|
Nasze Bassety Klub Miłośników Basset Hound i podobnych. |
 |
Zakończone adopcje - BOB od Ewy - to brzmi dumnie :-) [już w nowym domu]
MonikaP - Wto 11 Paź, 2005 08:30 Temat postu: BOB od Ewy - to brzmi dumnie :-) [już w nowym domu] Zakładam oddzielny temat dla drugiego basseta z Poznania. To starszy pies (postaram się dowiedzieć, w jakim mniej więcej wieku), niestety dość wycofany, nie nawiązuje kontaktu z człowiekiem tak, jak sunia z drugiego wątku. Może jest to spowodowane słabszym wzrokiem czy słuchem, a może zniechęceniem - trudno powiedzieć. Będę się starała go poobserwować, żeby móc Wam coś o nim napisać. Zrobię mu też wtedy zdjęcie - jest w boksie z innymi psami i nie udało mi się go jeszcze porządnie uchwycić.
Agata - Wto 11 Paź, 2005 09:47
Monika - napisz o nim koniecznie, najwięcej ile się da :!: :!: :!:
Agata - Sro 12 Paź, 2005 13:20
Monika, czy już masz więcej info o tym piesku
Zalezy mi na zdjęciach, tak jak tej suni co dom już znalazła :!:
Chcę umieścić info na stronie klubowej - dlatego pilnie proszę o informacje :!:
pozdrawiam Agata
Gość - Sro 12 Paź, 2005 13:42
Poniżej są świeżutkie zdjęcia basseta-psa. Ma przynajmniej 10 lat, niezbyt ciekawie wyglądające oczy i jest raczej dominujący - na zdjęciach widzicie dwa owczarkowate psy, które wyraźnie się z nim liczyły ;-).
Gość - Sro 12 Paź, 2005 13:42
Ten gość to ja, Monika
Ewa z Matyldą i Bobem - Sro 12 Paź, 2005 14:18
Nieśmiało zapytam - czy ktoś z Was, drodzy Warszawiacy, nie planuje przez przypadek wyjazdu do Poznania?
Ewentualnie - Poznaniacy - przyjazdu do Warszawy????
Bo gdyby ktoś tak przy okazji?
On jest dokładnie taki o jakim zawsze marzyłam, pamiętacie? Basset chłopak, bysior, bicolor...
Agata - Czw 13 Paź, 2005 13:43
Ja będę w Poznaniu na wystawie, więc jeśli chłopak tam jeszcze będzie to go przywiozę do W-wy !!!
Monika, jak u niego objawia się ta dominacja - chodzi mi przede wszystkim o to czy jest bardzo agresywny w stosunku do ludzi i zwierząt ?
MonikaP - Czw 13 Paź, 2005 13:59
Agata napisał/a: | Ja będę w Poznaniu na wystawie, więc jeśli chłopak tam jeszcze będzie to go przywiozę do W-wy !!!
Monika, jak u niego objawia się ta dominacja - chodzi mi przede wszystkim o to czy jest bardzo agresywny w stosunku do ludzi i zwierząt ? |
Dominacja - nie jest agresywny, ale widzę, że "ustawia" sobie inne psy - trąca głową, trochę się rozpycha, poszczekuje - mimo, że w boksie z nim są psy wielkości owczarka niemieckiego, widać, że go poważają ;-).
MonikaP - Czw 13 Paź, 2005 14:18
Ha! Właśnie dostałam wiadomość, że będzie transport (samochodem) z Poznania do Warszawy! Napisałam maila do Ewy, wysłałam jej też SMSa, mam nadzieję, że wszystko się uda ! Bardzo proszę, pomóżcie Ewie, gdyby miała jutro (przed 17 w W-wie) jakieś problemy z odbiorem psa!
Agata - Czw 13 Paź, 2005 14:28
To super, że ząbków nie pokazuje
Jeśli do wystawy poznańskiej nikt się po niego nie zgłosi to przywiozę chłopaka do W-wy.
Ewa z Matyldą i Bobem - Czw 13 Paź, 2005 15:18
Chyba wszystko uzgodnione Z pracy w razie czego trochę się mogę urwać i jakoś się doczłapiemy z Warszawy (będziemy polować na autobusy niskopodłogowe :wink: )
Dzwoniłam i do pana, który przywiezie do Warszawy basseta i do Moniki dzwoniłam...
Trzymajcie jutro za nas kciuki... i za pieska, żeby podróż dobrze zniósł... i za Manię jedynaczkę, żeby dobrze go przyjęła... i w ogóle, żeby było OK
MonikaP - Czw 13 Paź, 2005 15:25
Tak sobie myślę...a może ktoś z warszawskich posiadaczy bassetów miałby jakiś transporter, klatkę albo pasy dla basseta, żeby mógł bezpiecznie dla siebie i pana, który będzie go wiózł, dojechać do Warszawy?
Mirka - Czw 13 Paź, 2005 18:16
Ewa :thx :thx od nas
Miła od Gucia - Czw 13 Paź, 2005 18:17
Jak czytam, ile basseciaków dzięki forum znalazło nowe domy, aż mi się ciepło na sercu robi. Uratowany Sedum, i Wy daliście nowe schronienia psiakom. To jest piękne i mnie bardzo wzrusza. Ja chwilowo nie mogę Guciowi przygarnąć towarzyszki, ale z czasem to nastąpi. Jesteście Kochani.
Kasia :) - Pią 14 Paź, 2005 07:30
Ewa - cudownie! Rodzinka Wam się powiększy
Z niecierpliwością czekamy na fotki i opowieści o pierwszych chwilach w nowym domku.
A czy macie już nowe imię dla Waszego nowego przyjaciela?
Ewa z Matyldą i Bobem - Pią 14 Paź, 2005 09:37
Kasia napisał/a: |
A czy macie już nowe imię dla Waszego nowego przyjaciela? |
No i z tym właśnie jest problem - może mi pomożecie?
Ponieważ przyjeżdża dziś (przypominam w Dzień Nauczyciela ) wstępnie wymyśliłam Belfer, dziś są również urodziny Kubusia Puchatka (siedemdziesiąte dziewiąte!!!) może więc swojsko po prostu Kuba?
Ale tak sobie myślę, że jak spojrzę mu głęboko w oczy... to będę wiedziała jak ma na imię!
Gość - Pią 14 Paź, 2005 11:03
Ewko ale utrafiłaś - Pies jak czytałam wczesniej troche w stadzie rzadzi - dominant - więc to imię Belfer chyba by idealnia pasowało!!!
Arleta- chyba mnie nie zalogowalo
Ewa z Matyldą i Bobem - Pią 14 Paź, 2005 11:19
Wiesz, to że on lubi porządzić mnie nie przeraża - Mania jest uległa do bólu, widzieliście na Zlocie - z nikim nie zadarła, do wszystkich jakby ich znała od lat... Jak ktoś na nią warknął to od razu się kładła podwoziem do góry...
Gdyby jednak chciał rządzić dzieciakami - będę twarda :wink:
Zobaczymy, możę faktycznie imię Belfer się przyjmie...
Zawsze mogę zmienić na Belfegor :wink:
Krzysiek - Pią 14 Paź, 2005 14:31
Czy są jakieś nowe wieści o przyjeździe Belfra (?) do Warszawy? A może już jest u Ewy? Czy ktoś coś wie?
Krzysiek.
Magda i Rudolf - Pią 14 Paź, 2005 15:33
Krzysiek napisał/a: | Czy są jakieś nowe wieści o przyjeździe Belfra (?) do Warszawy? A może już jest u Ewy? Czy ktoś coś wie?
Krzysiek. |
No wlasnie, czy ktos cos juz wie, bo ja tez czekam na jakies info z niecierpliwoscia, TRZYMAM KCIUKI EWA!!! :thx
Ewa z Matyldą i Bobem - Pią 14 Paź, 2005 15:43
Oj dzięki, dzięki - kciuki trzymajcie - to nam się przyda...
Belfer (?) przyjeżdża do Warszawy dziś w środku nocy.
I albo p. Wojtek do mnie podjedzie od razu, albo jutro rano odbiorę Belfra(?) z Warszawy, a noc spędzi u niego w domu.
Odezwę się koło środy, bo biorę urlop aklimatyzacyjny
Krzysiek - Pią 14 Paź, 2005 15:54
Ewa (od Matyldy) napisał/a: | Odezwę się koło środy, bo biorę urlop aklimatyzacyjny |
Jak to ?! Chcesz nas zostawić bez wiadomości tak długo?? To chociaż dzwoń albo pisz sms-y do kogoś kto nam tu napisze na forum jak przebiega aklimatyzacja. Pierwsze chwile i dni są najważniejsze
Pozdrawiam
Krzysiek.
Ewa z Matyldą i Bobem - Pią 14 Paź, 2005 16:33
Jak będziemy po wizycie u weta dam znać co i jak, chociaż Monika mnie uprzedzała, że z oczami nie jest za wesoło.
Nie zostawię Was bez informacji przecież
Miła od Gucia - Pią 14 Paź, 2005 19:04
Belfer, Belfer, Ewa ślij smsy koniecznie. Popatrz ilu tu jest ciekawych sytuacji. Jesteś dzielna i odwazna. Gratuluję jeszcze raz.
Buba - Sob 15 Paź, 2005 08:51
I co???? Belfer już u Was? Od oczków mamy speca w W-wie, więc jakby co to podaję tel. Jacek Garncarz tel. 858 80 62 i 0601 30 80 80 www.garncarz.pl
Operował oczo Gucia i malucha Krysi i Donata.
MonikaP - Sob 15 Paź, 2005 17:27
Rozmawiałam dwa razy z Ewą - sytuacja jest nieciekawa. Pies sam w sobie miły, przyjacielski, nieźle wychowany, nie potrafi się pogodzić z jej sunią. Napastuje ją, mimo, że jest wysterylizowana, warczą na siebie, skaleczył ją w łapę... Ja nie znam się na tej rasie zupełnie...odczytuję takie zachowanie bardziej jako próbę sił, dominacji, ustalenia hierarchii - we wcześniejszych postach zwracałam uwagę na to, że ten pies ma takie skłonności.
Ewa jest załamana, myśli o odwiezieniu go do schroniska poznańskiego.
Czy ktoś z Was może posłużyć Jej radą, jakąś pomocą, ew. wziąć psa do siebie?
Krzysiek - Sob 15 Paź, 2005 18:33
A może za wcześnie na rezygnację? Może potrzeba chociaż paru dni żeby się przyzwyczaiły? Ja rozumiem że to nic przyjemnego pilnować psiaków żeby sobie krzywdy nie zrobiły, ale jeśli ten basset poczuje że ma własny dom a nie zagrodę w schronisku to może okaże się cudownym psiaczkiem.
Nie wiem sam co poradzić Ewie - moje basiorki też nieraz się potargają ale od początku było w porządku bo "nowy" czyli Oskar od razu podał się "starej" mieszkance czyli Lady. A teraz coraz częściej pokazuje ząbki i walczy o swoje. Na szczęście ich starcia są bardzo głośne i delikatne - wyglada to bardziej jak kłótnia słowna niż gryzienie. Myślę że i u Ewy powinny się dotrzeć - a co do napastowania w tej chwili to mnie już nic nie zdziwi. Lady jeszcze ma daleko do cieczki a Oskar od tygodnia chce po niej skakać - oczywiście Lady go bardzo szybko sprowadza na ziemię, ale tak właśnie w tym okresie reagują psy Siła wyższa :D:D
Piszcie co dalej się dzieje...
Pozdrawiam
Krzysiek.
MonikaP - Sob 15 Paź, 2005 18:37
Ja również starałam się w ten sposób podejść do sprawy, ale nie wiem, czy Ewę przekonałam...Ona do środy ma urlop i nie ma w domu internetu. Proszę, ci z Was, którzy znają Jej nr tel. (ew. prześlę go na pw), zadzwońcie do Niej, porozmawiajcie.
Hubertus - Sob 15 Paź, 2005 18:41
A chłopak jest wysterilizowany? Bo jeśli nie to może by tak ciachu ciachu?
Ale czy Ewa wytrzyma na tyle długo, żeby doczekać efektów sterylizacji?
W końcu ten testosteron tak od razu z organizmu nie znika...
MonikaP - Sob 15 Paź, 2005 19:14
Hubertus napisał/a: | A chłopak jest wysterilizowany? Bo jeśli nie to może by tak ciachu ciachu?
Ale czy Ewa wytrzyma na tyle długo, żeby doczekać efektów sterylizacji?
W końcu ten testosteron tak od razu z organizmu nie znika... |
Ewa planuje kastrację, ale mam wrażenie, że nie ma tyle sił, żeby czekać. Nie mówiąc o tym, że pies ma już swoje lata i nie wiadomo, czy tak od razu może mieć zabieg. Proponowałam jej kontakt z wetem i ew. ingerencję farmakologiczną, żeby psa wyciszyć - nie wiem, czy jakąś "chemią", czy ziołami, czy może homeopatią...
Agata - Sob 15 Paź, 2005 21:28
Monika, Ewa nie planuje wcale go wykastrować !!!
To leciwy psiak, którego serce nie wiadomo jak zareaguje na narkozę ! Po drugie jest on niedożywiony i w bardzo złym stanie ogólnym !
Ale to wszystko jest do naprostowania. Oprócz jego zachowania !
Nie możesz mówić w tym konkretnym przypadku, że psiaki się "dotrą", bo Matylda baaaaaaaaardzo cierpi. On robi jej krzywdę i to dużą !!!
Teraz to Ewa potrzebuje pilnej pomocy a nie psiak - a wszystko przez to, że Ty i pani ze schroniska chciałyście za wszelką cenę dać mu dom.
Tak się nie robi !!!
To ja jedyna próbowałam się dowiedzieć o zachowanie tego psa. To najważniejsza rzecz. A nie takie tam, że pies nie jest agresywny i poprostu odpycha inne psy. - To nie jest prawda !!!
To nie uczciwe wobec Ewy, która chciała dobrze a teraz ma koszmar w domu.
Ja kilka lat temu wzięłam ze schroniska 8-9 - cio letniego basseta by dać mu "dom przechodni". Przed tym wypytałam w schronisku o jego zachowanie wobec ludzi i zwierząt. I wiedziałam na czym stoję, bo byli uczciwi. Najpierw powiedzieli mi, że mało o nim wiedzą, więc powiedziałam że daję im 3 dni na jego obserwację i po tym czasie przyjeżdżam po niego. Ja mam w domu dużo zwierząt i tak na chybił trafił to duże ryzyko. Oj już nie wspomnę, że potem bawiłam się w detektywa i odnalazłam poprzednich właścicieli Baltazara, by jeszcze więcej o nim wiedzieć. Ale to już inna bajka.
Tydzień temu dzwoniła do mnie pani z Niemiec wypytując o bassety, bo znalazła w schronisku 9-cio miesięczną sunię bassecią i .................
UWAGA ! Schronisko nie dało jej psiny, bo pani mieszka na czwartym piętrze bez windy. Jeden z pracowników tego schroniska powiedział, że nawet okłamać nie można kierowniczki, bo po tygodniu jest kontrola w domu !!! I odbiorą jej psa.
Ale to inny poziom. Nie to co u nas - za wszelką cenę pozbyć się psiaka !!!
Monika jeszcze raz mówię, że to nie było uczciwe wobec Ewy !!!
Dzisiaj na spacerze psiak rzucił się z zębami na innego psa a w domu non stop kopuluje Matyldę, która ze strachu trzęsie się jak osika.
Ewa przez telefon mało co nie płakała.
O takich rzeczach uprzedza się ludzi. Teraz schronisko ma luz bo wyzbyło się psa a Ewa ma koszmar w domu, przawdziwy koszmar.
Gdybyśmy wiedzieli co i jak jest z jego zachowaniem, całą prawdę którą zataiła pani ze schroniska - bo TEGO JESTEM PEWNA, to ja bym go wzięła do siebie budując mu wcześniej kojec i domek. A w tym czasie wszyscy byśmy szukali dla niego domu z ogródkiem bez innych zwierząt !!!
Do mnie dzwoniły dwa dni temu już dwie osoby, które takie warunki mogły mu zapewnić, ale nie bo on był dla Ewy. Ale gdyby Ewa znała prawdę, to psiak miał by już dożywotni dom a teraz Ewa natychmiast musi go oddać - tylko komu jak ja z tymi osobami nie mam już kontaktu, bo powiedziałam, że nieaktualne !!!
P.S. przepraszam w razie co za błędy, ale jestem bardzo tym zdenerwowana i nie mam siły sprawdzać i szybko piszę.
Mirka - Sob 15 Paź, 2005 21:46
Wyobrażam sobie co czuje teraz Ewa,bardzo jej współczuję tej sytuacji,a zarazem trzymam kciuki za tego biedaka zeby dla niego ta historia tez sie szczęśliwie skończyła,bo o Matyldę to Ewa zadba.Agata wymyśl coś ,Ty potrafisz,no kurcze brak mi słów ,tak mi smutno........pozdrawiam
MonikaP - Sob 15 Paź, 2005 21:46
Agato, Ty chyba nie wiesz, o czym piszesz. I na forum, i prywatnie pisząc do Ewy podkreślałam, że pies jest dominujący i że w boksie ustawia psy większe od siebie. Nie ZACHĘCAŁAM do adopcji i nikogo na siłę nie przekonywałam.
Ewa cały czas mi mówiła, że chce go kastrować.
To, że dwa psy dorosłe muszą się dotrzeć, to sprawa oczywista. Inna rzecz niestety to być może wyidealizowane podejście, bo naprawdę trudno się spodziewać, że takie psy będą od pierwszych chwli spały razem i jadły z jednej miski.[/b]
Krzysiek - Sob 15 Paź, 2005 21:48
Agata napisał/a: | ... Matylda baaaaaaaaardzo cierpi. On robi jej krzywdę i to dużą !!!
Teraz to Ewa potrzebuje pilnej pomocy a nie psiak - a wszystko przez to, że Ty i pani ze schroniska chciałyście za wszelką cenę dać mu dom.
Tak się nie robi !!!
To ja jedyna próbowałam się dowiedzieć o zachowanie tego psa. To najważniejsza rzecz. A nie takie tam, że pies nie jest agresywny i poprostu odpycha inne psy. - To nie jest prawda !!!
To nie uczciwe wobec Ewy, która chciała dobrze a teraz ma koszmar w domu.
Ja kilka lat temu wzięłam ze schroniska 8-9 - cio letniego basseta by dać mu "dom przechodni". Przed tym wypytałam w schronisku o jego zachowanie wobec ludzi i zwierząt. I wiedziałam na czym stoję, bo byli uczciwi. |
Przede wszystkim powiem że nigdy nie miałem doczynienia z psami ze schroniska i zasadami ich przyjmowania. Piszę to po to żebym został dobrze zrozumiany. Dlaczego Agatko nie powiedziałaś wcześniej o tym? Podejrzewam że gdybyś przedstawiła Ewie sytuację przed adopcją to by Cię wysłuchała i podjęła stosowną decyzję - a w tej chwili udzielanie takich "porad" to przysłowiowa "musztarda po obiedzie".
Ja jak brałem Oskara to przede wszystkim zaznaczyłem że w razie konfliktu z Lady oddaję go natychmiast. Nie wiem jak to wygląda w tym przypadku, ale z tego co rozumiem to nie bardzo można...
I co teraz ? Jeżeli nie ma szansy na poprawę to co - natychmiast potrzebny inny dom - i to bez zwierząt? Myślcie co zrobić i jak pomóc !?
Krzysiek.
Hubertus - Sob 15 Paź, 2005 21:56
Agatko... Monika ostrzegała, że pies ma dominujący charakter...
a z drugiej strony, kto mógł przewidzieć, że będzie aż tak źle?
i co teraz ? go back to schronisko?
Pomyślałem, że może tego domianata powinno się również zdominować, ale to ciężka sprawa teraz. Pies pewnie jest zestresowany - nowe miejsce, nowi ludzie, obok drugi pies... może to "walka" o pozycję w nowym "stadzie"?
Takie zdominowanie pewnie by tylko pogorszyło sytuację - trudno ocenić nie widząc tego co tam się dzieje.
Ja z Fredem miałem kłopoty w pierwszym tygodniu. Pokazywał zęby itp. Może to na podobnej zasadzie?
