|
Nasze Bassety Klub Miłośników Basset Hound i podobnych. |
 |
Mój basset - BRUNET, RUDY i PSTROKATY
Serpente - Sob 19 Maj, 2012 19:43 Temat postu: BRUNET, RUDY i PSTROKATY Moje psy.
W kolejności: cocker, cundell i basset h.
I będę o nich opowiadać pisząc tu.
joi - Sob 19 Maj, 2012 20:00
Z niecierpliwością czekamy
gkoti - Sob 19 Maj, 2012 20:06
Czekamy na wieści i foteczki :lol:
eufrazyna - Nie 20 Maj, 2012 08:52
Nooooooo
Joasika - Pon 21 Maj, 2012 08:07
No i gdzie te fotki, no gdzie
Serpente - Pon 21 Maj, 2012 16:16
Pogubiłam się gdzie i co piszę. Pozbieram się tylko i wracam!
jabluszko520 - Sro 23 Maj, 2012 22:23
:lol:
Miła od Gucia - Nie 27 Maj, 2012 13:26
eufrazyna - Nie 27 Maj, 2012 15:08
No tak, prawdziwy Meksyk u Was
Serpente - Nie 27 Maj, 2012 15:28
No właśnie uprzedziłaś mnie.
To zrobione specjalnie dla Ciebie!!! Meksykański gatunek basseta. Istnieje!
Z tego garnka pies by się nie najadł, choć rondo jest...
Serpente - Sro 30 Maj, 2012 01:25
Muszę to opisać, przypomniało mi się.
Późna jesień/wczesna zima 2011.
Spacer codzienny z jeszcze wtedy dwoma psami: bassetem i cockerem. Na wielkich popegieerowskich polach
(a tego u nas w okolicy sporo).
Idę i nawołuję moje psy, rzecz jasna po imieniu. Kundle rozpierzchły się, bo im dalej, tym lepiej, tym wieksza szansa, że nikt ich nie podejrzy, jak ich zbierze nagle, jak robią. Wstydliwe są, zawsze szukają krzaków/wysokich traw/chwastów, byle dużo i duże. W oddali pojawia się postać ze zwierzęciem na smyczy, dość krótkiej. Idzie na nas, tzn. na mnie, bo ja dróżką, a moje polami, gdzieś tam.
Drę się: Czarek, Lucek, Czaaaarek, Luuuucuś. Lezą, niezbyt chętnie, powolutku, żeby mnie czasem nie rozpuścić, ale lezą. Prawie sukces. Myślę sobie, niech zazdrości, psy posłuszne.
Ciągle wołam: Czaaaruś, Luuucuś, żeby wiadomo było, że to co wyskoczy zaraz to moje, że panuję.
Podchodzimy do siebie, osoba okazuje się starszą, mile wygladającą panią ze średniej wielkości pieskiem.
Ja ciągle wołam, już ciszej: Czarek, Lucek, żeby wiedziała, że też mam psy, że ja fajna, psiara. Truchtają do mnie, średnio chętnie, nie wiedzą po co, ale niech tam.
Nagle pada pytanie:
- jak sie nazywajo?
Odpowiadam:
- Czarek i Lucjan
Zatrzęsło. Aprobaty, a tym bardziej zachwytu w głosie nie odnalazłam.
- a dzieci so?
- so -mówię- jeden jest, syn
- a jak sie nazywajo?
Nie wytrzymałam.
- Reksio
Miałam nadzieję na dalszy dialog. Pożartować, pośmiać. Gdzie tam, nie udało się. Więcej tej pani nie spotkałam.
Na gościnnych występach była w naszym pegieerze?
Ciekawe jak by zareagowała na: Gryziołecek?
eufrazyna - Sro 30 Maj, 2012 07:11
Znalam ta historie, ale i tak sie usmialam na nowo
Miła od Gucia - Sro 30 Maj, 2012 07:21
czy Eryk wie, że zmieniałaś mu imię :lol: :lol: :lol:
n to się obśmiałam od rana, i super, zapowiedź dobrego dnia
i takiego wszystkim życzę :lol:
Joasika - Sro 30 Maj, 2012 08:32
Serpente napisał/a: | - a dzieci so?
- so -mówię- jeden jest, syn
- a jak sie nazywajo?
Nie wytrzymałam.
- Reksio |
Przeczytałam trzy razy i za każdym razem wyję ze śmiechu :lol: :lol: :lol:
Wyobraziłam sobie minę tej "Pańci" :lol: :lol: :lol:
Czemu mnie takie odpowiedzi nie przychodzą do głowy :shock: :lol:
jabluszko520 - Sro 30 Maj, 2012 11:21
Joasika napisał/a: |
Czemu mnie takie odpowiedzi nie przychodzą do głowy :shock: :lol: |
i mnie?
:lol: :lol: :lol:
koluś - Sro 30 Maj, 2012 16:47
haha Reksio lubię takie konwersacje
dożyca mojego szwagra nazywa się "Baba" - kilka lat temu zwiała na pole, a polną jeszcze wtedy drogą jechała jakaś pani na rowerze, nie mówię jak zdębiała jak zaczęliśmy się wydzierać Baba, Baba... oczywiście na psa
Serpente - Wto 10 Lip, 2012 22:23
Gryziołecek z Czarusiem i Lucusiem - kolejne dni.
Gryź już bez gwoździa w złamanej łapce od 11 dni, bez szwa po wyjęciu w/w od wczoraj, czyli wolność wraca.
