On może się nią zająć, ja niestety pracuje całe dnie, za miesiąc wróci, zdrowa , wesoła i znów będzie brykać...
...nie zdążylismy dojechac do domu, w kilka minut po wyjściu od weta, jeszcze w samochodzie odzyskała siły, zaczęła się wyrywać, szarpać... miauknęła pierwszy raz w życiu.. głośno, i jeszcze raz, a potem była już cichutko...
gdy weszliśmy do domu odwinęłam ją z kocyka, zobaczyłam krew... na kocyku na maleńkim kocim pyszczku a ona była taka lekka, wiotka
zawołałam Huberta a on powiedział "kotek juz nie żyje..." NIE! jak to?! nie! przeciez była u weta! przecież...
odeszła
odeszła cichutko
moja maleńka słodka Nel
to niesprawiedliwe
cholernie niesprawiedliwe
to nie tak miało być...
Pierwsze chwile Nelci w nowym domu...
cudowna, piękna, mała słodka dziewczynka
"a ta to kto?!"
mała Nelcia, mała Mia - to miała być piękna psiowo-kocia przyjaźń...
wujek Aron , wujek Fred i mała Nelcia... maleństwo było już tu bardzo chore...
...
Ewa i Tofik - Wto 29 Lis, 2005 23:33
tak mi przykro, łezka dla malutkiej Nel
Mirka - Sro 30 Lis, 2005 08:29
zabrakło mi słów................. :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
Bacha - Sro 30 Lis, 2005 09:22
Wszystkim nam smutno, życie jest okrutne.
Ania od LUNY - Sro 30 Lis, 2005 12:49
Kasiu tak bardzo, bardzo mi przykro
Kasia :) - Czw 01 Gru, 2005 15:38
taki maleńki kociak a tyle osób zasmucił...
jest mi tak bardzo smutno... ale dziękuję Wam wszystkim, nie sądziłam nawet... a to miłe,
__________________________________________________________
wspomnienie maleńkiej Nel na zawsze pozostanie w naszej pamięci
nie sądziłam, że tak szybko przyjdzie mi zamknąć jej temat,
widzę że "ktoś" już zadbał o przeniesienie go do działu "Tęczowy Most"
- dziękuję
K.
Daniel - Czw 01 Gru, 2005 20:10
Przykro mi.Tak ładnie napisałaś...
Bartmen - Pią 02 Gru, 2005 01:26
[*]
|
|