Bacha - Sob 15 Paź, 2005 21:57
Tak mi przykro, że Ewa m kłopoty. Ja przewidywałam taka sytuację i dlatego nie zdecydowałam się na wzięcie psa. Po prostu bałam się o Bassa. Może ci ludzie którzy dzwolili do Agaty czytują nasze forum bo skąd wiedzieli o adopcji? Jedyna nadzieja, że się odezwą.
MonikaP - Sob 15 Paź, 2005 22:26
Chciałabym wyjaśnić jedną sprawę. W schronisku poznańskim jest ponad 400 psów. Nikt tam nie jest w stanie ani obserwować psa, ani dać gwarancji na to,jak się pies będzie zachowywał w nowym domu. Pani w biurze może tylko powiedzieć, ile pies orientacyjnie ma lat i jak długo jest w schronisku. To jest zapisane w karcie i ona nic więcej nie doda, bo sama psów nie zna.
To, co ja napisałam o tym bassecie, wynikało tylko i wyłącznie z mojej obserwacji.
Nie jest ani w złej kondycji, ani wychudzony. Ja nie byłam go w stanie sama podnieść, bo to kawał psa. Biegał po moim ogrodzie, podskakiwał do szafek w kuchni i nie zachowywał się jak zabiedzony staruszek.
Ewa napisała mi, że jest gotowa przyjąć do siebie psa nawet w złej kondycji fizycznej i psychicznej - nie uważam go za takiego, natomiast nie wiem, co miała na myśli Ewa.
Nie zgodzę się z tym, że adopcję uważa się za nieudaną mimo, że nie minęła nawet doba od przybycia psa do nowego domu. Czasem mijają miesiące zanim pies zaadaptuje się do nowego środowiska i z tym należy się liczyć biorąc zwierzaka po jakichś przejściach. Nie można się spodziewać, że 10-letni pies, który nie wiadomo, co w życiu przeszedł, będzie się w nowym domu zachowywał od pierwszych chwil jak młodzik prosto z dobrej hodowli i luksusowych warunków.
Ja mam dwie wysterylizowane suczki i wobec żadnej z nich pies się nie zachowywał tak, jak wobec Matyldy, więc uważam, że to jest zachowanie o podłożu dominacyjnym, a nie seksualnym.
MonikaP - Sob 15 Paź, 2005 22:30
Aha, jeszcze coś. Pies był u mnie przez parę godzin. W ciągu tego czasu nauczył się, że jedzenie jest moje, że ja pierwsza przechodzę w drzwiach i że gdy patrzę mu w oczy, to ma spuścić wzrok. Nie użalałam się nad nim, że biedny, nie głaskałam bez potrzeby, na spacerze szłam tylko tam, gdzie chciałam iść, a nie tam, gdzie on sobie tego życzył.
Jeśli znalazł się w miejscu, w którym poczuł, że może rządzić, po prostu zaczął to robić. I może w tym tkwi problem.
Hubertus - Sob 15 Paź, 2005 22:33
Agata napisał/a: | Ewa (od Matyldy) napisał/a: | poradźcie na co zwrócić szczególną uwagę:
Po pierwsze: żeby Matylda nie czuła się zdetronizowana,
Po drugie: żeby on poczuł się jak u siebie w domu. |
Ja bym osobiście przez pierwsze dwa dni zamieniła kolejność.
Czyli pierwsze co to bym zrobiła wszystko aby poczuł się jak u siebie w domu.
A Matylda głaskana, całowana i tulona potem powinna być 2 razy częściej niż zawsze. - U mnie się to sprawdziło niejednokrotnie !!!
Nowy psiak przez pierwsze dwa dni nie ma zakazów, to jest szok dla niego. A potem wprowadzam zasady. Co prawda Gapa nie miała u mnie zadnych zakazów, ale z nią to inna bajka. Była taka grzeczna, że przez tydzień to chyba tylko raz powiedziałam jej, że czegoś nie wolno.
A innym powiedziałam, że - "gość w dom, Bóg w dom" i musiały nawet ją do łóżka wpuścić
U mnie jest dużo zwierząt i stale psi goście, więc nie ma problemu z nowymi przybyszami. Tu Matylda zawsze była jedna, oczko w głowie, więc tysiące buziaków dziennie :lol: :lol: :lol: , ale nie w pierszej godzinie pobytu nowego psiaka Niech go najpierw potraktuje jak gościa, który się trochę zasiedział :lol: i uszanuje jego obecność. |
Sorry Agata, ale kompletnie nie zgadzam się z tym co napisałaś... [znów Ci się narażam ] szczególnie, że w innym temacie (cytat wyżej) nic w Twojej wypowiedzi nie wskazywało na to, że przewidujesz kłopoty....
Hubertus - Sob 15 Paź, 2005 22:45
MonikaP napisał/a: | Aha, jeszcze coś. Pies był u mnie przez parę godzin. W ciągu tego czasu nauczył się, że jedzenie jest moje, że ja pierwsza przechodzę w drzwiach i że gdy patrzę mu w oczy, to ma spuścić wzrok. Nie użalałam się nad nim, że biedny, nie głaskałam bez potrzeby, na spacerze szłam tylko tam, gdzie chciałam iść, a nie tam, gdzie on sobie tego życzył.
Jeśli znalazł się w miejscu, w którym poczuł, że może rządzić, po prostu zaczął to robić. I może w tym tkwi problem. |
Totalnie się z Tobą zgadam. Nie można oczekiwać, że w ciągu jednego dnia pies się "zaadoptuje".
Nowy osobnik w stadzie powinien poznać "zasady" i nie można mu pozwolić na wprowadzanie własnych.
Co do "Pies był u mnie przez parę godzin. W ciągu tego czasu nauczył się, że..." to sądze, że on świetnie zna "zasady" i należałoby ich się trzymać.
Freda "urabiałem" zaledwie tydzień. Z innej strony - Kasia opowiadała mi o przypadku gdzie pies zaakceptował nowy dom dopiero po około 3 miesiącach.... każdy taki przypadek trzeba rozpatrywac indywidualnie.
Myślę, że to dobry pomysł by go "zepchnąć" na koniec hierarchi. Oczywiśce całośc "z wyczuciem", żeby pies nie poczuł się odrzucony.
Agata - Sob 15 Paź, 2005 22:49
Hubertus napisał/a: | Agatko... Monika ostrzegała, że pies ma dominujący charakter...
a z drugiej strony, kto mógł przewidzieć, że będzie aż tak źle?
|
Hubercik - dominujący a dominujący to różnica !!!
Dlatego też zwróć uwagę na jednego mojego posta wcześniej w tym temacie - pytałam Moniki jak ta dominacja u niego wygląda !!!
Monika napisała tak, że każdy by się na to złapał.
A trzeba było powiedziedzieć tak i tak się zachowuje zgodnie z prawdą.
I powtarzam jeszcze raz - nikt mi nie powie, że psina w schronisku zębów przez 2 miesiące nie pokazywała i nagle ups u Ewy na podwórku rzuca się na jakiegoś psa, nie śpi nawet nie usypia na 10 minut, tylko przez kilkanaście godzin kopuluje wysterylizowaną sukę.
TO NIE JEST MOŻLIWE !!! No na tyle moi drodzy to ja psy znam.
Jeszcze raz przeczytajcie co odpowiedziała mi Monika na pytanie o dominacji tego psa ! Ale Monika nie przebywała z nim - wie to od ludzi ze schroniska, którzy przebywali przez cały czas z tą psiną i przypuszczam, że Monice też nie do końca powiedziano o nim prawdę, dlatego też na Monikę wcale nie jestem zła - tylko wybaczcie, ale na ludzi z tego schroniska :twisted: :!:
Krzysiu - przepraszam, ale nie mów mi, że Ewie nie powiedziałam, bo nie miałam czego powiedzieć i kiedy. Wszystko poszło tak szybko !
A Ewa rozmawiała chyba ze sto razy z panią ze schroniska i z Moniką zanim psinę przygarnęła.
No dobra, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko trzeba szybko ratować sytuację.
Ewa jutro zawozi psinę na Paluch. Ja ekspresowo zajmuję się jego adopcją a w międzyczasie buduję dla niego kojec. Jeśli nie znajdzie się dla niego domu to ja za tydzień go biorę, bo na Paluchu zgnić mu nie dam :!: No do tego nie dopuszczę, czy zęby pokazuje czy nie, czy jest chudy, chory i z dziwnym sposobem bycia to nie pozwolę aby go tam np. uśpili :!: Przed nim jest jeszcze kila lat życia i powinien w spokoju ich dożyć :!:
MonikaP - Sob 15 Paź, 2005 22:53
I, Agato, zanim zaczniesz kogokolwiek oskarżać, weź głęboki oddech i policz do 10. Ten basset od paru tygodni siedział w boksie z dwoma innymi psami i nic się nie działo. Nikt tam nikogo nie zagryzł, nie zgwałcił ani nie uszkodził w inny sposób. Specjalnie siedziałam przy jego boksie, żeby móc Wam coś o nim napisać - i zwróciłam uwagę na to, że nie boi się psów większych od siebie oraz że wykazuje wobec nich zachowania dominacyjne. NIKT w schronisku nie mógłby Ci udzielić ŻADNYCH informacji na jego temat, bo tam nie ma nikogo, kto psy obserwuje, chyba, że siedzą w schronisku bardzo długo i pracownicy zdążą je lepiej poznać. Ja od prawie roku zajmuję się stroną internetową schroniska, robię zdjęcia zwierzętom, biorę udział w procesie adopcyjnym, odpowiadam na pytania na forum schroniska i mailowo, stąd staram się psy obserwować. ŻADNE z zachowań opisanych przez Ewę nie miało miejsca ani w schronisku, ani u mnie w domu.
Ewa napisała mi, że zdaje sobie sprawę z tego, że może być ciężko, ale że jest gotowa podjąć wyzwanie. Dlaczego więc poddaje się po paru godzinach?
MonikaP - Sob 15 Paź, 2005 23:00
CO PROSZĘ?????
Agato, przecież Ty go nawet nie widziałaś!!!! Jakim prawem ferujesz wyroki nie wiedząc, o czym piszesz???
Ewa nie rozmawiała z nikim ze schroniska, natomiast wymieniła ze mną kilka maili i rozmawiałyśmy telefonicznie. Ewa była zdecydowana na adopcję tego psa ZANIM jeszcze napisałam jej cokolwiek o jego charakterze,a nawet, gdy już to zrobiłam, nie wywarło to na niej żadnego wrażenia, bo mnie o nic nie pytała w związku z jego dominującym charakterem. Podkreślałam parę razy w rozmowach i w mailach, że to nie jest moim zdaniem łatwy pies, ale ona nie miała do tego żadnych uwag ani pytań.
Po prostu nie mogę uwierzyć w to, co tu czytam.
Agata napisał/a: | Hubertus napisał/a: | Agatko... Monika ostrzegała, że pies ma dominujący charakter...
a z drugiej strony, kto mógł przewidzieć, że będzie aż tak źle?
|
Hubercik - dominujący a dominujący to różnica !!!
Dlatego też zwróć uwagę na jednego mojego posta wcześniej w tym temacie - pytałam Moniki jak ta dominacja u niego wygląda !!!
Monika napisała tak, że każdy by się na to złapał.
A trzeba było powiedziedzieć tak i tak się zachowuje zgodnie z prawdą.
I powtarzam jeszcze raz - nikt mi nie powie, że psina w schronisku zębów przez 2 miesiące nie pokazywała i nagle ups u Ewy na podwórku rzuca się na jakiegoś psa, nie śpi nawet nie usypia na 10 minut, tylko przez kilkanaście godzin kopuluje wysterylizowaną sukę.
TO NIE JEST MOŻLIWE !!! No na tyle moi drodzy to ja psy znam.
Jeszcze raz przeczytajcie co odpowiedziała mi Monika na pytanie o dominacji tego psa ! Ale Monika nie przebywała z nim - wie to od ludzi ze schroniska, którzy przebywali przez cały czas z tą psiną i przypuszczam, że Monice też nie do końca powiedziano o nim prawdę, dlatego też na Monikę wcale nie jestem zła - tylko wybaczcie, ale na ludzi z tego schroniska :twisted: :!:
Krzysiu - przepraszam, ale nie mów mi, że Ewie nie powiedziałam, bo nie miałam czego powiedzieć i kiedy. Wszystko poszło tak szybko !
A Ewa rozmawiała chyba ze sto razy z panią ze schroniska i z Moniką zanim psinę przygarnęła.
No dobra, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko trzeba szybko ratować sytuację.
Ewa jutro zawozi psinę na Paluch. Ja ekspresowo zajmuję się jego adopcją a w międzyczasie buduję dla niego kojec. Jeśli nie znajdzie się dla niego domu to ja za tydzień go biorę, bo na Paluchu zgnić mu nie dam :!: No do tego nie dopuszczę, czy zęby pokazuje czy nie, czy jest chudy, chory i z dziwnym sposobem bycia to nie pozwolę aby go tam np. uśpili :!: Przed nim jest jeszcze kila lat życia i powinien w spokoju ich dożyć :!: |
Hubertus - Sob 15 Paź, 2005 23:04
MonikaP napisał/a: | Dlaczego więc poddaje się po paru godzinach? |
Właśnie... dlaczego?
Został popełniony wielki błąd. Pies został zabrany z jednego schroniska gdzie miał już swoje miejsce i ustaloną hierarchię. Teraz trafi do nowego "środowiska" - do napakowanego psami schroniska na Palauchu.
Niech ktoś postawi się na miejscu tego psa...
Za szybko się poddajesz Ewo!!!
Agatko powinna wesprzec jakoś Ewę i pomóc jej przetrwać te kilka pierwszych najtruniejszych dni, a nie tak szybko rezygnować i wybierać łatwiejszą (dla Ewy) drogę odsyłając psa do schroniska.
Agata - Sob 15 Paź, 2005 23:14
Hubert - czytaj co napisałam !
On wszedł do domu i jak tylko przekroczył próg zaczął "walkę" z Matyldą, która trwa bez ustanku do tej pory :!:
Ewa nie zdążyła nawet pokazać mu zasad a on już skaleczył jej poważnie odbyt powodując krwotok taki, że suka nie mogła się załatwić, poprostu ją zgwałcił a przy następnej prbie skaleczył jej łapę.
Co jak co, ale Ewa jest mądra i wie jak postępować z psami, tyle było mówione na forum o dominacji, więc nie zarzucajcie jej proszę, że robi coś nie tak. Oj, gdybyście ją słyszeli przez telefon dzisiaj kilka razy przerażona do mnie dzwoniła i roztrzęsiona, to też byście takie stanowisko jak ja zajęli w tej sprawie. Tak mi jej szkoda, jeszcze jej takiej nigdy nie słyszałam :shock:
A Monika, nie mów proszę że pies jest w dobrym stanie, bo to już podwaza to co napisałaś, że on u Ciebie tak doskonale się zachowywał, bo wierzyć mi się nie chce. Bo jeśli Ewa dzwoni i mówi, że pies jest w fatalnym stanie i można się na nim uczyć anatomii, to wybacz ale ja Ewie wierzę. Ale jego stan fizyczny nikomu w nim nie przeszkadza, tym bardziej Ewie, bo to wszystko jest do naprawienia :!:
Tutaj chodzi tylko o jego zachowanie :!:
A i jeszcze jedno - Ewa dzwoniła do kilku weterynarzy i byli zszokowani jego zachowaniem w stosunku do Matyldy. Sterylizację odradzali, bo taki wiek i stan jego fizyczny !!!
A to, że w schronisku jest tyle psów - Monika zobacz ile psów jest w Celestynowie, czy wiesz Monika, że Celestynów to największe schronisko w całej Europie. I tam właśnie jakoś potrafiono mi przez 3 dni Baltazara przetrzymać, by w tym czasie zwrócić szczególną uwagę na niego i sprawdzić jego zachowanie.
Mirka - Sob 15 Paź, 2005 23:19
Hubert podpisuję sie pod Twoim postem obiema rękami,ja tez niedawno wzięłam psa ze schroniska i wiem że nie jest łatwo,ale nie oddałabym juz psa po raz drugi do schroniska.,obojetnie co by sie działo,trzeba przeczekać,bardzo trudna sytuacja
Agata - Sob 15 Paź, 2005 23:28
Hubertus napisał/a: | Agatko powinna wesprzec jakoś Ewę i pomóc jej przetrwać te kilka pierwszych najtruniejszych dni, a nie tak szybko rezygnować i wybierać łatwiejszą (dla Ewy) drogę odsyłając psa do schroniska. |
Hubert - proszę nie denerwuj mnie, bo Ewa była już gotowa jechać do Poznania aby go tam oddać !!!
To jest jedyne rozwiązanie, bo ja za tydzień po niego do Poznania nie pojadę. Mogę go zabrać, ale jak mu kojec przygotuję a to może być zrobione tylko w weeckend a ten już prawie minął. Jutro nie zdążę !!!
Więc następny. Przez ten czas Ewa powiedziała, że sobie nie poradzi, wierz mi że dziewczyna jest ZAŁAMANA i sobie nie radzi :!:
Jakie w takim razie widzisz rozwiązanie by pomoc Ewie, Matyldzie i temu psiakowi
Zrobię to co mi powiesz, ale Ewa powiedziała, że on u niej nie może być nawet chwili dłużej :!:
Ja naprawdę próbowałam ją wspierać i nawet wracając od Buby miałam do niej podjechać, ale musiałam jechać ze swoim psem do weterynarza.
Może podjadę do niej jutro i zobaczę co się tam dzieje.
Ale Monika nie mów mi, że psa nie widziałam i nie mogę się wypowiadać, bo Ewie wierzę :!:
MonikaP - Sob 15 Paź, 2005 23:31
Agato, mnie nie interesuje to, co się dzieje w Celestynowie. Schronisko jest w Poznaniu, jest to schronisko komunalne i pracownicy zajmują się tam głównie sprawami porządkowymi "wokół" psów.
Wczesnym popołudniem Ewa na moje pytanie SMSowe, jak pies, odpowiedziała telefonem - skarżyła się, że pies napastuje Matyldę, ale przyznała, że na spacerze nie było między nimi żadnych konfliktów. Powiedziała, że podeszła z nim do weta, który stwierdził, że pies jest w dobrym stanie, że oczy nie są takie złe, natomiast ma coś z napletkiem (sczerniały?), ale na tym się nie znam, bo zawsze miałam suczki.
Pies na pewno nie jest wychudzony, zresztą w schronisku psy są karmione aż zbyt obficie i tłusto, więc tam po prostu nie ma chudych psów. Jest duży, ciężki i silny, chyba, że ja się zupełnie nie znam na psach.
Ewa mówiła mi też, że rozmawiała z wetem o kastracji i nie widział przeszkód. Na ew. stan jego serca to ja zwróciłam jej uwagę, sugerując, żeby wet najpierw dokładnie go osłuchał, żeby wiedzieć, czy pies w tym wieku nie ma problemów z krążeniem. Powiedziałam jej, że może mieć kłopoty ze stawami, bo nie potrafił wejść do wysokiego samochodu, a "popychany" z tyłu warczał i wyraźnie czuł dyskomfort. Jednak takie dolegliwości są charakterystyczne dla tego wieku i nie ma co się dziwić.
Dopiero pod wieczór Ewa zadzwoniła rozżalona, że pies skaleczył Matyldę (swoją drogą, wybacz, Agato, ale sądzę, że pies, nawet najbardziej pobudzony, nie będzie do kopulacji wybierał odbytu), długo rozmawiałyśmy, zaproponowałam, że skoro nie ma dostępu do netu, to napiszę o jej problemach na forum i poproszę Was o pomoc.
Natomiast podejrzewam, że Ewa nigdy nie była w schronisku i po prostu bardzo niewiele wie o życiu takich psów. Sądziła, że wiadomo, czym był żywiony w poprzednim domu (tak, jakby psy trafiały tam z karteczkami na szyi, albo były odprowadzane przez troskliwych opiekunów opowiadających wszem i wobec o upodobaniach piesków), dziwiła się,że on nie chce się bawić zabawkami po paru godzinach od przybycia, że wyje i szczeka, gdy ona wychodzi z domu.