I mamy powrót do dzieciństwa, czy może bardziej do szczeniactwa. Bo musi nadrobić czas gdy był dzielnym szczeniakiem bez właścicieli a raczej bez kucharzy i nianiek, opiekującym się sam sobą. Bez nikogo.
Ale nadszedł czas wstecznej dziecinady i ząbkowania. Gryzioł gryzie wszystko i wszystkich. Szkód w domu, póki co, nie odnotowano, ale….my zostaliśmy zabawkami, gryzakami najulubieńszymi. Pomimo zabawek silikonowo-żelowych – nie ma bata, najlepsze są stopy domowników, moje ręce i wszystko co w zasięgu wzroku rudego kundla.
A ściśle w związku z powyższym, zazdrosny Czaruś podchodzi do człowieka i niesubtelnie oraz niedelikatnie trąca łbem w najbliższe mu części osoby uznanej za cel i wymaga głasków i drapów. Dodam, że słowo trąca jest znacznie przesadzone w kierunku łagodności. On rąbie łbem i pomaga sobie łapami. A gdy już go drapię - odbija się od podłogi (czterema jednocześnie) i robi za świeżo ujeżdżonego, znarowionego kuca.
Syn zazdrości, więc przed snem też muszę go po pleckach drapać - koniecznie ostrym pazurkiem. Wobec tego ja paznokci nie mam, bo drapię. Pocieszam się, że ja i Julia Roberts, jej też jakoś zanikają. Może ma basseta, albo kuca.
Mało tego, Czaruś też jest w ścisłym polu rażenia. Pod każdym względem.
Robi za posłanie: Gryź zaczyna od masażu tajskiego: wątróbka na lewo, śledziona na prawo, żołądek po kilku chwilach ugniatania i deptania - na środeczku i…..posłanko na starszym bracie jak się patrzy. Zabawa najlepsza - to rozciąganie ucholi bassecich. Wte i wefte.
Nieprawdopodobne jest to, ile cierpliwości jest w Czarku, jak on go akceptuje, chyba nawet kocha. Zwłaszcza akty miłosne w wykonaniu Gryzia, a na Czarusiu (Lucjan, stary, doświadczony w męskiej miłości -tak, tak, to nie żart, o tym kiedyś - goni Gryźka)….no trzeba mieć sporo wyrozumiałości, by to przetrwać.
I Gryzuś gwałci (a może bardziej - usiłuje – łapy Czarka- widocznie ponętne, subtelne i wypielęgnowane)- wyżej nie doskoczy w takim stanie.
Dzisiaj zajął się również krzesłem i koparką syna. Syn nie widział. Koparkę – gdyby co- przemyłam, poza tym Gryzio nie sprostał, kopara była zbyt wymagająca, bo to baba z aspiracjami. Dodam, że viagry nie podaję, ale kundel o tym nie wie. I działa ostro.
Mąż uważa, że powinnam (bo to w końcu mój pies) mu zwrócić uwagę, ale postanowiłam poczekać do jesieni, może złota polska pomoże.
No i karmienie. Otóż Gryź nie uznaje misek. A zakupiłam mu piękną, w Snoopy’ego dookoła. I nic, nie je z niej. Wkurza go Snoopy, za ładny, może zbyt wyczesany.
Wygląda to tak, że siadamy: ja i miska na podłodze i nabieramy żarcie na rękę- wtedy zje. Dodam, że Gryźkowi żarcie urozmaicam, zawsze mięcho, warzywa + wypełniacz wymienny-ryż albo makaron, najchętniej ryżowy. Chińczyk jakiś w poprzednim wcieleniu. Uwielbia naleśniki, zawsze, wiec smażę. W upały też.
Jako, że upały to mój żywioł, więc mi to nie stanowi i nie rzutuje. Mogę robić. Zwłaszcza, że reszta stada też się chętnie posili, bo lubi.
No i Gryź bzyczy. Też nie wiem skąd to ma. Bzyczy szczególnie mocno nocami na balkonie. Wtedy głośno i wyraźnie. Mamy teorię, że zwabia muchy, które potem usiłuje zeżreć, bo słychać łoskot jaki wydaje myśliwy w euforii łamanej na apopleksję. Gdy widzi zwierzynę smaczną. Dopóki nie poluje na osy, pszczoły i bąki – jest ok, dom bez much i komarów - domem przyjaznym, ale trochę sie boję gdy zacznie się rozkręcać.
Takie mamy codzienne życie.
Cdn……….
Joasika - Wto 10 Lip, 2012 22:33
Ach, ci faceci :!:
Niby żadnego z nich pożytku, tylko szkoda, ale jakże ich kochamy :lol: :lol: :lol:
A może smarujcie nogi czymś ohydnym, co zniechęci Gryziołka.. Na ten przykład są takie cud-preparaty do smarowania paznokci, jak dzieci obgryzają
Tylko one mają system opóźnionego uwalniania substancji czynnych, bo na mojego siostrzeńca podziałało dopiero po 15 latach... :wink:
Miła od Gucia - Sro 11 Lip, 2012 06:58
Serpente napisał/a: |
Takie mamy codzienne życie.
Cdn………. |
fajne to Wasze życie codzienne, czytałam z radością (wspaniała forma opisu)
i czekam zgodnie z obietnicą na ciąg dalszy
a foty, foty ..... :cry:
cieszę się, że Gryzioł zdrowieje i gryzioli :lol:
dla Czarusia specjalne buziaki
i dla całej Waszej cudnej Rodziny
eufrazyna - Sro 11 Lip, 2012 12:52
Ehehehehhehe Jako, ze wiem, jak to u Was w stereo i w kolorze wyglada, to wlasnie kwicze :grin:
|
|