Hubertus - Sob 15 Paź, 2005 23:33
Agata napisał/a: | Hubert - czytaj co napisałam !
On wszedł do domu i jak tylko przekroczył próg zaczął "walkę" z Matyldą, która trwa bez ustanku do tej pory :!:
Ewa nie zdążyła nawet pokazać mu zasad a on już skaleczył jej poważnie odbyt powodując krwotok taki, że suka nie mogła się załatwić, poprostu ją zgwałcił a przy następnej prbie skaleczył jej łapę. |
Już kompletnie tego nie rozumiem. Tyle się mówi o tym jak ciężko się rozmnażają bassety (że trzeba im w "tym" pomagać) a tu sie okazuje, że rachu ciachu i pies zgwałcił suczkę.... a gdzie był wtedy własciciel?
Agatko ja wymiękam, bo zwyczajnie nie rozumiem juz tej sytuacji. Fizycznie niemożliwym wydaje mi sie, że pies tak po prostu na oczach właścicieli zgwałcił ich suczkę... i dlaczego nie interweniowali?
W tej sytuacji rzeczywiście wydaje się, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest oddanie psa. Choć z tego co tu wyczytałem uważam, że Ewie zabrakło wiedzy "o psach schroniskowych"
PROSZĘ SKOŃCZCIE JUŻ DYSKUSJĘ "KTO POWIEDSZIAŁ CO".
Obie rozmawiałyście z Ewą i obie prezentujecie diametralnie odmienne wersje. Tak więc proszę o zakończenie tej dyskusji, bo ona do niczego nie prowadzi. Poczekamy na powrót Ewy i na jej wersję. tego co działo się w jej domu
MonikaP - Sob 15 Paź, 2005 23:36
Hubertus napisał/a: | Agata napisał/a: | Hubert - czytaj co napisałam !
On wszedł do domu i jak tylko przekroczył próg zaczął "walkę" z Matyldą, która trwa bez ustanku do tej pory :!:
Ewa nie zdążyła nawet pokazać mu zasad a on już skaleczył jej poważnie odbyt powodując krwotok taki, że suka nie mogła się załatwić, poprostu ją zgwałcił a przy następnej prbie skaleczył jej łapę. |
Już kompletnie tego nie rozumiem. Tyle się mówi o tym jak ciężko się rozmnażają bassety (że trzeba im w "tym" pomagać) a tu sie okazuje, że rachu ciachu i pies zgwałcił suczkę.... a gdzie był wtedy własciciel?
Agatko ja wymiękam, bo zwyczajnie nie rozumiem juz tej sytuacji. Fizycznie niemożliwym wydaje mi sie, że pies tak po prostu na oczach właścicieli zgwałcił ich suczkę... i dlaczego nie interweniowali?
W tej sytuacji rzeczywiście wydaje się, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest oddanie psa. |
Tak, jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest oddanie psa, bo najwyraźniej to nie jest dom dobry dla niego.
Dobre pytanie, Hubercie, co robili w tym czasie opiekunowie? Bo gdy u mnie ten pies chciał zrobić coś, co nie było po mojej myśli, po prostu huknęłam raz i drugi, i przestawał.
Hubertus - Sob 15 Paź, 2005 23:48
ja bym go zwyczajnie palną w łeb... a jakby pokazał zęby.... [ale tak jak napisałem wcześniej - trudno ocenić sytuację jak się je nie widzi]
tu mi sie przpomina sytuacja ze zlotu, gdzie brakowało konkretnej reakcji na agresje wśród bassetów, gdzie na gryzące się psy jedyna reakcją właściciela było "ojej, ojej"
nic tu po mnie już dziś - czas iść spać :thx
ps. poczekajmy na Ewę i jej opowiadanie
MonikaP - Sob 15 Paź, 2005 23:53
Hubertus napisał/a: | ja bym go zwyczajnie palną w łeb... a jakby pokazał zęby.... [ale tak jak napisałem wcześniej - trudno ocenić sytuację jak się je nie widzi]
tu mi sie przpomina sytuacja ze zlotu, gdzie brakowało konkretnej reakcji na agresje wśród bassetów, gdzie na gryzące się psy jedyna reakcją właściciela było "ojej, ojej" : |
Hm, to ciekawe, bo Ewa twierdziła, że na zlocie wszystkie bassety zachowywały się jak baranki, razem spały, razem jadły i panowała tam ogólna sielanka.
Hubercie, w tym sęk, że przy mnie ten pies nie pokazał zębów. Nie pokazywał ich też w boksie - ani wobec ludzi, ani wobec innych psów.
MonikaP - Sob 15 Paź, 2005 23:56
Agato, uważam, że jeśli Ewa i Ty chcecie pomóc temu psu, to oddanie go do schroniska jest najgorszym rozwiązaniem. Tam pójdzie pewnie na kwarantannę i przez najbliższe dwa tygodnie go nie wydostaniesz. O stresie nie wspomnę.
Czy do czasu znalezienia mu nowego domu nie mógłby zamieszkać w jakimś hotelu dla psów?
Agata - Nie 16 Paź, 2005 00:02
Hubertus napisał/a: | Już kompletnie tego nie rozumiem. Tyle się mówi o tym jak ciężko się rozmnażają bassety (że trzeba im w "tym" pomagać) a tu sie okazuje, że rachu ciachu i pies zgwałcił suczkę.... a gdzie był wtedy własciciel?
Agatko ja wymiękam, bo zwyczajnie nie rozumiem juz tej sytuacji. Fizycznie niemożliwym wydaje mi sie, że pies tak po prostu na oczach właścicieli zgwałcił ich suczkę... i dlaczego nie interweniowali?
|
No właśnie :!:
I to jest bardzo dziwne, ale z tego co Ewa mi mówiła to on przez cały czas ją kopuluje a Ewa przez cały czas go powstrzymuje i zciąga go z Matyldy.
Ewa dała mu relanium i w końcu usnął :thx
Ale to za kilka godzin przestanie działać i co wtedy - walka od początku.
Dzwoniłam przed chwilą do Ewy i ustaliłyśmy, że jutro Piotr pojedzie do OBI, kupi materiały na kojec - siatkę, paliki, deski i takie tam, podjedzie po Zbyszka Ewy, jeśli ten będzie miał czas Piotrowi pomóc i zbudują mu kojec i domek. A potem pojadę do Ewy i go zabiorę do siebie.
Jutro cały dzień miałam zajęty i umówiony, ale nie ma wyjścia, to chyba jedyne rozwiązanie :?
MonikaP - Nie 16 Paź, 2005 00:09
Przepraszam Cię bardzo, Agato, ale dlaczego wobec tego nie robił tego z moim suczkami? Owszem, podszedł do nich - jedna mu się odwarknęła, a druga po prostu uznała, że taki pies jej się nie podoba i uciekła - nie gonił jej, nie napastował.
Ewa powiedziała mi, że psy na siebie powarkują i poszczekują (słyszałam zresztą w tle szczekanie), a samiec próbuje kryć Matyldę. Zwróciłam jej uwagę, że może to być próba ustalenia hierarchii w nowym miejscu, próbowałam doradzić, jak można reagować...
Agata - Nie 16 Paź, 2005 00:29
MonikaP napisał/a: | Przepraszam Cię bardzo, Agato, ale dlaczego wobec tego nie robił tego z moim suczkami? Owszem, podszedł do nich - jedna mu się odwarknęła, a druga po prostu uznała, że taki pies jej się nie podoba i uciekła - nie gonił jej, nie napastował.
|
A skąd ja mogę wiedzieć. - Trzeba było zostawić go sobie jeszcze przez dobę i może by wyszło szydło z worka.
a druga po prostu uznała, że taki pies jej się nie podoba i uciekła - nie gonił jej, nie napastował.
I Matylda też uciekła a on ją gonił.
Gonił i napastował, napastował i kopulował, i co Ty na to ?
Dlaczego ?
Też nie wiem, dziwne pytania zadajesz Monika.
Jak Ewa je rozdzieliła to piszczał za drzwiami i drapał, a rozdzieliła tylko dlatego by Matylda mogła odpocząć przez chwilę. Potem wypuściła i od nowa. Matylda za meble, kwiatek a on za nią. Skaleczył odbyt, skaleczył łapę. No daj spokój, przecież Ewa nie będzie Matyldy wychowywać ani krzyczeć na nią i kazać się odwarkiwać. To by była jakaś pomyłka :shock:
Matylda jest bardzo łagodną suczką, grzeczną i spokojną.
Przyszedł do jej domu jakiś nowy facet - zdominował ją i tyle. Ale on ją dominuje przez cały czas mimo to, że Matylda mu uległa. Potem, ale nie jestem tego pewna - zaznaczam, raz mu się odgryzła bo była już strasznie zmęczona, to się ścięły i on dalej na niej jeździł.
Dlaczego Monika, fachowcu, doskonały znawco psów - powiedz.
MonikaP - Nie 16 Paź, 2005 00:51
Moja suczka po prostu obróciła się na pięcie i poszła sobie, bo najwyraźniej uznała basseta za jakieś dziwne stworzenie, nie przypominające psa.
Dlaczego miałam go sobie zostawić jeszcze przez dobę? Pierwszy mail w jego sprawie dostałam od Ewy 11.10, gdy w tym wątku pokazałam jego zdjęcia, ona od razu była zdecydowana na adopcję, bo "jest taki jak sobie wymarzyła". Ponieważ uważała, że pies nie powinien jechać pociągiem, a ja akurat dowiedziałam się o kimś, kto jedzie z W-wy do Poznania i wraca tego samego dnia, napisałam jej o tym, a ona błyskawicznie skontaktowała się z tym panem i umówiła na odbiór psa w W-wie.
Zwróć uwagę na to, że kłopoty z psem u Ewy zaczęły się nie po paru dniach, a niemal od razu po wejściu do domu (ale na dworze było OK). Dlaczego u mnie tych problemów nie było?
Ewa powiedziała mi, że psy na siebie warczały i próbowały się gryźć, a potem samiec chciał kryć Matyldę - dla mnie zachowanie dominacyjne - to wynika z sytuacji. Być może Ewa i inne osoby w domu dodawały psom stresu właśnie przez histeryczne zachowanie i szarpanie się z nimi.
Podkreślam po raz kolejny - Ewa ani razu nie zapytała mnie, czy dobrze robi biorąc psa dominującego. W chwili, gdy się dowiedziała, że jest do adopcji bassetka, którą chciała wziąć Basia ( ale nie wzięła, bo sunię ktoś adoptował w międzyczasie) oraz drugi pies, samiec, była od razu zdecydowana na adopcję psa. ZANIM wiedziała o nim cokolwiek.
I proszę, nie pisz, że rozmawiała z kimkolwiek ze schroniska, bo ani nikt stamtąd mi o tym nie mówił, ani sama Ewa nic mi o tym nie wspominała, zwłaszcza, że decyzję podjęła błyskawicznie i bez zastanowienia.
Agata - Nie 16 Paź, 2005 00:52
Jedno co Ci Monika jeszcze powiem - nie znasz Ewy, a ja ją znam.
I ona pomaga zawsze wszystkim, więc nie na miejscu uważam z Twojej strony krytyka co do jej postępowania wobec tej sytuacji.
Nie ważne jest teraz nasze przekomarzanie się, bo nie tędy droga.
Teraz trzeba pomóc Ewie i temu psiakowi.
Idę spać, bo jutro w razie co po telefonie od Ewy bierzemy się do roboty, ale tylko wtedy, gdy Piotr będzie miał fizyczną pomoc, bo sam nie da rady :!: Ja mogę to sfinansować, ale mimo szczerych chęci fizycznie nie mogę się do tego przyłożyć, bo od kilku dni bardzo się źle czuję.
Zapewnię mu opiekę i będę szukać nowego domu, takiego bez zwierzaków.
Miłej nocy.
Hubertus - Nie 16 Paź, 2005 07:13
Dziendoberek!
To ja zacznę dziś z trochę innej beczki....
Coś mi właśnie przyszło do głowy.
Czy sunia Ewy nie ma upławów z wiadomej okolicy ?
Przy niedokładnie wykonanej sterylizacji może dojść do infekcji, w efekcie której pojawiają się upławy o dość intensywnym (dla psa) zapachu.
Suczka moich sąsiadów (bokserka) miała ropomacicze i została wysterylizowana. Pomimo tego Fred jak ją zobaczy to dostaje "szału" jakby była w cieczce. Szczerze mówiąc na suczki w cieczce nie reaguje tak zapalczywie jak na tą jedną - a właśnie u niej pojawiły się upławy i to one tak Freda "pobudzają".
Może tu mamy podobną sytuację?
Tylko nie piszcie już "kto powiedział co"
i nie obrażajcie się nawzajem, bo to do niczego nie prowadzi
pozdrawiam
ps. a gdzie się podziali nasi "behawioryści" i znawcy rasy
Magda i Rudolf - Nie 16 Paź, 2005 08:54
Sluchajcie no wlasnie bo to jest troche nie mozliwe ze on kopuluje wysterlizowana suczke od dwoch dni, to jest cos nie tak, tak jak Hubert mowi , skoro u Moniki sytuacja byla inna z sukami to cos jest nie tak.
Uwazam ze w tym przypadku zabraklo informacji i wiedzy na temat psa ze schroniska, biorac psa ze schroniska musimy byc przygotowani na WSZYSTKO. Dam przyklad,Moi rodzice wzieli owczarka ze schroniska, po miesiacu okazalo sie ze ma padaczke, nigdy go nie oddali,leczyli , opiekowali sie, byl u nich do konca swoich dni, to co przezyli, ile nocy nie przespali, ile razy jezdzili z nim na pogotowie to tylko oni wiedza. Jestem przekonanan ze Ewa chciala jak najlepiej ale tu ewidentnie zabraklo wiedzy i informacji, to przeroslo Ewe bo jestem pewna ze mowiac ze nie boi sie psa dominujacego nie wiedziala tak naprawde co to moze znaczyc.
Skoro Ewa nie jest w stanie zapanowac nad ta sytuacja to nie ma innego wyjscia jak znalezc mu nowy dom, chociaz ja bym sie tak szybko nie poddala, zawsze mozna znalezc wyjscie z sytuacji.
Tak jak napisala Mirka pies ze schroniska to ciezka sytuacja!
Dziewczyny nie kloccie sie juz wiecej to nie ma sensu!
Agata jestes kochana !!
magda
Gość - Nie 16 Paź, 2005 09:58
Naprawde nie wiem po co to gdybanie i słowa które nie są miłe zarówno dla jednej strony jaki i dla drugiej. Teraz trzeba pomóc Ewie i to jest najważniejsze. Czy ktos mógłby mi podac numer do Ewy????????????. Wydaje mi sie że może Ewa nie wie jak postępowac z dominującym psem. Matylda zawsze była spokojna i grzeczna a Ewa nie wygląda na osobę która używa mocnej ręki czy nawet głosu może kilka wskazówek i podpowiedzi pomogłoby załagodzić sprawę. Oczywiście nie mam tu namyśli żadego bicia czy przemocy fizycznej (wolę się zabezpieczyć żeby mi czegoś czegoś nie zażucił) ale ktoś kto nie ma psa dominującego w domu to nie wie jakie to trudne i skomplikowane i wymagające konsekwencji i cierpliwości zadanie.
Gość - Nie 16 Paź, 2005 10:02
Kurcze Przepraszam nie zalogowało mnie. Ta wypowiedz wyżej to była moja wypowiedz. Aleksander
Gość - Nie 16 Paź, 2005 10:39
Niestety nam tutaj bardzo trudno obiketywnie coś stwierdzać czy radzić. Próbowałam poszukać czegoś o podobnej sytuacji w moich książkach ale nic takiego nie znalazłam. Ale przypomniałam sobie, że mam panią behawiorystkę właśnie w konstancinie. Układa doga niemieckiego mojej koleżanki. Tylko jej tel. ma m w pracy niestety. Co prawda nie wiem na ile się to zda bo Ewa już zdecydowana jest na oddanie Belfra, ale w pon. napisze na forum do niej kontakt.
Buba - Nie 16 Paź, 2005 10:43
co jest z tym logowaniem? to powyżej to ja - Buba
Ewa z Matyldą i Bobem - Nie 16 Paź, 2005 12:13
Dziś jest troszeczkę lepiej...
Wyspał się dziś w nocy, a co za tym idzie i Matylda - bo odkąd on do nas przyjechał nie zdrzemneli się nawet na chwilę. Ja nie spałam całą noc z piątku na sobotę... Już już wydawało się, że przysypia, ale podnosił głowę, spoglądał na Matyldę i w najlepszym razie zaczynał do niej piszczeć.
Wczoraj byłam już bardzo zdesperowana, rozkrwawił jej podczas jednej z akcji odbyt, skaleczył ją prawdopodobnie pazurem w tylną prawą łapkę - krew się polała, ja nie jestem histeryczką, ale już po prostu nie wytrzymałam...
Dziś kilka razy na nią wchodził, ale ona już pokazała żeby na serio... Unika go, jakikolwiek kontakt nawiązują tylko poza domem, ale na spacerach nie mogę go puścić ze smyczy, bo zaczyna z nią znowu - lub co gorsza jest bojowo nastawiony do innych psów.
Nigdy jej takiej nie widziałam a jest dla mnie bardzo ważna i wiecie to napewno.
To nie jest tak, że ja z góry założyłam, że się nie uda. Próbuję, ale jednocześnie prosiłam Agatę, żeby nie zdejmowała ogłoszenia z Basset S.O.S. i ja rozwieszę ogłoszenia w lecznicach i gdzie się da - może znajdzie nowy dom. Napewno nie wyrzucę go na ulicę...
To prawda, że napisałam do Moniki, że jestem gotowa przyjąć psa w złej kondycji fizycznej i psychicznej, ale spodziewałm się, zwłaszcza czytając, że jest wycofany, że to będzie chłopak zagubiony, spragniony pieszczot, że nie będzie się zachowywał jakby gwałcił suczki przez całe swoje życie.
A co o nim samym mogę napisać?
Napewno mieszkał w domu, jest przyuczony do czystości, sygnalizuje chęć wyjścia za potrzebą.
Umie chodzić na smyczy, reaguje na komendy wróć, zostań i in. te bardziej podstawowe.
Ma wilczy apetyt, co mnie akurat nie dziwi.
Nie reaguje na żadne z popularniejszych psich imion.
Nie wiem jak to dalej będzie...
Ale faktycznie jedyną osobą która zaproponowała pomoc była Agata
MonikaP - Nie 16 Paź, 2005 12:30
Niezmiennie każdej osobie, która ma problemy z ustaleniem hierarchii w domu, w którym mieszka pies polecam książkę "Okiem psa", ale zapewne wszyscy tu piszący znają ją doskonale. Dobrze byłoby wcielać w życie zasady w niej przedstawione.
Pies, bez względu na to, czy ze schroniska, czy z hodowli nie potrzebuje wielkich porcji pieszczot, użalania się nad nim czy robienia z niego centrum uwagi - w ten sposób z każdego można zrobić psa dominującego. On potrzebuje poczucia posiadania swojego miejsca w stadzie i mimo, że oczywiście będzie od czasu do czasu próbował poprawić sobie pozycję, to będzie czuł się bezpiecznie wiedząc, że ma przewodnika. Przewodnikiem musi być człowiek, niezależnie od tego, czy pies jest amstaffem, jamnikiem, yorkiem czy "słodkim" bassetem.
Ewo, czy Matylda miała pełną kastrację, czy była tylko sterylizowana? A może zostały jakieś resztki jajnika (co się zdarza) i pies czuje mimo wszystko zapach suczki? Bo jeśli suka nie ma cieczki, to próby kopulacji mają raczej podłoże dominacyjne.
Pozwól Matyldzie pokazać zęby na serio - wchodząc w tym momencie między psy uniemożliwiasz im ustalenie hierarchii, a to należy tylko i wyłącznie do nich.
Ewa z Matyldą i Bobem - Nie 16 Paź, 2005 12:31
Bardzo proszę więc nie krytykujcie mnie tylko pomóżcie znaleźć mu naprawdę dobry, docelowy już dom...
MonikaP - Nie 16 Paź, 2005 13:36
Ewa (od Matyldy) napisał/a: | Bardzo proszę więc nie krytykujcie mnie tylko pomóżcie znaleźć mu naprawdę dobry, docelowy już dom... |
Rozumiem, że nawet nie chcesz spróbować...skreśliłaś tego psa już po paru godzinach...
Agata - Nie 16 Paź, 2005 13:56
Ewunia, jeśli Zbyszek nie może pomóc, bo chory to może Alexa zgwałcę na przyszły weekend i z Piotrem powalczą. To na prawdę dwie, trzy godzinki i domek dla niego będzie elegancki z dużym kojcem, bo metr/metr odpada !!! Wtedy psina w razie "ataków" na moje stado może być odizolowana. Jeśli nikt przez tydzień się po niego nie zgłosi to ja go wezmę do siebie, by Ciebie odciążyć, ale te kilka dni w razie co będziesz musiała przetrzymać. Ewunia - jeszcze kilka dni.
Wytrzymaj proszę !!!
Ale do Poznania, do tego schroniska co o swoich psach nic nie wiedzą - proszę nie odwoź !!! Obiecuję, że się nim zajmę i daję słowo, że dobry dom mu znajdę tylko daj mi kilka dni. Bo tylko na przygotowanie mu tego mamy sobotę i niedzielę.
Piotr w tygodniu wychodzi jak jest ciemno i wraca jak już jest ciemno.
Owszem, mogę wziąć kogoś z okolicy do zrobienia kojca i domku, i nie o kasę tu chodzi, ale o to że w okolicy myślą, że mam ostre psy :wink:
I żadnemu sąsiadowi nie pozwalam się zbliżać, zresztą każdy się boi.
A mi to bardzo pasuje :!: Niech tak myślą :!:
MonikaP - Nie 16 Paź, 2005 14:00
Agato, czy zgodnie ze swoją wczorajszą deklaracją byłaś dziś u Ewy i widziałaś tego psa? Czy dalej oceniasz go tylko "na odległość"?
Shady - Nie 16 Paź, 2005 14:33 Temat postu: Kierowca Witam,
ja pozwole sobie swoje trzy gorsze dorzucić... Pies starawy, ze schroniska, po ciężkiej dość podróży w skrzyni Sprintera ma prawo do dziwnych zachowań. Jak wysiadł z samochodu to był potulny i grzeczny, za to suka na niego powarkiwała.
Nie wiem, jak można było dopuścić do tego, żeby pies rozkrwawił suce odbyt swoimi "akcjami". W takich sytuacjach trzeba reagowac i psa karcić.
Jeżeli ktoś sobie wyobraża, że weźmie psa ze schroniska i wszystko będzie cacy i poukładane, to może się grubo pomylić. Taki pies wymaga - niestety - bardzo często dużo wysiłku, żeby zaaklimatyzować go w domu. Trzeba go mieć na oku, pokazywac mu co wolno, a przede wszsytkim, czego nie wolno. Nie mam zamiaru krytykować Cię Ewo, ale mam wrażenie, że chyba nie jesteś gotowa, żeby podjąć wysiłek. Pies trafił do domu w piatek w nocy, a w zasadzie w sobotę rano (było coś przed pierwszą w nocy), nie minęła jeszcze niedziela, a dla Ciebie okazuje się, że jest to przypadek bez szans... troszkę szkoda...
Pozdrawiam
Wojtek
Agata - Nie 16 Paź, 2005 15:00
MonikaP napisał/a: | Agato, czy zgodnie ze swoją wczorajszą deklaracją byłaś dziś u Ewy i widziałaś tego psa? Czy dalej oceniasz go tylko "na odległość"? |
Monika odczep się proszę ode mnie, bo ja już jak zauważyłaś z Tobą zakończyłam dyskusję.
Przykro mi to mówić, ale uważam Cię za nieprawdomówną osobę !
I dlatego też nie chcę konkretnie z Tobą już rozmawiać, bo do niczego to nie prowadzi.
Bardzo się źle czuję i nie jestem w stanie sama poprowadzić samochodu.
Jak się poczuję na tyle aby wsiąść za kierownicę to do Ewy podjadę.
Tak Monika, oceniam go na odległość, wierzę Ewie !!!
A to co napisałaś uważam za śmieszne !
Wybacz, ale z natury jestem szczerą osobą i nie będę tu zciemniać tylko piszę co uważam - chyba to uczciwe z mojej strony, nie uważasz ?
MonikaP - Nie 16 Paź, 2005 15:01
Wojtku, Ewa uważała, że jest to przypadek bez szans już w sobotę po południu, zanim nawet minęła doba od jego przyjazdu i z tego, co tu napisała wynika, że nawet nie będzie próbowała zadać sobie trudu, by cokolwiek zmienić - zauważ, że ona nie prosi o pomoc w "okiełznaniu" tego psa, tylko o zabranie go z jej domu :-(
MonikaP - Nie 16 Paź, 2005 15:04
Agata napisał/a: | MonikaP napisał/a: | Agato, czy zgodnie ze swoją wczorajszą deklaracją byłaś dziś u Ewy i widziałaś tego psa? Czy dalej oceniasz go tylko "na odległość"? |
Monika odczep się proszę ode mnie, bo ja już jak zauważyłaś z Tobą zakończyłam dyskusję.
Przykro mi to mówić, ale uważam Cię za nieprawdomówną osobę !
|
Uważasz mnie za nieprawdomówną osobę??? A można wiedzieć, na jakiej podstawie?
Magda i Rudolf - Nie 16 Paź, 2005 15:09
Agata, prosze jak bedziesz u Ewy spojrz na ta cala sytuacje realnie, moze Ewa rzeczywiscie za bardzo sie spieszy, wiesz po nieprzespanych nocach to wszystko sie widzi w czarnych kolorach, moze nie ma sie co tak spieszyc i panikowac, sama nie wiem , moze trzeba troszke przeczekac jeszcze...i wszystko sie pouklada...
Tym bardziej ze napisala ze dzis jest troszke lepiej...
magda
Malgosia - Nie 16 Paź, 2005 15:21
Czytam ten watek, i oczom nie wierze.
- Widzialam tego Basseta, wiec moge zdementowac po pierwsze opinie, ze byl w zlym stanie. Owszem, jest leciwy, troche linial, a i oczy nie wygladaly najlepiej - ale czego sie spodziewac po psie, ktoremu w luksusach nie bylo dane przebywac.
- po drugie, jestem oburzona postawa niektorych z Was wobec Moniki. Uwazam, ze trzeba duzo milosci wobec psow, niesamowitego zaangazowania w sprawe, i wiele odwagi, by w taki sposob, oplacony nerwami i kosztem swojego prywatnego czasu, zaangazowac sie w taka adopcje, ktora, musze to mocno podkreslic, nie z jej winy sie nie powiodla. Smiem rowniez twierdzic, ze niektore Wasze odpowiedzi sa wrecz bezczelne, i podziwiam Monike za to, ze jeszcze nie stracila nerwow. No ale Monika ma klase...
- po trzecie, nie chcac nikogo obrazac, jesli ktos decyduje sie na adopcje na odleglosc (czego ja bym nigdy nie zrobila) powinien cala odpowiedzialnosc wziac na siebie, a bron Boze, posuwac sie do oskarzen i oszczerstw wobec kogos, kto mial jedynie dobre zamiary. Dodam, ze takie zachowanie nie tylko jest niesmaczne, ale swiadczy o braku wyobrazni, na czym oczywiscie ucierpi pies, jak zawsze z reszta. Nie rozumiem zarzutow wobec Moniki w swietle zdecydowania, jakie cechowaly wypowiedzi Ewy, co do adopcji tegoz wlasnie psa.
- po czwarte, musze stanac w obronie schroniska poznanskiego, ktore znam. Nie przyjmuje do wiadomosci komentarzy osob, ktore nigdy go nie widzialy, ale maja na jego temat duzo do powiedzenia. Jak ktos slusznie zauwazyl, to jest schronisko komunalne, ktore daje schronienie setkom psow, ktore cierpia z winy czlowieka. Rotacja jest duza, w zwiazku z czym trudno jest poznac kazdego psa na tyle, by cokolwiek zagwarantowac. Uwazacie sie za znawcow psow, a nie wiecie, za inaczej pies bedzie sie zachowywal w schronisku za kratami, a inaczej w innych warunkach? Nie wiecie, ze pies dostosowuje sie do warunkow, w ktorych sie znajduje w danej chwili? Moze czas wrocic do fachowej literatury?
- po piate, haniebnym krokiem byloby odwiezienie tego psa na Paluch, lub to innego schroniska. Co z jego psychika? Juz sobie wyobrazam ten watek, gdyby pies okazal sie pluszowa maskotka do kochania. Nie byloby tych uszczypliwosci. Wszyscy by sie rozplywali, i jacy byliby dumni,ze biedny kochany piesek znalazl dom za ich posrednictwem. Ale sprawy przybraly inny obrot, i teraz co? Niedobry, niewdzieczny pies do schroniska. Nawet nie dajecie mu szansy. Reakcja histeryczna. Pesymizm. A przede wszystkim, brak wiedzy na temat psow i ich stadnych zachowan. Najpierw trzeba myslec, a potem robic. Brak slow.
Moglabym tak w nieskonczonosc, ale szkoda nerwow. Mysle, ze wszyscy beda wiedzieli do kogo kieruje te uwagi. Reszte, jesli urazilam, z gory przepraszam. Milego dnia i udanych przemyslen.
Kasia :) - Nie 16 Paź, 2005 15:34
Bardzo łatwo jest ferować wyroki nie znając całości sytuacji . Tak samo łatwo jest dawać dobre rady.
Ale niezwykle trudno jest wytłumaczyć pewne zachowania psa nie widząc tych zachowań.
Nie zamierzam nikogo oceniać ale zamierzam również wtrącić swoje „trzy grosze”.
Pies, który w swoim życiorysie ma pobyt w schronisku wymaga – nazwijmy to- specjalnego traktowania.
I nie chodzi mi o zalanie go pieszczotami (bo ich mu brakowało), przekarmianie smakołykami (bo ich nie miał), czy też użalanie się nad nim (bo bidulek).
Chodzi mi raczej o obserwowanie go i cierpliwe wprowadzanie go do nowego domu poprzez wpajanie mu stopniowo zasad w nim panujących.
Przy czym najważniejsza jest obserwacja – jego zachowań, jego reakcji. I to powinno by już tak naprawdę na etapie schroniska.
Jednak schronisko jest środowiskiem specyficznym. Bardzo często zdarza się, że pewne cechy psa uwidaczniają się dopiero w nowym domu.
Jednak zawsze trzeba pamiętać o tym, że proces adaptacji do nowych warunków może trwać od kilku dni do kilku miesięcy.
Nigdy nie należy oczekiwać że już po kilku godzinach w nowym domu "pies schroniskowy" będzie respektował wszystkie zasady a swoją nową rodzinę pokocha w sekundę po przekroczeniu progu.
To tak jakby oczekiwać od adoptowanego dziecka żeby od pierwszych chwil mówiło do nas „mamo”, „tato”...
Przepraszam za to porównanie ale sytuacja jest analogiczna. Tak jak dziecko zwłaszcza w starszym wieku potrzebuje czasu, tak kilkuletni pies, o nieznanej przeszłości, wzięty ze schroniska również wymaga wiele czasu, pracy i cierpliwości.
Ja naprawdę wiem o czym mówię. Jako wolontariusz w schronisku „Na Paluchu” spędziłam wiele godzin na obserwacjach i pracy z psami aby jak najwięcej się o nich dowiedzieć i przygotować je do adopcji.
I żaden nie pokochał mnie od razu. Na początku „byłam im potrzebna” bo moja wizyta zapowiadała spacerki, z wieloma nie mogłam nawiązać kontaktu, zero reakcji na moje działania, chociaż nie, zdarzyło mi się kilka pogryzień.
Jednak zawsze nadchodził ten piękny dzień, gdy „moje” psy na mój widok rozpoczynały szaleństwo po klatce, merdania, lizanie, reagowanie na imiona które im nadawałam. Potem rozpoczynałam szkolenie. To były tylko podstawowe komendy :siad, stój, nieciągnięcie na smyczy.
Wiele „moich” psów znalazło domy.
Miałam kontakt z nowymi właścicielami – jeden z moich ulubieńców mix nowofundlanda Charli pierwsze co zrobił to próbował dominowac sukę która już była w domu. (Ona sterylka, on kastrat więc nie ma mowy o chęciach prokreacji). Jednak spotkało się to z ostrą reakcją właścicieli został natychmiast ściągnięty z suki, za przeproszeniem rąbnięty w łeb i wywalony na posłanie (co sama im poradziłam) żadnych pieszczot, wręcz obraza. Próbował jeszcze pare razy ale za każdym razem spotkało się to z ostrą reakcją właścicieli, bo to oni ustalali zasady.
Po 2 tygodniach dostałam wiadomość : dotarli się, wszystko jest super.
Inny przypadek – mix sznaucera średniego. Trafiła do cudownego domu, jednak bardzo długo nie mogła się w nim odnaleźć, zero kontaktu, brak reakcji na zabawę, pieszczoty. Opiekunowie załamywali ręce ale się nie poddawali . Po prawie 3 miesiącach telefon „Niunia na widok naszego syna wracającego ze szkoły dostała szału radości! Powitała go radosnym szczekaniem i poleciała po piłeczkę” - przełamała się ale to trwało 3 miesiące....
Co by już nie przynudzac – pies ze schroniska wymaga czasu i cierpliwości.
Jego zachowania które nam nie odpowiadają muszą się spotkać z naszą reakcją!
Zwłaszcza jeśli w domu są już inne zwierzęta. Ale o tym mogłaby się wypowiedzieć Mirka która niedawno wzięła ze schroniska boxera.
Malgosia - Nie 16 Paź, 2005 15:59
Popieram Cie Kasiu. Jestem przekonana, ze po trudnych poczatkach, wszystko by sie dobrze skonczylo.
Agata - Nie 16 Paź, 2005 16:16
Malgosia napisał/a: | Co z jego psychika? |
Małgosiu - a co z psychiką Matyldy
Wiem, że pisałaś o mnie, ale dla Twojej wiadomości mam stado swoich psów, ci którzy mnie znają odwiedzają ze swoimi psami masowo i bardzo często !
Nigdy aż takiego problemu nie było ! W ogóle problemów nie było.
I Małgosiu te psy ze schroniska i z niechcianych już domów, którym dawałam dom przechodni nie miały mniej niż 8-9 lat, no jedynie Gapa 1,5 roku. Ale ja każdego psiaka przekazując do nowego domu najpierw musiałam poznać, by dzięki nieudanej adopcji na ulicy znów nie wylądował.
Zwróć uwagę co Kasia napisała - jak na Paluchu wolentariusze starają się poznać "swoje psy".
I to co robiła tam Kasia ma ręce i nogi, a nie ja słyszę od Moniki o pani sekretarce, która co może o nim powiedzieć Nic, bo siedzi w papierkach :!:
To nie jest wina psa, że tak się zachowuje, tylko jego życia jakie miał wcześniej !!!
Ja tu napisałam, że nie wierzę temu co Monika napisała jak on u niej w domu się zachowywał. - Wybacz, ale nie wierzę, że taki anioł :?
Zobaczymy jak będzie dalej. Ja przez cały czas staram się Ewę podtrzymywać na duchu. Ona jest poprostu załamana . Poza tym teraz chodzi mi o Matyldę :!:
Wierz mi, że nie pozwolę aby do schroniska powrócił.
Jeszcze kilka dni i jeśli u Ewy nic się nie zmieni to go zabiorę.
Ja sobie z psiną poradzę ! A jeśli nie znajdę dla niego dobrego domu to proste - zostanie z nami na Polanie.
Przecież nie pozwolę aby na bruk trafił, lub by go uśpiono w schronisku ze względu na wiek, lub brak chętnych do adopcji. - No co Ty, w życiu :!:
A może Matylda tak mu się spodobała, że się chłopak zakochał
I świata poza nią nie widzi :wink:
P.S. Jeśli kogoś obraziłam to przepraszam, ale może mam brak klasy jak to mi Małgosia zarzuciła :shock:
To nie dla obrazy kogoś pisałam, ale to co czuję i co uważam :!:
Nigdy nikomu nie przytakuję jeśli na ten temat mam inne zdanie :!:
Bo to nazywa się obłudą i brakiem szczerości.
A sprawa jest poważna, więc nie ma tu co słodzić tylko być uczciwym, wypowiadać swoje zdanie, a przede wszystkim znależć wyjście z tej trudnej sytuacji :!:
gość - Nie 16 Paź, 2005 16:35
kurcze, widze,ze nie tylko basset ale i milosnicy bassetow potrafia pokazac zeby. stoje po stronie Moniki i za absurdalne uwazam jakiekolwiek zarzuty pod jej adresem. Jesli rezygnuje sie z psa po zaledwie paru dniach i skazuje na dalsza tulaczke -lepiej bylo rozmyslic sie przed podjeciem decyzji.Szanuje ludzi, ktorzy chca pomoc.Ewo- daj mu czas. Przeciez to biedne stworzenie jest tak samo przerazone jak Ty i Twoj pies.
Gość - Nie 16 Paź, 2005 17:08
Popieram. Jak można oczekiwać od psa, że po kilku godzinach zzyje sie z całą rodziną? Pies ze schroniska to nie tylko fizyczne ale i psychiczne "niedostatki" i trzeba się z tym liczyć.
Uważam też, że Agata przesadziła w wypowiedziach skierowanych do Moniki- po co te wykrzykniki i wszem i wobec prezentowane oburzenie?
Szkoda, że na tym forum coraz więcej takich ataków.
Hubertus - Nie 16 Paź, 2005 17:10
Zacznijcie się logować lub choćby podpisywać pod swoimi postami proszę...
Agata.. owszem reaguje zbyt wybuchowo to prawda i nie mam zamiaru jej bronić, bo w wielu miejscach nie zgadam sie z jej wypowiedziami.
Czekałem na wyjaśnienie Ewy co do tego co mówiły Agata i Monika, ale niestety jej posty niczego nie wyjaśniły.
Teraz mam szczerą ochotę zamknąc już ten temat, bo jak widać ni jak nie jesteśmy w stanie pomóc Ewie. Choć wielu ma rację krytykując tą sytuację, to jednak to do niczego nie prowadzi.
Proponuję resztę tej dyskusji przenieśc na PW lub osobiście porozmawiać z Agatą czy Ewą.
Pozdrawiam
Spinka - Nie 16 Paź, 2005 17:12
Ten Gość nad Hubertusem to ja.
MonikaP - Nie 16 Paź, 2005 17:12
Agato, ja nie twierdzę, że on się u mnie zachowywał idealnie. Jak na warunki, jakie mogłam mu przez tych parę godzin dać, czyli dwie suczki, cztery koty, dwójka dzieci plus bardzo hałaśliwy remont tarasu (z powodu którego wzięłam go ze schroniska dopiero o 14, zamiast rano, bo po południu miało być już po wszystkim, a nie chciałam psa dodatkowo stresować - niestety okazało się, że fachowcy musieli u nas siedzieć aż do 6 po południu), to on zachowywał się całkiem przyzwoicie. Ja jestem świadoma tego, jak może się zachowywać pies schroniskowy i miałam takowe już u siebie, łącznie z psami kalekimi, które większość życia spędziły w schronisku. Owszem, próbował kraść jedzenie - rzecz u mnie w domu niedopuszczalna i za to go porządnie ofukałam. Początkowo (jeszcze w schronisku) ciągnął mnie tak, że mogłabym za nim jechać na obcasach, ale już po pierwszym wyjściu na dwór z domu zachowywał się normalnie. Gdy przy przechodzeniu przez drzwi dostał kolanem w pysk, wiedział, że nie wolno mu się przepychać.
Mam dwie suczki - foksterierkę i kundelkę-staruszkę schroniskową. Do każdej z nich podchodził (ale bez jakichkolwiek odruchów kopulacyjnych) - foksterierka zjeżyła się i po prostu sobie poszła, a druga sunia zabulgotała na niego i więcej nie próbował nawiązywać z nią znajomości.
Gdy mnie nie widział, zaczynał poszczekiwać i szukać, co owszem, było uciążliwe, bo mam pod opieką także kocięta ze schroniska i karmię je przez smoczek,więc musiałam się co jakiś czas zamykać w sypialni.
Na dworze w pewnej chwili zaczął szczekać na przechodzącego psa, jednak huknęłam na niego i się zamknął.
Poza tym, że nie mogłam go zapakować do samochodu i musiałam użyć podstępu, w czasie drogi ze schroniska i potem, na parking przed Makro, gdzie odebrał go Wojtek, zachowywał się w aucie bez zarzutu. Poza tym może, że wczoraj musiałam sprzątać odkurzaczem całe auto, bo było w jego kłakach, ale to przecież nie jego wina.
Był w moim ogrodzie - ze mną i moimi suczkami - biegał, nawet kogoś wspólnie z nimi obszczekał przez płot, na moje wołanie przychodził bardzo grzecznie, kładł się, pokazywał brzuch, z wielką cierpliwością dał sobie wyskubywać martwe włosy z grzbietu.
Z całą odpowiedzialnością twierdzę, że jego zachowanie w żaden sposób nie odbiegało od normy.
Piszesz, Agato, o schronisku poznańskim. Tak, to prawda, brakuje w nim osób, które umiałyby powiedzieć o psie coś więcej niż tylko to, ile ma lat albo od kiedy jest w schronisku. Od stycznia usiłuję to robić na tyle, na ile jest to możliwe, a za jakiś czas być może przybierze to kształty bardziej konkretne. Jednak nie jest to zależne ode mnie, zwłaszcza, że nie jestem pracownikiem etatowym schroniska. Nie ma tam pracownika adopcyjnego, nie ma wolontariatu, bo taka jest polityka schroniska (to też powinno się niedługo zmienić, ale na razie jest tak, jak jest) Jestem chyba jedyną osobą dorosłą "z zewnątrz", która tam regularnie bywa. Zdążyłam poznać psich "rezydentów" i przyglądam się każdemu psu, który tam trafia, ale zdaję sobie sprawę z tego, że ocena jego zachowania w schronisku nijak się ma do tego, co może prezentować w warunkach domowych. Wiele razy wręcz odradzam adopcję jakiegoś psa ludziom, którzy piszą do mnie, a z których wypowiedzi wynika, że nie mają zielonego pojęcia o psim behawioryzmie.
Wymieniając maile z Ewą podkreślałam, że pies nie zachowuje się tak "milutko", jak bassetka, którą chciała adoptować Basia. Trochę mnie dziwiło, że Ewa już na samą wieść o tym, że poza bassetką jest jeszcze samiec, niemal od razu zdecydowała się na przygarnięcie go - a o tym, że nie wygląda na potulnego baranka pisałam jej nie raz.
NIGDY nie namawiam nikogo na adopcję. NIGDY nie podaję nieprawdziwych informacji, co więcej, często osoby pytające mnie o psy na forum schroniska czy mailowo mają pretensje, że nie podaję dokładnych opisów psiego zachowania - tłumaczę im wtedy, jak trudno jest ocenić psa, który cały czas spędza w boksie, w towarzystwie innych psów - wtedy jego prawdziwy charakter jest przytłumiony nie tylko przez stres schroniskowy, ale i przez życie w stadzie - bo psy są w takich warunkach mniej zorientowane na człowieka, a raczej załatwiają między sobą różne porachunki i bez przerwy starają się albo utrzymać wysoką pozycję w stadzie albo sobie ją poprawić na jeszcze wyższą.
Oczywiście, mogłabym produkować kwieciste opisy psich zachowań, mogłabym każdego psa opisywać, puszczać wodze fantazji itd. Nie robię tego. Dostaję maile z pytaniami o stosunek jakiegoś psa do dzieci, kotów, innych psów, o to, czy umie chodzić na smyczy, czy jest ułożony itd., itp. - i szlag mnie trafia, bo schronisko to nie
sklep ze zwierzętami. Trafiają tu psy z ulicy, przywiezione przez straż miejską, z interwencji, takie, które w życiu nie widziały smyczy czy nie czuły delikatnego dotyku. Nie potrafiłabym spojrzeć na siebie w lustrze, gdybym któremuś z nich dopisywała łzawą historię, byle tylko poszedł do adopcji. Dobro zwierząt jest dla mnie ważne, ale tak samo, a nawet bardziej jest dla mnie ważne bezpieczeństwo ludzi, którzy te zwierzęta chcą przygarnąć, dlatego z zasady nie angażuję się w szukanie domów dla psów agresywnych czy takich, których zachowanie wzbudza jakieś moje wątpliwości.
Ewa wypytywała mnie o okoliczności znalezienia tego basseta - jedyne, co mogłam jej powiedzieć to to, że został zauważony w pobliżu giełdy samochodowej pod Poznaniem i przywieziony do schroniska przez pracowników, których ktoś zawiadomił. Mógł się komuś zgubić, mógł zostać porzucony, bo stał się "zawalidrogą" (podobnie, jak moja staruszka, którą schorowaną i ledwie widzącą ktoś wyrzucił w okolicach Bożego Narodzenia), a może przestał mieć wartość jako reproduktor i wystawiono go na ulicę jak niepotrzebny, połamany mebel.
Nie jestem w stanie odtworzyć jego poprzedniego życia, nie mam pojęcia, czego on się boi, co lubi, a co mu się źle kojarzy. Każdej osobie adoptującej psa mówię albo piszę o tym, że jest to bardzo szlachetne, ale jednocześnie niezwykle ryzykowne.
Agata - Nie 16 Paź, 2005 17:13
gość napisał/a: | stoje po stronie Moniki |
Ludzie, ale tu nie chodzi o wymianę poglądów i po czyjej stronie się stoi - to nie sąd :!:
Chodzi o to jak pomóc Ewie :!:
Macie rację, że na to potrzeba czasu, ale przez ten czas co ona ma robić
Może zajmiemy się w końcu wspólną debatą nad tym jak Ewie i Matyldzie pomóc, aby przetrwały te dni.
Może niech każdy z nas zamiast się kłócić coś zaproponuje :!: :!: :!:
gość - Nie 16 Paź, 2005 17:16 Temat postu: basset Kochani ! czytam ten wątek i troszkę jestem zdziwona...przeciez wszyscy rozmawiacie o psie ze schroniska, starszawym , o niezanych nikomu przejsciach. Fajnie by było, gdyby okazał się pogodnym, mile nastawionym do ludzi i zwierzat psiakiem.Najlepiej jeszcze zdrowym jak przysłowiowa ryba. Ale wtedy by pewnie do schroniska nie trafil a pózniej do EWY...
Dlatego pozwle sobie poprosic wszystkich : spokojnie !!!! Zdaję sobie sprawe,że zaraz powiecie,że łatwo mi radzić, gdy jestem daleko. Ale to poddenerwoanie i nerwowośc, jakie wyczuwam w postach dotyczacych tej sytuacji, na 100% występuje w domu Ewy i udziela się psu. A jemu jest w tej chwili potrezbny spokój i zdecydowanie. Myślę,że sytuacja jest taka,a nie inna, gdyz mocny, dominujący i dodatkowo jeszcze zdezorientowny pies trafił do ludzi kochających psy,ale miękkich, nerwowych. A jemu potrzeba troszkę pokazac,. gdzie jego miejsce-nawet,jesliwskazówką miałaby być scierka kuchenna :wink: , która powinien dostać , wraz z ostrą reptymenta typu Fuj, Nie, gdy molestuje Matyldę. Myslę,że nie zaszkodziloby także odizolowac oba psy-np.matylde zamknąć z reszte rodziny,a pies niech pzrebywa tylkoz Ewą, która moze wtedy reagowac na jego piski i wycie dezaprobata. Trudno mi uwierzyć,żetakie wprowadzanie obcegopsa do nowego domu może odbyć się bezbolśnie i szybko. Przecież każdy musi znależć swoje miejsce w stadzie, etc. Dajcie więc temu psu choć odrobine czasu...
Hubertus - Nie 16 Paź, 2005 17:22
OK, dosyć niepodpisanych postów....
Przeniosłem rozmowę do działu "o bassetach" - tu już trzeba się logować
Spinka - Nie 16 Paź, 2005 17:23
Ponieważ Ewa bardzo chciała mieć drugiego psa i jak sama napisała ten wydawał się idealny,może jednak powalczy? Zarówno o swoje marzenia jak i z psem o przewodnictwo w stadzie. Może rzeczywiście dobry pomysł to skorzystanie z porady behawiorysty. A tymczasem zdecydowane zachowanie wobec jego niedopuszczalnych "wyskoków".
Hubertus - Nie 16 Paź, 2005 17:33
Moim zdaniem nikt tu wiele nie wskóra jeśli w końcu ktoś nie ruszy tyłka i nie wybierze się do Ewy sobiście.
Tak jak już pisałem wcześniej - trudno jest ocenić sytuację opierając się jedynie na tym co możemy tu wyczytać.
Czy to dominacja, czy stres, czy może suczka "nosi" na sobie jakiś "pobudzający" zapach nie rozstrzygniemy tego tutaj. Potrzebne jest "oko fachowca" - kogoś kto osobiście oceni sytuację.
Mnie osobiście strasznie korci, żeby zobaczyć to z bliska, ale 600km to troszkę za dużo jak na taki wypad. I nie chcę przez to powiedzieć, że mam "oko fachowca" - zwyczajnie zrzera mnie ciekawośc jaka jest prawda o tej sytuacji. Wezwijcie jakiegoś "fachowca" - to chyba jedyne rozwiązanie.
Agata - Nie 16 Paź, 2005 17:47
MonikaP napisał/a: | Dostaję maile z pytaniami o stosunek jakiegoś psa do dzieci, kotów, innych psów, o to, czy umie chodzić na smyczy, czy jest ułożony itd., itp. - i szlag mnie trafia, bo schronisko to nie
sklep ze zwierzętami.
--------------------------------------------------------------------------------------
Trafiają tu psy z ulicy, przywiezione przez straż miejską, z interwencji, takie, które w życiu nie widziały smyczy czy nie czuły delikatnego dotyku.. |
Monika - z pierwszym to się zupełnie z Tobą nie zgodzę :!:
To normalne pytania, bo ja również jestem matką i gdybym chciała zabrać psa ze schroniska i jakiegoś bym sobie wypatrzyła to pierwsze moje pytanie - jaki ma stosunek do dzieci.
Odpowiedzi mogą być 3 - nie wiemy , doskonały bo jak się dzieci pojawiają to pies szaleje z radości, lub jak widzi dziecko to jakiś potwór w niego wstępuje. Może być jeszcze odpowiedź, że pies jest poprostu obojętny w stosunku do dzieci.
To tylko taki przykład.
Ja mam też koty i pewnie bym się zapytała i co Ty byś potem powiedziała, że szlag Cię trafił, bo przyszła wariatka i zadaje idiotyczne pytania a przecież to nie sklep ze zwierzętami :!:
No wybacz :!:
To drugie to normalka, ale psa można trochę poobserwować i coś więcej o nim powiedzieć tym bardziej, że aż tyle czasu w schronisku siedział :!:
To co Monika napisałaś, że dostał kolanem od Ciebie - ok. , że wrzasnęłaś na niego - ok. I tak właśnie powinno być i ja bym sobie z tym poradziła choć swojej Balbinie na łeb dałam sobie wejść i bat na własny tyłek parę ładnych lat temu sobie sama ukręciłam. Jej za to nie winię tylko siebię.
Ale Ewa jest bardzo delikatną osobą i jej Matylda bardzo delikatną sunią, więc jakie widzisz teraz rozwiązanie
I nie kłóćmy się już proszę, bo ja chcę Ewie, Matyldzie i temu psiakowi pomóc, więc zacznijmy od nowa, inną drogą - spokojniej do celu, ok
MonikaP - Nie 16 Paź, 2005 17:53
Pytacie, co poradzić Ewie? Nic poza tym, że trzeba przestać patrzeć na psa jak na słodziaka, który patrzy cielęcymi oczami, a przypomnieć sobie, jakie są zasady egzekwowania pozycji przywódcy w stadzie i z całą stanowczością i konsekwencją wprowadzać je w życie - wobec obydwu psów mieszkających w tym domu. Antropomorfizując psa robi się mu większą krzywdę, niż gdy skąpi mu się pieszczot.
MonikaP - Nie 16 Paź, 2005 18:02
Agato, stosunek psa do dzieci - do schroniska dzieci nie przychodzą z wizytą, z wycieczką, nie ma dziecięcych wolontariuszy. Na ludzi przychodzących z dziećmi psy reagują tak samo, jak na tych bez dzieci - czyli niestety przeważnie potężnym jazgotem. Nie da się wpuścić psu do boksu kota, żeby sprawdzić jak zareaguje. Dlatego mam w sobie na tyle dużo przyzwoitości, by odpowiadać na takie pytania tak, jak to robię - czyli tłumaczyć po raz setny. Jeśli ktoś szuka psa do domu z dziećmi, bardzo często odradzam wzięcie psa ze schroniska, a sugeruję jakąś "rodzinną" rasę i wyjaśniam, dlaczego lepiej zaoszczędzić trochę pieniędzy i kupić psa z dobrej hodowli. Moja córka została poważnie pogryziona przez naszego poprzedniego psa, którego kupiliśmy "z drugiej ręki" i mimo mojego zaangażowania w sprawy bezdomnych zwierząt, gdybym teraz miała małe dzieci ( a na szczęście już "wyrastają") kupiłabym TYLKO psa z rodowodem, z jak najlepszej hodowli.
Stosunek do kotów - moja staruszka przez pierwsze dni bała się kotów jak ognia. Niestety jej przeszło, teraz goni je i bywa, że wyrwie kępę futra.
Agata - Nie 16 Paź, 2005 18:07
Spinka napisał/a: | Ponieważ Ewa bardzo chciała mieć drugiego psa i jak sama napisała ten wydawał się idealny,może jednak powalczy? |
No i ja właśnie mam taką nadzieję.
Wiem, że nadzieja matką głupich, ale matkę należy kochać.
Hubertus, pojadę jutro wieczorem do Ewy jak Piotr wróci, nie jako fachowiec, bo za takowego się nie uważam, ale zobaczyć psinę, Matyldę i Ewę.
Dziś na prawdę nie mogłam, bo sama jeszcze nie mogę a Piotr miał jedyną okazję z racji wolnego dnia ocieplić "hotel" dla psiaków bo temperatury spadają. I ja teraz plotkuję z Wami a on z Olą po ciemaku kończy robotę. Cebulka i Crazy są ze mną, bo one dwie się tylko ostały z maluchów a i je właśnie najbardziej interesuje rozdrabnianie steropianu, który jutro będę musiała po całej Polanie sprzątać.
Ale jutro ruszę dupsko jak napisałeś i może porobię im zdjęcia :!:
Hubertus - Nie 16 Paź, 2005 18:36
Agata napisał/a: | Ale jutro ruszę dupsko jak napisałeś i może porobię im zdjęcia :!: |
no i baaaardzo dobrze
MonikaP - Nie 16 Paź, 2005 19:36
Agata napisał/a: | MonikaP napisał/a: | Dostaję maile z pytaniami o stosunek jakiegoś psa do dzieci, kotów, innych psów, o to, czy umie chodzić na smyczy, czy jest ułożony itd., itp. - i szlag mnie trafia, bo schronisko to nie
sklep ze zwierzętami.
--------------------------------------------------------------------------------------
Trafiają tu psy z ulicy, przywiezione przez straż miejską, z interwencji, takie, które w życiu nie widziały smyczy czy nie czuły delikatnego dotyku.. |
To drugie to normalka, ale psa można trochę poobserwować i coś więcej o nim powiedzieć tym bardziej, że aż tyle czasu w schronisku siedział :!:
|
Agato, on siedział w schronisku całkiem krótko, kilka tygodni (od początku września chyba). Kto go miał obserwować? Pracownicy z taczkami i miotłami? Sekretarka?
Niestety psy w naszym schronisku na smycz brane są tylko wtedy, gdy idą z boksu do gabinetu weta, a i w takiej chwili trudno stwierdzić, czy pies umie chodzić na smyczy, bo zwykle czuje, że coś się święci (prowadzi go technik wet., którego większość psów kojarzy z zastrzykiem czy innymi "przyjemnościami"), a poza tym na widok takiego delikwenta inne psy szaleją, wyją itd. - więc nie sprzyja to spokojnemu spacerkowi. Schronisko jest położone na skraju osiedla domów jednorodzinnych, a wychodzi się z niego wprost na bardzo ruchliwą ulicę (cóż, 40 lat temu, gdy powstawało, śpiewały tu ptaki, a miasto było daleko...), więc psy nie wychodzą na spacery. Jak więc udzielać informacji o chodzeniu na smyczy?
Stosunek do innych psów - gdy pies jest w boksie z 3 innymi psami i ustalają między sobą hierarchię, to całkiem inna sytuacja, niż gdy ten sam pies jest w domu, w którym mieszka jeszcze jeden, ale rządzi człowiek.Ten sam pies wśród bardzo jazgotliwego, dominującego towarzystwa będzie siedział cichy i zahukany, a w domu po paru tygodniach, gdy zauważy, że jego pozycja jest całkiem, całkiem, zacznie pokazywać "rogi".
Dlatego odpowiedź na takie pytania jest niezwykle trudna i ja naprawdę nie potrafię wziąć na siebie takiej odpowiedzialności.
Agata - Nie 16 Paź, 2005 20:25
Wiesz Monika, ja zawsze miałam suczki. Teraz mam dwa psy, pięć suczek i już tylko kilka szczeniaczków
Zawsze to nas odwiedzają zwierzaki ze swoimi właścicielami a nie my innych. Ze swoimi psiakami pojawiam się tylko na wystawach.
Ale co mogę powiedzieć o ich zachowaniu, gdy gość przybywa - zawsze Groszek pierwszy zaczyna gościa kop[ulować, by mu pokazać, że jest on tylko gościem a pan i władca rządzi. Robi to chwilę, ale jeśli gość gości kilka godzin to Grosio po długim czasie znów na minutę, dwie wskakuje na niego by nie zapomniał szefa. Przyjeżdza do nas Gustaw Buby - brat miotowy Groszka ale tu chłopaki nie mogą się dogadać, bo raz jeden, potem drugi. W ich spotkaniach 2-3 razy doszło do walki o władzę, ale ja się nie martwiłam, bo bassety dużej krzywdy w 99,9% sobie nie zrobią - przebite ucho i takie tam, strasznie dużo krzyku i tyle. Raz Gucio pilnując swojej kostki, na którą Groszek miał chętkę, skaleczył go w nosek i poleciała krewka. Wytarłam nosek i koniec.
Gucio nie lubi jak go się kopuluje i z zębami od razu startuje - i dobrze, co chłopak sobie będzie pozwalał :wink: Ja podchodzę do tego ze spokojem.
Wiesz, jak teraz tu siedzę, a szczenięta obok mnie to mój mały Omen 5-cio miesięczny spaniel angielski "przeleciał" przed chwilą jednego młodszego basseciego szczeniaczka. Trochę kiepsko to mu wychodziło i była to dosłownie chwila. Szczenięta są tu ze mną od kilku godzin, bo Piotr z Olą nadal walczą z ocieplaniem ich "hotelu". Przyszły do miejsca gdzie Omen jest zawsze. Mały sryt, ale im pokazał ich miejsce w stadzie. Pokazał, ale przez chwilę i dalej tego już nie robi. Ja oczywiście nie reagowałam tylko się uśmiechnęłam. Przestał.
Monika zobacz na temat "spotkanie na polanie - foto skrót", tam Hubertus umieścili zdjęcia z naszego licznego spotkania. I na jednym z nich jest "pociąg zwany pożądaniem". Tak moje suczki gościły Gapę :wink:
I teraz moje pytanko do Ciebie - w tym przypadku, u Ewy jest odwrotnie, to niby biedny, zmieszany gość po przekroczeniu progu zaczął tak się zachowywać :shock: A nie pani domu, czyli Matylda.
Ja tę sytuację, bym zrozumiała owszem, ale gdyby on tak się zaczął zachowywać po paru godzinach, a co do pokazywania zębów Ewie też po paru godzinach, gdy wyczł słabość Ewy.
Ale już prawie w progu gwałcił Matyldę - tak na dzień dobry.
I widzisz tego właśnie nie rozumiem :? To mnie męczy
Kasia kiedyś mi powiedziała, że czasem są sunie, które zawsze będą przyciągały inne psy czy mają cieczkę czy nie, ale Matyldy Groszek nie kopulował i Gustaw też, więc to odpada :?
Tylko to mnie dziwi, ten czas a nie sama kopulacja wskazująca na tak silną dominację. No nie po "sekundzie" - zagubiony pies :?
rozumiesz o co mi chodzi
MonikaP - Nie 16 Paź, 2005 20:36
Agato, a jak się to ma do tego, co napisał Wojtek, który wiózł psa z Poznania, że pies był po przyjeździe spokojny, a to suczka na niego warczała? Czy na pewno można brać dosłownie to, co mówiła Ewa, że pies zaczął napastować Matyldę zaraz po przekroczeniu progu domu? Może Matylda ma jakieś dolegliwości, których Ewa nie zauważyła i które powodują, że wydziela zapach zwabiający tego psa?
Masz sporo psów - domyślam się, że wszystkie świetnie zsocjalizowane i bez żadnych uszczerbków emocjonalnych. Ani Ty, ani Ewa, ani ja nie mamy pojęcia o tym, jak był wychowywany ten pies, co się z nim działo przez ostatnie 10 lat, co przeszedł zanim trafił do schroniska. Nie możesz więc porównywać zachowania swoich psów z zachowaniem poznańskiego basseta.
W rozmowie z Ewą zasugerowałam, by wet przepisał psu jakieś środki wyciszające czy obniżające popęd (jeśli uzna je za potrzebne) - nie podjęła tego "wątku". W końcu mieszka blisko W-wy, gdzie są całodobowe kliniki, ma znajomych wetów - wystarczyłby jeden telefon.
Agata - Nie 16 Paź, 2005 21:42
MonikaP napisał/a: | Masz sporo psów - domyślam się, że wszystkie świetnie zsocjalizowane i bez żadnych uszczebków emocjonalnych. |
No mam z "uszczerbkiem emocjonalnym" trzy w tym stadzie :wink:
- Balbinkę, którą sama "popsułam" i kłócimy się ze sobą bardzo często. Ona jest moją gwiazdeczką mimo swego zachowania, ale to powtarzam jest tylko moja wina. Ona nic tu nie zawiniła. - "Jak sobie pościelesz tak się wyśpisz" - i ja sobie pościeliłam.
- Agatę, która nie toleruje szczeniąt (mam nadzieję, że tylko cudzych :wink: , do tej pory jeszcze swoich nie miała :wink: , bo nic z tego nie wyszło. Tydzień temu była kryta - zobaczymy :wink: ), inne dorosłe psy są dla niej ok.
- Tolę, która nie toleruje zamieszania ani agresji innych. Wtedy jest wyjątkowo niebezpieczna. Ale to suka po przejściach, którą przygarnęłam ciężarną i u mnie urodziła 8 szczeniąt. Sunia spoko, ale tylko jak cisza, spokój - ludzie mogą z nią robić dosłownie wszystko ! Ale inne zwierzęta nie mogą wariować przy niej, bo wtedy jest wyjątkowo niebezpieczna.
To wyjątkowa psina, bardzo bliska memu sercu. Po urodzeniu szczeniąt miała nosówkę i ledwo się udało ją odratować. Teraz jest wysterylizowana.
No i jeszcze :
- Kicię, przygarniętą kotkę, która brzydzi się innych kotów, kłóci się ciągle z Balbiną. Jest przeze mnie wysterylizowana.
- Poli, przygarniętą teraz już dorosłą kotkę, która jako malutki kociak miała być uśpiona przez ludzi, ale.......... szkoda mi jej było i jak zobaczyłam igłę to mi się szkoda jej zrobiło. Teraz jest wysterylizowana po tym jak brzuch jej nagle zrobił się wielki i zrobiło się nas więcej.
- Duduś, "zlotowy kotek", którego znalazłam na bardzo ruchliwej ulicy wracając z naszego basseciego zlotu. Super kot. Piękny o superanckim sposobie bycia. Jeszcze ma jajeczka, ale to kwestia dni.......
- kózkę Zuzię, która zjadła mi wszystkie najpiękniejsze róże, piękne iglaczki. I Polana tylko dzięki niej jest "bezkwiatowa", ale to się zmieni !!!
Zuzia uwielbia droczyć się z moimi bassetami. Jest słodka. I odkąd ją mam przestałam mówić - "ty głupia kozo".
- Masza i Lolek, dwie świnki wietnamskie, o nich mało mogę powiedzieć jeszcze bo są u mnie dopiero kilkanaście dni. Jedyne co to jesteśmy na etapie "docierania się", są przekupne, więc oswajanie nie idzie tak topornie jak myślałam. Strasznie mlaszczą przy jedzeniu.
- Gumka i Groszek - bliźniaki miotowe o nietypowym umaszczeniu. Dają mi tyle samo radości co pozostałe zwierzęta na mojej Polanie i uśmiech na ustach moich wywołują co chwila.
- Omen, mój nowy nabytek - pięciomiesięczny spanielek angielski o maści niebiesko-srebrnej. Jest superancki a Piotr, który sceptycznie do zakupu jego podchodził, oczalał na jego punkcie. Mam go dzięki Kasi.
- No i moje szczenięce szatany !!! Szatany nad szatanami !!! Moje dzieci, które trafiają do nowych domów, ale zawsze, w głębi serca pozostają na wieki MOJE !!!
To tylko tyle co mam. A kłopoty największe z tymi co wymieniłam na początku. Ja sobie z nimi radzę bo "znam je na wylot" i zaakceptowałam ich wady.
Jeśli będzie trzeba to wezmę tego "potworka" od Ewy i on też będzie miał tu swoje miejsce jeśli oczywiście nie znajdę mu dobrego domu.
I może nie mam aż takiego doświadczenia ze zwierzętami jak Ty Moniko, i zbyt często usprawiedliwiam je, ale ja dla nich żyję i nawet najpaskudliwszy basset może mieć u mnie dom, ale najpierw biorąc psa muszę wiedzieć czego mam się po nim spodziewać. I albo to akceptuję, albo nie.
MonikaP - Nie 16 Paź, 2005 22:04
Agato, nie mam AŻ takiego doświadczenia ze zwierzętami. Ja również uważam, że trzeba coś wiedzieć o psie, którego chce się zaadoptować, albo jest się gotowym na ryzyko - i jest się świadomym, że może być ciężko. Ewa chciała basseta - sunię lub tego właśnie psa - nawet nie pytając, jaki jest. Ostatecznie z Warszawy do Poznania są 3 godziny pociągiem - mogła przyjechać, zobaczyć psa "na żywo", zanim podjęła decyzję o adopcji. Może ona zauważyłaby coś więcej, niż ja?
Tymczasem Ewa postanowiła przygarnąć psa, bo miał jej wymarzone ubarwienie - czy nie sądzisz, że to nieco za mało, żeby podjąć tak ważną decyzję? Przecież to ona powinna mnie zasypać pytaniami o jego zachowanie i usposobienie, chcąc się jak najlepiej przygotować na jego przyjęcie.
Ja się tym psem nie zachwycałam, wręcz przeciwnie, raczej podchodziłam do niego sceptycznie, widząc i jego skłonności do dominacji, i wycofanie, i brak chęci do nawiązania kontaktu, gdy do niego mówiłam, cmokałam i gwizdałam w schronisku. I wcale tego nie ukrywałam.
Daniel - Nie 16 Paź, 2005 22:21
Czytam to czytam i niewyobrazam sobie ciągłego widoku gwałconej suczki.To okropne!Matylda nie wie co sie dzieje, zyje w stresie.Była chora na sprawy " kobiece".
Jednak pies ze schroniska to cięzkam praca.Ewa,której Matylda zyje w komfortowych warunkach pewnie nawet nie pomyślała ze pies może sie tak zachowywać.Brawo Agata.Boje sie tylko o Twoja gromade.
Buba - Nie 16 Paź, 2005 22:33
MonikaP napisał/a: | .
Mam dwie suczki - foksterierkę . |
Ja nie w temacie...masz szorstką czy gładką foksicę? Ja mam gladkiego. Może to powinno być na priv. :?
Aleksander - Nie 16 Paź, 2005 22:34
Rozmawiałem dzisiaj z Ewa starając się jej przekazac jak najwięcej informacji jak postepowac z dominującymi psami. Wiem że nie jestem specjalista ale z racji tego że nasz Morfi to jest bardzo dominujący pies z którym bardzo wiele przeszliśmy ale sytuacja sie wyprostowała doszedłem do wniosku ze może moje rady troche pomoga Ewie. Nam pomogło może jej tez będzie łatwiej, jednak to wszystko wymaga czasu i obawiam sie że ten piesek ma go juz bardzo mało. Szkoda, ja bym sie nie poddał ale nie jestem obiektywny bo to nie memu pieskowi dzieje sie krzywda. Moge jedynie życzyć wytrwałości i cierpliwości. A gdybanie o tym kto i dlaczego uważam za bezzasadne. Stało sie i teraz jedynie trzeba zrobić tak żeby nie skrzywdzić nikogo.
Agata - Nie 16 Paź, 2005 22:39
Daniel napisał/a: | .Boje sie tylko o Twoja gromade. |
Danielku, ja sobie z tym kochanym "upiorkiem" poradzę, tym bardziej że chcę mu wybudować kojec i prywatny domek.
Oczywiście on nie będzie tam przez cały czas siedział, to na takie sytuacje awaryjne i na początek. Jak chłopak będzie przeginał to do swojego domku idzie :wink:
Mam nadzieję, ze to będzie tylko sporadycznie, ale muszę się na to przygotować :!: Bo ja nie chcę ryzykować. Będę z nim chodzić na łąki na spacery a z moim stadem będę starać się go zaprzyjaźnić.
Ale mam nadzieję, że u Ewy on zostanie na wieki
MonikaP - Pon 17 Paź, 2005 07:22
Buba napisał/a: | MonikaP napisał/a: | .
Mam dwie suczki - foksterierkę . |
Ja nie w temacie...masz szorstką czy gładką foksicę? Ja mam gladkiego. Może to powinno być na priv. :? |
Szorstką. :-)
Kasia :) - Pon 17 Paź, 2005 07:31
Agata napisał/a: | Omen, mój nowy nabytek (...) Mam go dzięki Kasi.
|
E tam, zaraz "dzięki Kasi"... ja po prostu mam za długi jęzor :wink:
MonikaP - Pon 17 Paź, 2005 07:39
Dziś oglądałam obrożę, którą pies miał w schronisku - nie wiem, czy w niej został znaleziony, czy to jakaś "przydziałowa". Jest na niej wydrapane imię "BOB" - może to właśnie on?
I mam pytanie - czy wobec kogokolwiek z Was, osób rozmawiających z Ewą na temat tego psa w ciągu ostatnich dwóch dni, Ewa zadeklarowała chęć pracy nad psem? Bo na nic się nie zdadzą rady, jeśli pies został już skreślony.
Buba - Pon 17 Paź, 2005 09:44
Agato,
zadzwoń jak możesz do Ewy i podaj jej ten kontakt,
pani od tresury psow to Beata Ryl tel. 501-76-13-77
Można się powoływać na Travisa (to jest dog niemiecki mojej koleżanki).
od której dostałam ten nr telefonu.
Mirka - Pon 17 Paź, 2005 12:26
Ja prawie trzy m-ce temu wzięłam ze schroniska psa boksera jako towarzystwo dla mojej bassetki,zreszta wszyscy znacie tę historię i walcze z nimi do dzisiaj ,tylko ze u nas jest odwrotnie strona atakujaca jest Ducha,zdominowała go całkowicie a jak Borys próbuje chociaz cos zrobic nie po jej myśli to zaraz wisi mu na karku przyczepiona zębami,teraz ma cieczkę i dziewcznynka chodzi po domu taka jakas bardziej dostojna,wazna i bardzo nerwowa,a jak sie rzuca ma kare siedzi 10 minut w garazu ,to skutkuje,kara sie konczy Ducha jest jak baranek do nastepnego razu ,natomiast na Borysa tez musze poskarżyć moje koty gdyby mogly to po domu by chodziły kanałami,tak je gania i nie tylko,ale ja jestem cierpliwa i co dziennie Borys dostaje do powąchania kotka ktorego ja tzymam na rekach i spokojnie mówie mu ślczny kotek ,dobry piesek ,nie wolno i takie tam i zaczyna skutkować. uwierzci mi cały dzień młyn ze zwierzętami a by moło być cicho i spokojnie,ale ja to lubie i nigdy odkad wziełam Borysa do domu nie pomyslałam o oddaniu go spowrotem do schroniska,bo ja tam bylam i widziałam ,mało tego wyprowadzalam go z kojca.....................Ewuniu trzymam kciuki za Was wszystkich,trzymajcie się.
Agata - Pon 17 Paź, 2005 12:34
Dzięki Buba, ale Ewa jest zdecydowana, że na 100% go oddaje ze względu na Matyldę. Matylda bardzo cierpi a ona jest najważniejsza dla Ewy. Chciała dobrze - nie wyszło :?
Ewa porozklejała ogłoszenia w klinikach i na osiedlach.
Była dziś rano u weterynarza, który określił jego stan jako kiepski, ale wszystko jest do wyleczenia. Ma straszliwy stan zapalny uszu, które nie były czyszczone od wieków !!! Oczy - "dojdą do siebie". Zęby - tragedia !!!
Po sierści widać zaniedbanie zdrowia.
Ale co mnie bardzo zdziwiło - pani weterynarz określiła jego wiek jako
ok. 5 lat :!:
Powiedziała, że zęby są bardzo chore i dlatego też można mu przypisać starczy wiek. Powiedziała, że chłopak fakt - wyjątkowo nadpobudliwy.
MonikaP - Pon 17 Paź, 2005 12:44
5 lat????Coś podobnego....W żadnym wypadku nie kwestionuję wiedzy pani doktor, ale z tego wynika, że wszelkie próby określenia wieku u psa dorosłego są bez sensu. No ale skoro jest taki młody, to przecież można go bez problemu wykastrować. Chociaż z drugiej strony on wygląda staro, ale może taka już jego uroda...
Agata - Pon 17 Paź, 2005 13:16
Tak, to dziwne. Powiedziała podobno, że ok.5, ale nie więcej niż 7.
Dała krople do oczu i antybiotyk do uszu.
Ewa mówi, że najbardziej jest aktywny po jedzeniu. Zje i wskakuje na Matyldę, więc natychmiast po jedzeniu Ewa zabiera go na długi spacer.
W domu Matylda ucieka i chowa się przed nim gdzie się da. Chowa się pod łóżko, za meble. Powiedziałam aby go zawołała BOB i niby się spojrzał.
Kasia :) - Pon 17 Paź, 2005 13:18
MonikaP napisał/a: | Chociaż z drugiej strony on wygląda staro |
iii tam, tak na wygląd to można sobie oceniać ale nie basseta! Naszego Freda przy pierwszym razie "na wygląd" oceniliśmy na wiek podeszły. Pani weterynarz oceniła go na 3-4 lata, a Agatka przy pierwszym spotkaniu dała mu 2... i bądź mądry i pisz wiersze a co do zębów to gdyby nie paskudny kamień można by go wziąć za młodzika :wink:
I o zębach jeszcze - niby to najprostszy sposób oceny wieku zwierzaka ale... każdy wet i nie wet gdy zagląda w paszcze mojego Arona daje mu 2 no max.3 lata a chłopak kończy niedługo 8...
MonikaP - Pon 17 Paź, 2005 13:28
Cóż, może co wet to zdanie, bo w sobotę Ewa mi powiedziała, że jeden lekarz już go "wstępnie" obejrzał i potwierdził, że pies jest leciwy.
Szkoda, że lekarka nie zaproponowała jakichś leków wyciszających psa - może udałoby się go jakoś "okiełznać". A może te odruchy po jedzeniu właśnie wynikają z chęci zdominowania Matyldy - nie wiem, czy oni jedzą oddzielnie, czy mają miski obok siebie, czy próbują wzajemnie sobie z nich wyjadać... ?
Piszesz, że Matylda przed nim ucieka - a gdyby pozwolić jej odwarknąć się na serio? Może Ewa za szybko interweniuje, gdy psy się "ścinają" (nie mam na myśli odruchów kopulacyjnych, tylko walkę)? Wojtek mówił, że przy spotkaniu to Matylda warczała na psa, a nie odwrotnie, może należało pozwolić im na ustalenie pewnych spraw.
Czy Matylda po sterylizacji jest zupełnie zdrowa? Może jej organizm nie wyciszył się jeszcze całkowicie i wysyła jakieś "sygnały", które pies odczytuje w ten, a nie inny sposób?
Agata - Pon 17 Paź, 2005 14:30
MonikaP napisał/a: | Piszesz, że Matylda przed nim ucieka - a gdyby pozwolić jej odwarknąć się na serio? |
Ale Matylda tak na serio nie chce się odwarknąć tylko ucieka i się chowa.
Ewa mi mówiła, że Matylda nawet bardzo czujnie śpi z obawy, że on ją zaraz znów zaatakuje.
Ale tak czy tak, Ewa już postanowiła, że szybko mu trzeba szukać nowego domu - ze względu TYLKO na Matyldę.
Matylda jest dla Ewy najwazniejsza i nie ma co jej się dziwić.
GoniaP - Pon 17 Paź, 2005 14:52
Nie rozumiem jak można się poddać tak szybko. Cóż, myślę jednak, że to beznadziejny przypadek, i lepiej dla wszystkich, jeśli ten pies znajdzie jak najszybciej stabilny dom. U Ewy nie zazna ani spokoju, ani miłości, bo Ewa go już dawno skreśliła. Powinna się też bardzo dobrze zastanowić, czy kiedykolwiek jeszcze zdecydować się na 2 psa. Skoro Matylda jest dla niej najważniejsza, skoro nie da się przewidzieć psich reakcji, w Ewy przypadku, lepiej dmuchać na zimne, i pozostać przy tym co już ma.
MonikaP - Pon 17 Paź, 2005 15:51
Agata napisał/a: | MonikaP napisał/a: | Piszesz, że Matylda przed nim ucieka - a gdyby pozwolić jej odwarknąć się na serio? |
Ale Matylda tak na serio nie chce się odwarknąć tylko ucieka i się chowa.
Ewa mi mówiła, że Matylda nawet bardzo czujnie śpi z obawy, że on ją zaraz znów zaatakuje.
Ale tak czy tak, Ewa już postanowiła, że szybko mu trzeba szukać nowego domu - ze względu TYLKO na Matyldę.
Matylda jest dla Ewy najwazniejsza i nie ma co jej się dziwić. |
To dziwne, bo Wojtek mówił, że Matylda powitała psa niezbyt przyjaźnie, a Ewa twierdziła, że psy się przynajmniej raz poważnie "ścięły" - może nie powinna była wtedy interweniować?
Bardzo szkoda mi tego psa...Nie dano mu nawet szansy, a być może wcale nie trzeba wiele, by poprawić kontakty Matyldy z "Bobem". Naprawdę dziwię się, że Ewa mając możliwość kontaktu ze specjalistą, nawet nie próbuje pomóc :-(.
Magda i Rudolf - Pon 17 Paź, 2005 16:16
Coz, przykre to niestety , az lzy naplywaja do oczu jak sie mysli o tym biednym psiaku ,i szkoda ze Ewa nie chce probowac, mi sie wydaje ze Ewa zniechecila sie juz do tego psa i w tym przypadku nie mozna nic na sile, troche pluje sobie w twarz ze nikt z osob ktore bywaja czesto na forum nie ostrzegl Ewy , na post Ewy co zrobic zeby nowy pies zaklimatyzowal sie szybko w domu odpowiedziala tylko Agata, a jak toczyla sie dyskusja o adopcji psa miedzy Monika i Ewa to nikt nie ostrzegl Ewy co moze oznaczac dominujacy pies z nieznana nam przeszloscia. Szkoda , mi tez strasznie szkoda tego psiaka, miejmy nadzieje ze znajdzie docelowy dom, kurcze jak bym nie miala swojego to bym go zabrala do siebie
pozdrawiam
magda
MonikaP - Pon 17 Paź, 2005 20:17
Agato, czy widziałaś dziś tego psa?
Agata - Wto 18 Paź, 2005 00:25
Właśnie wróciłam od Ewy i :shock: - pies jest piękny :!: :!: :!:
On jest przepiękny :!:
Oj szkoda, że nie ma rodowodu, bo gdyby mógł mieć dzieci i one by po nim odziedziczyły wygląd !!!!!!!!!!! - coś pięknego !!!!!!!!
To co teraz napiszę to jest moje zdanie co zaznaczam teraz, by za każdym razem nie pisać wg mnie.......... więc to wszystko jest wg mnie :!:
Pies ma nie więcej niż 5 - 7 lat - tego to raczej jestem pewna a za totalną bzdurę uznaję przypisanie mu 10 - ciu lat !!!
Jego stan fizyczny jest taki sobie. Wychudzony aż tak to on nie jest, ale chudy owszem. Podobno zjada niesamowite ilości, więc jest to sprawa przysłowiowych "kilku dni".
Oczy - no nie najlepiej z nimi, ale kropelki trochę łagodzą. Za kilka dni będą ok.
Uszy TRAGEDIA - takiego bagna i tak zaawansowanego stanu zapalnego NIGDY w życiu nie widziałam. Są zaognione w środku i aż gorące. Bob teraz ma wpuszczany antybiotyk i to się zmieni, ale nie tak szybko jak pozostałe rzeczy. Ja daje na CAŁKOWITE wyleczenie tego nawet i 2 miesiące.
Sierść brzydka, brzydka w wyglądzie i dotyku, co świadczy o nieciekawym stanie zdrowia psa i o wcześniejszym niedożywieniu. - NIGDY, u żadnego z moich psów, nawet w czasie bardzo intensywnej wylinki sierść nie była w takim stanie. - To też dojdzie do normy po paru tygodniach jak BOB zupełnie wyzdrowieje.
Poza tym tak niesamowicie postrzępionych uszu od pogryzień, które definitywnie są bardzo starymi pogryzieniami, u basseta nigdy nie widziałam :shock: Na jednym uchu policzyłam przy Ewie - 15 naderwań. Drugiego ucha nie liczyłam. Świadczy to TYLKO o tym, że pies w przeszłości bardzo często gryzł się z innymi psami.
Jak go zobaczyłam to był na środkach uspokajających, więc spokojny.
Przez to też nie mogę określić jego zachowania wobec Matyldy, bo nic totalnie się nie działo. Wyszłam z nim na spacer, by zobaczyć jak zachowuje się na dworzu, jak chodzi na smyczy i jak reaguje na Matyldę, gdy celowo splątałam ich smycze, by byli bardzo blisko siebie - nic się nie działo ! Pies spokojny, posłuszny, przy tym senny, bo na relanium.
Gdyby taki zawsze był - to "do rany przyłóż" :!:
Jedyne co to nie nosi ogonka, co zwróciło moją uwagę. Pytałam Ewy, czy to po relanium jest taki bez chęci unoszenia go, ale Ewa nie jest pewna - mówi, że chyba tak zawsze ma opuszczony, ale nie podkulony.
Robiąc mu zdjęcia uniosłam ręką ogon w górę a on parł nim w dół.
Zaznaczę, że ogon nie był nigdy złamany i nie ma innego urazu bo pies nie piszczał przy tym i nie miał odruchu odwrócenia się, lub warknięcia na mnie co by wskazało na zadany mu w tym momencie ból.
Na spacerze pies zaczął mnie lekko ciągnąć, ale gdy ja szarpnęłam go trzykronie, więcej tego nie zrobił i szedł grzecznie przy nodze co jakiś czas zapominając o co go prosiłam. Ale po przypomnieniu mu kolejnym szarpnięciem przypominał sobie momentalnie.
Jest to pies przepiękny, który powinien być wykastrowany i trafić do domu gdzie nie będzie innego psa. Mogą być koty, bo na Ewy koty nie reaguje, co oznacza, że z nimi musiał mieć doczynienia. Nie wzbudzają w nim totalnego zainteresowania. Musi trafić do osoby wyjątkowo konsekwentnej, która na głowę nie za sobie wejść :!:
Jest to pies do ułożenia :!:
Ewa jest zbyt delikatną osobą i sobie nie poradzi - to nie ma mowy :!:
Ewa się wystraszyła na początku i przez cały czas ma przed oczami akcję sprzed kilku dni. To nie jest pies dla Ewy :!:
On by ją zdominował po kilku tygodniach tak, że mogło by się to nawet skończyć poważnym pogryzieniem.
Zdjęcia zrobiłam, ale wkleję dopiero jutro wieczorem, bo Piotr padł :sen a jutro wychodzi o 6 - tej i wraca ok. 22 - giej. - Dzień jak codzień, więc na zdjęcia tego przepięknego psa musicie troszkę poczekać.
Nie dziwne, ze Monika go nie mogła podnieść, bo on by zjadł mojego Groszka - taki jest duży i grubokościsty - co nie oznacza, że nie jest chudy.
Gdyby miał papiery to na wystawach by zrobił furorę, dał by przepiękne potomstwo i miał by znikomą szansę wylądować na ulicy.
Ale tak to jest jak ludzie to totalni bezmózgowcy, którzy rozmnażają psy bez papierów i taki jest tego efekt - nie do zidentyfikowania przepiękny pies, który teraz cierpi bo komuś chciało się mieć szczeniaczki bez papierków !!! I nie można odnaleźć ani przygłupiego "hodowcy", ani potwora właściciela, który o psie by mógł coś więcej powiedzieć.
MonikaP - Wto 18 Paź, 2005 06:59
Agato, dziękuję Ci za tę relację. Tego, czy Bob jest piękny ocenić niestety nie mogłam, bo zupełnie nie znam się na rasie. Bardzo niepokoi mnie to relanium - czy nie można mu dawać czegoś innego, przeznaczonego dla psów? Może nie trzeba aż relanium? Być może wyciszony delikatniej stopniowo zacząłby zachowywać się spokojniej na co dzień?
Piszesz o ogonie - u mnie merdał nim i wydaje mi się, że go unosił, ale dokładnie nie pamiętam.
Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że pies trafi albo do Ciebie, Agato, albo do kogoś mającego równie zdrowe i rozsądne podejście do wychowania psów.
Agata - Wto 18 Paź, 2005 08:56
MonikaP napisał/a: |
Piszesz o ogonie - u mnie merdał nim i wydaje mi się, że go unosił, ale dokładnie nie pamiętam.
|
Ewa mówi, że też merdał nim u niej, ale jak "szabli" , tak jak to robią bassety nigdy nie unosił w górę.
Co do relanium, to fakt może to silny środek, ale to jest jedyne co Ewa może mu dawać, aby nie dochodziło do walk między nim a Matyldą.
On na 100 % znajdzie dom, bo dla mnie jest do ułożenia, tylko duuuuuuuuuuuuuuuuużo pracy w to trzeba włożyć.
On musi docelowo trafić do domu bez innych psów i do właścicieli o "silnej ręce", bardzo konsekwentnej ręce.
A to co napisałam o jego stanie fizycznym - to są rzeczy apsolutnie do wyleczenia !
Mówię Wam - on jest PIĘKNY :!:
Wieczorem zmuszę Piotra fizycznie i psychicznie, by wrzucił fotki.
Ale akurat dziś nie będę musiała zbytnio się nad tym męczyć :wink:
Tadeusz i Ola - Wto 18 Paź, 2005 10:03
Czekamy z niecierpliwośćą :!: na dalsze wiadomości :!: Trzymamy kciuki że wszystko dobrze się zakończy :!:
MonikaP - Wto 18 Paź, 2005 10:14
Ja również mam nadzieję, że wszystko zakończy się dobrze, bo los tego psa bardzo leży mi na sercu, jak zresztą los każdego psa, w którego adopcji pośredniczę.
Co do relanium - rozumiem,że dawkowanie jest ustalone z weterynarzem?
Magda i Rudolf - Wto 18 Paź, 2005 10:24
Ja jeszcze chcialam dodac swoje dwa grosze, super ze sa takie osoby jak Monika, ktorej los zwierzat nie jest obojetny, naprawde gratuluje odwagi i zycze powodzenia!!! :wink:
Magda
MonikaP - Wto 18 Paź, 2005 10:36
magdalena anton napisał/a: | Ja jeszcze chcialam dodac swoje dwa grosze, super ze sa takie osoby jak Monika, ktorej los zwierzat nie jest obojetny, naprawde gratuluje odwagi i zycze powodzenia!!! :wink:
Magda |
Dziękuję za ciepłe słowa, Magdo...Prawdę mówiąc przez to, co się działo w ciągu ostatnich kilku dni zaczęłam zadawać sobie pytanie, czy w ogóle jest sens tak się angażować...Może z czasem się uodpornię i nie będę traktowała tego tak osobiście.
GoniaP - Wto 18 Paź, 2005 10:51
Moniko, nie pozwolę Tobie zrezygnować. Będę Cie nadzorować :lol: pilnować :lol: sprawdzać :lol: oraz zawsze zawsze pomagać w miarę moich skromnych możliwości, i oczywiście wsierać. Głowa do góry i walczymy dalej!
Magda i Rudolf - Wto 18 Paź, 2005 10:56
Cytat: | Prawdę mówiąc przez to, co się działo w ciągu ostatnich kilku dni zaczęłam zadawać sobie pytanie, czy w ogóle jest sens tak się angażować...Może z czasem się uodpornię i nie będę traktowała tego tak osobiście. |
Monika no cos ty, dzieki takim osobom jak Ty to wszystko sie kreci , to dzieki takim osobom te biedne zwierzaki znajduja dom, Monika nie mozesz watpic w to co robisz bo robisz cudowne rzeczy, rzeczy na ktore innym nie starczylo by odwagi i serca!Glowa do gory , zobaczysz ze wszystko i w tym przypadku dobrze sie skonczy, ja nabieram coraz wiecej optymizmu i to miedzyinnymi dzieki Tobie BOB znajdzie w koncu swoj upragniony dom. :thx :wink:
Pozdrawiam
Magda
Bacha - Wto 18 Paź, 2005 11:01
Ja tez proszę Moniko nie rezygnuj. Bez takich ludzi jak Ty świat byłby gorszy a zwierzaki jeszcze biedniejsze. Możesz być pewna, że więcej jest tych co cenią to co robisz a znacznie mniej tych co krytykują.
Pozdrawiam serdecznie
GoniaP - Wto 18 Paź, 2005 17:58
Jakies nowe wiesci o Bobie? Bardzo martwie sie o jego los.
Hubertus - Wto 18 Paź, 2005 19:15
heh.. Moniko nie przejmuj się tak bardzo. Pamiętaj, że co Cię nie zabije to Cię wzmocni
Tadeusz i Ola - Wto 18 Paź, 2005 19:25
Dzięki takim osobom jak Wy mamy Niunie :thx los każbego basseta leży nam na sercu :!: i z niepokojem obserwowaliśmy rozwój wydażen :!: Ale są tycy ludzie którzy kochają zwierzeta :!: więc nie walczcie ze sobą tylko pomóżcie pieskowi
Bo ja Wam dziękuje i Niunia także :!: :!: :!:
(przepraszam że nie na temat ale zawsze będę wam dziękować )
co z Bobem
Agata - Wto 18 Paź, 2005 20:04
Tadeusz i Ola napisał/a: |
co z Bobem |
Jestem z Ewą w stałym kontakcie, więc z tego co Ewa mi przekazała to Bob jest już dużo spokojniejszy :!:
Wyciszył się i zgrzeczniał. Oczka już duuuuuuuuuużo lepiej.
Kurcze, strasznie mi szkoda, że on u Ewy nie może zostać, bo widzę, że bardzo ją polubił i chce tam być :!: Nie odstępuje Ewy na krok i ciągle chodzi za nią.
Od wczoraj, jak go zobaczyłam, nie jestem w stanie myśleć o niczym innym :? Teraz strasznie zaczęłam się o niego bać. O jego psychikę.
Ewa mi go odda a ja przekazę go komuś innemu. To jeszcze nic, ale bym wolała by długo u mnie nie był, bo............... boję się, że do mnie się przyzwyczai a ja znów go komuś oddam - TRAGEDIA :!:
Teraz bardzo żałuję, że ja go nie wzięłam z tego schroniska, bo jedną osobę, na którą chłopak liczył można by było pominąć :?
Ale kto wiedział, że tak będzie.
Bob dużo lepiej, ale Matylda sfiksowała :?
Przyszła ze spaceru, wskoczyła na łóżko i się zsikała a potem podarła gąbkę tego łóżka. Wcześniej również natychmiast po spacerze weszła do kuchni i na środku zrobiła kupę :?
Ci co znają psychikę psów doskonale wiedzą co ona chce pokazać tym zachowaniem :!:
Oj kurcze, jak strasznie mi go szkoda, ja już popadłam w jakąś obsesję na jego punkcie, kiedyś tak nie miałam - dawałam psu dom przechodni szukając w tym czasie dobrego domu i tyle.
A teraz tragedia, mam nadzieję że jak da mi tu popalić to mi przejdzie :wink:
Błagam, pomóżcie mi znaleźć SZYBKO dla niego dobry dom, bo ja siebie nie poznaję :shock:
MonikaP - Wto 18 Paź, 2005 20:20
Agato, a może przy odpowiednim prowadzeniu Bob pogodziłby się z Twoimi psami? Może...może on jest Twoim psem?
Kasia :) - Wto 18 Paź, 2005 22:30
Potwierdzam - Agata o niczym i nikim innym nie gada tylko o Bobie! :wink:
Agata - Wto 18 Paź, 2005 22:45
Oto Bob.
Wysyłam teraz zdjęcia do Huberta z prośbą o wklejenie.
Psina tak jak mówiłam była zaspana, więc ciężko było mu pozować i czapeczka ciągle mu na oczka spadała :wink:
Miłej Nocki
Hubertus - Sro 19 Paź, 2005 06:55
Agata.... BRAWoO BRAWO !!!!
Widzę, że zostałaś zmuszona do "opanowania" umiejętności wstawiania fotek :lol: gratuluję nowej umiejętności [jeśli oczywiście to nie Piotr w końcu się zreflektował i zamącił na komputerze]
Agata wysłałą mi fotki z prośbą o wklejenie... ale cóż .... ja już dawno z nosem w poduszce, a tu mi Agatka dzwoni...
Po Twoim telefonie Agatko miałem ochotę włączyć komputer i napisać:
LUUUUUUUUUUUDZIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!
CZEEEEEEMUUUUUUU WY JEEEEEEESZCZEEEEE NIEEEEE ŚPICIEEEEE???!!!!!!
aaaaaa le siła grawitacji przytrzymała mnie w łóżeczku i
Kasia :) - Sro 19 Paź, 2005 07:36
O rrany! :shock: jaki on jest pięknyyyyyy!!!!
Tylko te oczka...
Ale cudo - taki basset przez duże "B" :o
Już nie mogę się doczekać kiedy zobaczę go "na żywo"
Bacha - Sro 19 Paź, 2005 08:06
Jejku, faktycznie piękny. Gdyby nie Bass to nie zastanawiałabym się ani chwili. Ale nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak by się skończyło spotkanie takich dwóch charakterków. Bo niestety Bass tez do ułożonych nie należy.
Hubertus - Sro 19 Paź, 2005 08:43
heh... więc nie można się dziwić Ewie, że tak bardzo go chciała
Agata - Sro 19 Paź, 2005 09:05
Hubertus napisał/a: | [jeśli oczywiście to nie Piotr w końcu się zreflektował i zamącił na komputerze]
rezyser.gif[/img]LUUUUUUUUUUUDZIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!
CZEEEEEEMUUUUUUU WY JEEEEEEESZCZEEEEE NIEEEEE ŚPICIEEEEE???!!!!!! [/img] |
No niestety to Piotr, tzn stety, bo są zdjęcia :wink:
Hubercik, przepraszam, ale ten czas tak szybko leci i nie dotarło do mnie która to godzinka :?
A ponieważ Buba poleciała sobie do Chin w poszukiwaniu bassetów, to słomiany wdowiec został na noc u nas i ................. ten zegarek, rozumiesz Więc wybacz jeszcze raz proszę
Kasia :) - Czw 20 Paź, 2005 13:12
Jak się miewa Bob?
Gdzie teraz jest?
Ewa z Matyldą i Bobem - Czw 20 Paź, 2005 14:51
Po bardzo długiej przerwie jestem...
Ale tylko na chwilę - mam pewne pozabassecie problemy, które ograniczą moje "forumowanie" z Wami na jakiś czas :cry:
Bobcio (na takie imię reaguje) jest u mnie, stwarza trochę mniej problemów, jest mniej aktywny.
Z Matyldą omijają się bardzo, teraz ona dla odmiany stwarza pewne kłopoty, ale to już inna bajka...
Oczy Bobcia już nie ropieją, ale maścią z antybiotykiem smaruję nadal, aż skończymy tubkę. To było bakteryjne zapalenie spojówek i powiek (bo nie leczone).
Uszy to trochę większy problem, ale też do opanowania. Po kroplach wypływa mu z nich czarne bagienko, myślałam, że się jakoś zastopuje, ale codziennie jest sporo.
Codziennie go wyczesuję, myję mokrą ściereczką, bo boi się wanny. Ale dziś z Anią podejmiemy kolejną próbę kąpieli.
W sobotę zajrzymy do weterynarza, aby ocenił postępy w leczeniu, być może szybciej od antybiotyków miejscowych zadziała podany ogólny.
Jeżeli chodzi o apetyt też już trochę Bobcio zbastował, nie jest tak bardzo pazerny na jedzenie, nie budzi nas np. w środku nocy buszowaniem po kuchni.
Postaram się dawać Wam znać co i jak, choć w pracy u mnie niewesoło, net się ukrócił...
I bardzo, ale to bardzo dziękuję Olkowi i Dagmarze, Ani z Kwidzyna, Arlecie i oczywiście Agacie za wsparcie w bardzo trudnych dla mnie chwilach...
GoniaP - Czw 20 Paź, 2005 19:14
A moze jednak wszystko sie ulozy? Moze Matylda Bobcia zaakceptuje po jakims czasie? Moze Ewa Bobika pokocha? Wyczuwam, ze troche inaczej go traktuje niz na poczatku ... Bardzo bym chciala, zeby Bobik skonczyl tulaczke i znalazl ten ostatni kochajacy dom. Trzymam za to kciuki.
Hubertus - Czw 20 Paź, 2005 20:33
a czy to nie przypadkiem zasługa ciągłego podawania relanium?
Tadeusz i Ola - Czw 20 Paź, 2005 21:22
To co Ewa Bobcio zostaje u Ciebie ?
Kasia :) - Czw 20 Paź, 2005 21:39
UWAGA!
Dziś "podrzucono" mi byc może cenną informacje, ale co ja będę pisac, kopiuję:
"... jest takie ogłoszenie [wprawdzie chce młodego, ale może dałby się namówić na Boba?]
"Kontakt: Łukasz / 09 padziernika 2005 (od 11 dni)
Chcę: kupię
Dotyczy: woj. pomorskie (Słupsk)
Treść: Kupie młodego basset hound w woj. pomorskim lub z mozliwoscia bliskiego dojazdu. Cena do 650zł. "
Agata?
UWAGA 2!!!!!
Kilka dni temu w ogłoszeniach wrzuciłam temat zaginionego basseta - tym ludziom pies zaginął już dawno, podobno nadal nic nie wiadomo i ktos podsunął pomysł, że może Ci Państwo by wzięli Boba?
Podrzucam jeszcze raz info o tamtym zaginionym wraz z numerami telefonów:
"... W dniu 29 kwietnia na Mokotowie w okolicach ulicy Modzelewskiego zaginął siedmioletni pies rasy basset hound. Wabi się Kufel....
Tel. 0501 437 553, 0502 150 086 lub 857 57 15"
Grzegorz - Pią 21 Paź, 2005 07:52 Temat postu: Pilnie Pomoc W końcu mam troche czasu.
zachowania Bobcia sa całkiem normalne dla postschroniskowca.
Pies moich rodziców, 2 letni bokser równiez postschroniskowiec, w kojcu był zdominowany przez dwa inne psy. Po przyjściu do domu w kilka sekund , no może minut zdominował rodziców. Pozwolono mu na to !!!!!!
Efekt tego był taki , iż chłopak jest bez jaj, po szkoleniu , a i tak słucha tak naprawde tylko mnie , gdyż ja go przywiozłem , a w samochodzie zwalił zaporę , kratkę z bagażnika i wlazł mi na skrzyżowaniu pod pedały. Odruchowo wybrałem szok u psa niż demolkę siebie, psa i samochodu , tak więc dostał z buta , sorry :shock: ale to była jedyna wolna kończyna , tak że zobaczył małe bokserki :shock: ale trudno. Co najfajniesze , to on mnie słucha z pozycji przewodnik stada " ja" a nie ze strachu. Moi rodzice tej pozycji , pomimo szkolenia, sobie nie wyrobili, choć wpierw szkoliłem ojca i psa- ja , pies słuchał , ojciec nie , więc wyprowadziłem ich na płatne szkolenie uznając , że jak zapłacą to sie czegoś nauczą i to niezbyt pomogło. Tak więc od czasu do czasu dowiaduję się iż Gucio wytarł ojcem kawałek podwórka, trudno ,.
Ale z obserwacji wynika iż i pies i jego własciciele są szczęsliwi !!!!!! :thx
Z Bobkiem mamy odwrotną sytuację, transport i odkrycie nowego domu napawało go ostrożnością i niepewnością.Dorwał Matyldę i była to pierwsza osoba , którą możnaby spróbować zdominować., Pierwotnie udało się :shock: :thx .
Jako że z waszych opowieści wynika iż to on dominował w kojcu , tak więc jak jedno poszło dobrze , poszedł dalej. Psy dwunożne nowego stada niezbyt dały sie dominować , lub miał z próbami takiej dominacji złe doświadczenia , a prócz tego podejrzewam iz chciały one mu troche nieba przychylić a z drugiej strony przerażone rozwojem sytuacji karciły go, tak więc najwdzięczniejszym obiektem odzwierciedlania swojej dominacji była , ,jest , Matylda.
Myslę iz to wszytko sie dotrze. Matylda po pierwszym szoku , i skontaktowaniu że nie ona jedna będzie teraz piedestale czci , jaką zajmuje baleron , jak jest jeden w domu , też dojdzie do siebie i obudzi sie w niej babska hetera :lol: .Wtedy Bobko będzie miał się spyszna bo jak mu wpieprzy i to mocno , baby leją bez zasad. Tego to on sie nie spodziewa :shock: :lol: !!!!!!!!!!
Nie przejmuj sie oddawaniem moczu i kupami w domu , bo to klasyczne znaczenie terenu , suki tez to robią , to też walka o przewodnictwo , znaczy że Matti wraca do normy i zaczyna odzyskiwać swoją pozycję :thx .
Daj im troche czasu i sie dotrą , przechodziliśmy to kilka razy w róznytch fazach i nasileniu , z szyciem uszu włącznie i bryzgami krwi w mieszkaniu :shock: Potem już było wszystko O>K>
Acha , ja bym w Twojej sytuacji , po wyleczeniu chłopaka z uszu i oczu , tj chorób, a nie obcięciu i wydłubaniu :lol: :lol: :lol: jeszcze wykastrował. Zabieg niezbyt masywny , obniży mu poziom testosteronu, zrobi go plastycznym ,a w czasie cieczek okolicznych nie bedziesz miała kłopotów. Pisz i zdawaj nam relacje , jesli tylko możemy pomożemy.
a tak wogóle jest przepiekny i z ryja mu tez dobrze patrzy - BĘDZIE O.K.
Mirka - Pią 21 Paź, 2005 10:34
GoniaP napisał/a: | A moze jednak wszystko sie ulozy? Moze Matylda Bobcia zaakceptuje po jakims czasie? Moze Ewa Bobika pokocha? Wyczuwam, ze troche inaczej go traktuje niz na poczatku ... Bardzo bym chciala, zeby Bobik skonczyl tulaczke i znalazl ten ostatni kochajacy dom. Trzymam za to kciuki. | A ja uwazam że Ewunia Bobika juz kocha i przywiazała sie do niego i jeszcze wyczytalam miedzy wierszami postu Ewy że wszystko zmierza we własciwym kierunku Ewka trzymaj sie i usciskaj od nas wszystkich Twoje pieski.
Kasia :) - Pią 21 Paź, 2005 10:55
Ewa (od Matyldy) napisał/a: | Codziennie go wyczesuję, myję mokrą ściereczką, bo boi się wanny. Ale dziś z Anią podejmiemy kolejną próbę kąpieli... |
Ewuś, a może spróbowałabyś go "wziąć na sposób" :wink:
Ostatnio czytałam na temat oswajania szczeniorka z wanną (kąpiel była nieodzowna bo psiątko było ze schroniska):
w tym celu w wannie najpierw została zorganizowana stołówka.
Rozłożony został ręczniczek (żeby psiowe łapki się po wannie nie ślizgały) a na to została postawiona miseczka z pysznościami.
Miłość do wanny murowana :wink:
MonikaP - Pią 21 Paź, 2005 11:21
Ledwie zaczęłam dochodzić do siebie po tym co się działo z Bobem, a dziś znów zostałam dobita... Zwrócono do schroniska starą bassetkę...o szczegółach napisałam w wątku na "Ogłoszeniach" :-(.
Ewa z Matyldą i Bobem - Pią 21 Paź, 2005 13:28
Bobcio jest wykąpany, wyczesany, wygląda naprawdę super.
Wody boi się panicznie, w wannie cały dosłownie zesztywniał, tak, że nawet trzymać go nie było trzeba. Problem był tylko z tym, żeby go tam włożyć i później wyjąć - dwie osoby obowiązkowo. Chłopak swoją wagę ma...
A jak z resztą?
Nie jest za wesoło, pisałam już do Agaty, że sytuacja mnie przerosła - ja jestem za głupia na to, żeby to co się stało zrozumieć.
Chociaż odkąd wróciła do domu po weekendzie Ania (moja starsza córka) wszystko jakoś się uspakaja. Ona nie widziała go w "akcji", nie jest do niego uprzedzona. Bob śpi przy jej łóżku, razem chodzą na spacery.
Dzwoniło do mnie kilka osób w jego sprawie.
Nawet była pani, która bardzo się ucieszyła, że nie jest kastrowany...
Szybko się rozłączyłam...
Przykro mi, że sunia trafiła z powrotem do schroniska.
Mimo wszystko wierzę, że trafi do wspaniałych ludzi...
Miła od Gucia - Pią 21 Paź, 2005 18:35
Cały czas śledziłam opisy Ewy o sytuacji w domu. I rozumiem ją doskonale, jej rozterki i jej żal, że tak się ułożyło. Wiele osób na forum krytykowało Ewę, ale czy my zawsze podejmujemy dobre decyzje i przemyślane. Chciała przygarnąć psiaka i to zrobiła, nie wiedziała, że to taki przyjmie obrót. Ale z tego co czytam, wygląda na to, że dała mu jednak szansę i oby Bob to docenił. Trzymam Ewunia kciuki, oby się wszystko ułożyło. Śmiem twierdzić, że już się do niego przyzwyczaiłaś i rozstanie z nim byłoby trudne pomimo okoliczności.
Hubertus - Pią 21 Paź, 2005 18:59
Prosiłbym, żeby Ewa konkretnie się określiła czy zatrzymuje psa.
Umieściłem Boba na allegro
http://www.allegro.pl/show_item.php?item=69017143
i na forum "Świat Psów"
http://www.psy.mgt.pl/new/viewtopic.php?t=1880
Jednak jeśli Ewa ma zamiar zatrzymać psa, to wszystkie te działania nie mają najmniejkszego sensu.
czarek - Nie 23 Paź, 2005 12:22
CZe mam pytanako ile ten piesek ma lat ?? i w jakim jest stanie zdrowotnym ?? bo szczerze powiedziawszy niechce mi sie tego wszytskego czytać a jest tego bardzo sporo
MonikaP - Nie 23 Paź, 2005 12:37
czarek napisał/a: | CZe mam pytanako ile ten piesek ma lat ?? i w jakim jest stanie zdrowotnym ?? bo szczerze powiedziawszy niechce mi sie tego wszytskego czytać a jest tego bardzo sporo |
Myślę, Czarku, że dla dobrego oglądu całej sprawy jednak musisz zadać sobie ten trud i przeczytać wątek, bo wiek i stan zdrowia to nie wszystko.
Hubertus - Nie 23 Paź, 2005 14:47
czarek napisał/a: | bo szczerze powiedziawszy niechce mi sie tego wszytskego czytać |
W takm razie proponowałbym, żebys odpuścił sobie zainteresowanie tym psem...
------------------------------------------------------------------------------
Wczoraj dotarła do mnie informacja, że w Międzyrzeczu
(to około 90km od Poznania) zaginął dorosły basset.
Moniko czy nie wiesz w jakich okolicznościach "Bob" trafił do schroniska?
Poprosiłem Agatę, żeby skontaktowała się z Ewą i poprosiła ją o sprawdzenie czy "Bob" reaguje
na imię MACIEJ (tak ma na imię zaginiony basset).
Niestety Ewa miała wyłączony telefon i Agata tylko zostawiła wiadomość.
Nie wiem czy Ewa sprawdziła czy psiak reaguje na to imię.
Prawdopodobnie jutro pewna życzliwa osoba porówna fotkę "Boba" z fotką na ogłoszeniu o zaginionym bassecie. Przy okazji spisze i poda mi namiary na właścicieli zaginionego psa - mam nadzieję, że to ich pies - Rozwiązało by to wszytskie problemy, a psiak wrócił by do swojego domu.
MonikaP - Nie 23 Paź, 2005 15:10
Wiem tylko, że został znaleziony w okolicach giełdy samochodowej na obrzeżach Poznania.
Czy mógłbyś mi przesłać zdjęcie tego zaginionego psa na kociska2@wp.pl? Kiedy zaginął? Bob został przywieziony do schroniska na początku września albo pod koniec sierpnia.
Hubertus - Nie 23 Paź, 2005 15:27
Tak jak napisałem - cokolwiek będe wiedział jutro. Ktoś widział ogłoszenie wiszące u weta i jutro ma porównac nasze fotki z tym z ogłoszenia. Przy okazji dostanę namiary na tamtych właścicieli.
Agata - Nie 23 Paź, 2005 18:21
Hubertus napisał/a: | Poprosiłem Agatę, żeby skontaktowała się z Ewą i poprosiła ją o sprawdzenie czy "Bob" reaguje
na imię MACIEJ (tak ma na imię zaginiony basset).
Niestety Ewa miała wyłączony telefon i Agata tylko zostawiła wiadomość.
|
No właśnie, Ewie nagrywałam się kilkukrotnie i wysłałam kilka smsków, ale raport - oczekuje Ewa od Matyldy. I tak dwa dni. Nie mam pojęcia co robić dalej, nie ukrywam, że jestem bardzo zła bo telefony o Boba się urywają, ludzi przesiewam jak przez sito. Bardzo dużo dzwoni do mnie handlarzy i pseudohodowców, którym mówię wprost, że są idiotami.
Wczoraj zadzwonił do mnie jeden pan i powiedział, że on chce Boba jako partnera dla jego suni. Mówię, że to odpada. On pyta czemu, ja nie chcąc się zagłębiać w temat mówię, że on nie ma rodowodu, on na to, że jego sunia również i wcale mu to nie przeszkadza. Pytam, więc jaką pan ma gwarancję, że Bob nie jest bratem pana suni - pan, że to fakt, los by mógł tak sprawić bo on na giełdzie kupił ładnych pare lat temu swoją sunię, ale nawet jeśli to w czym to przeszkadza
No i jak na człowieka nie powiedzieć debil, idiota.............
Ale mam dwie osoby, które wg mnie są idealne.
Tylko nie wiem co mam robić, bo Ewa wyłączyła telefon i zostawiła mnie samą z rozwiązywaniem tego problemu
Ja w piątek namawiałam Ewę, by Boba sobie zostawiła, powiedziałam, że każdą jej decyzję uszanuję i pomogę w razie co.
Jak Ewa zdecydowała nie wiem, bo telefon od dwu dni ma wyłączony :twisted:
Mirka - Pon 24 Paź, 2005 13:54
Co słychać u Ewy i Boba taka jestem ciekawa jak sie skonczy ta historia,cały czas trymam kciuki za Boba żeby został tam gdzie teraz jest czyli z Ewą...............
Ewa z Matyldą i Bobem - Pon 24 Paź, 2005 15:36
Obawiam się Mireczko, że ta historia skończy się trochę inaczej...
Bob będzie miał dobry dom - najlepszy z najlepszych - ale niestety nie u mnie...
Nie jestem w stanie pewnych spraw przeforsować, dlatego za punkt honoru postawiłam sobie znalezienie mu domu, w którym zostanie pokochany bardziej niż bardzo, w którym WSZYSCY kochać go będą bez żadnego ALE...
Zasłużył właśnie na taki los.
Wiem, że przez tę sprawę straciłam wielu przyjaciół, straciłam sympatię i szacunek wielu z Was, rozczarowałam Was, ale wierzcie mi - samej jest mi z tym bardzo źle...
Mirka - Pon 24 Paź, 2005 15:50
Ewa co Ty piszesz,straciłaś szacunek i przyjazń wielu z nas :shock: jakoś nie moge tego sobie wyobazić,nie dałas rady jego silnej osobowości i tyle,najwazniejsze ze w całej tej historii nikomu sie krzywda nie stała,a jeszcze wazniejsze jest to że dzieki TOBIE własnie znajdzie dom w którym beda go kochać i zakończy sie jego tułaczka.Ewuniu na Twoje ręce składam wyrazy podziwu za to że podjęłas próbę ,więcej takich ludzi jak Ty a nie będzie tyle ciepienia i bólu.Pozdrawiam Was bardzo serdecznie Mirka z całą ferajną:
Hubertus - Pon 24 Paź, 2005 16:30
To, że sytuacja troszkę Cie przerosła nie znaczy zaraz, że kogoś zawiodłaś. Przypuszczam, że wielu z forumowiczów też by nie dało rady temu psiakowi- a trafiło akurat na Ciebie. Moim zdaniem to dobra lekcja na przyszłość - i to nie tylko dla Ciebie, ale dla każdego innego kto do tej pory nie zdawał sobie sprawy co może znaczyć "poschroniskowy" pies.
-------------------------------------------------------------------
Słyszałem, że Agata w końcu znalazła odpowiedniego kandydata na właściciela. Ja ciągle czekam na potwierdzenie informacji o tym zaginionym bassecie z okolic Poznania.
MonikaP - Pon 24 Paź, 2005 16:42
Hubertus napisał/a: | To, że sytuacja troszkę Cie przerosła nie znaczy zaraz, że kogoś zawiodłaś. Przypuszczam, że wielu z forumowiczów też by nie dało rady temu psiakowi- a trafiło akurat na Ciebie. Moim zdaniem to dobra lekcja na przyszłość - i to nie tylko dla Ciebie, ale dla każdego innego kto do tej pory nie zdawał sobie sprawy co może znaczyć "poschroniskowy" pies.
|
Hubercie, wybacz, ale muszę zaprotestować. Nie sądzę, żeby na zachowanie Boba wpłynął pobyt w schronisku, bo on naprawdę nie siedział tam długo. To raczej jego dominująca osobowość i zapewne przeszłość - być może musiał przez większość życia radzić sobie w grupie psów... A może odwrotnie - był rozpieszczonym jedynakiem, który wszedł na głowę opiekunom...
Agata - Pon 24 Paź, 2005 16:57
MonikaP napisał/a: | To raczej jego dominująca osobowość i zapewne przeszłość - być może musiał przez większość życia radzić sobie w grupie psów... A może odwrotnie - był rozpieszczonym jedynakiem, który wszedł na głowę opiekunom... |
Oj chyba to pierwsze, bo ja nigdy w życiu u basseta nie widziałam tylu starych blizn na uszach. One musiały nieźle walczyć ze sobą. Tak jak pisałam - naliczyłam na jednym tylko uchu 15 wyszarpań. Nawet chyba na zdjęciach to widać. Drugiego ucha już liczyć mi się nie chciało.
Wygląda to tak jakby ciągle z kimś walczył. Może był trzymany w kojcu z chmarą psiaków ? Kto to wie......... Ale mi autentycznie na to wygląda.
Hubertus - Pon 24 Paź, 2005 18:10
Dobra dziewczyny... OK, to ujmę to inaczej - w takim razie był to brak doświadczenia. Ale wciąż uważam, że wielu z nas też by sobie nie poradziło w tej sytuacji. Sam nie wiem co bym zrobił na miejscu Ewy. Łatwo powiedzieć, że "ja bym nie rezygnował tak szybko", ale rzeczywistoś bywa znacznie trudniejsza. Samemu mnie nie raz brakuje cierpliwości przy Fredku - a sama wiesz jaki to bezproblemowy, przyjacielsko nastawiony i grzeczny psiak.
A poza tym pisząc mojego poprzedniego posta chciałem dać Ewie do zrozumienia, żeby się tą sytuacją tak nie przejmowała. Wcale nie chciałem "rozgrzebywac" tematu zachowań "Boba".
Więc pssssst... i niech się skończy analiza zachowań tego basseta.
Tak czy siak była to lekcja dla wszystkich - tych "doświadczonych i tych drugich.
Agata - Pon 24 Paź, 2005 19:11
Podobno Bob na Maciej, Macuś nie reaguje Więc pewnie to nie ten psiak zaginiony.
Dziś wieczorem do Boba przybywa pierwsza rodzina, która chce go poznać - ciekawe jak im pójdzie zapoznawanie się :wink:
Państwo przez telefon bardzo mili i uświadomieni przeze mnie jaki to "gagatek" :wink:
GoniaP - Pon 24 Paź, 2005 19:11
Dobrze, ale nadal nie wiadomo nic o przyszlym losie Boba. Wszyscy sledzimy ten watek z zapartym tchem, wiec nie trzymajcie nas w niepewnosci. Kto bedzie jego przyszlym, jedynym wlascicielem?
Bacha - Pon 24 Paź, 2005 21:01
Ewa, co Ty sobie ubzdurałaś. Jestem pewna, że z "forumowych" przyjaciół nikogo nie straciłaś a wręcz przeciwnie. Wyobrażam sobie ile nerwów Cię to wszystko kosztowało. Ja miałam więcej szczęścia bo Fina jest łagodna i spokojna a nie wiem co by było, gdyby zrobiła krzywdę Bassowi. On dla mnie jak Matylda dla Ciebie jest najważniejszy. Mimo, że właściwie nic mu się złego nie dzieje to i tak się o niego martwię, bo jest strasznie smutny i nieszczęśliwy. Informuj proszę o dalszych losach Boba. Jesteśmy cały czas z Tobą i ani przez chwile nie pomyśleliśmy, że zawiodłaś. Dzięki Tobie Bob nie jest w schronisku i będzie miał dom.
Miła od Gucia - Pon 24 Paź, 2005 21:40
Ewunia, nie straciłaś przyjaciół. Basia to ładnie ujęła i w pełni się z nią zgadzam. A fakt, faktem, że my wszyscy ktorzy mamy samotne bassety, będziemy rezolutniej podchodzili do przyjęcia drugiego czy trzeciego basseta pod nasz dach. Nauczona Twoim doświadczeniem, gdybym się zdecydowała, to pierwsze co zrobię, to postaram się poznać psa, odwiedzając go. Wiem, że w Twoim przypadku było to niemożliwe, odległość. Ale wszyscy się uczymy, a my nauczyliśmy się na Twoim przykładzie. I nie wyrzucaj sobie, że tak się stało. Chciałaś przecież dobrze.
Arleta - Wto 25 Paź, 2005 07:54
Ewa nie ma to jak sie samemu nakrecac...Jak uda Ci sie wymienic imie chociaz jednej osoby u której cos stracilas to bedzie sukces :wink:
Przeciez wykonałas super robote - dzieki Tobie Bob bedzie mieszkał w normalnym domu a nie w schronisku, gdyby nie Twoja decyzja o zabraniu go to może on nadal by tkwił biedny za kratkami. :thx :thx
Przyjmuj Ewka do siebie fakt ze ty jestes jedną z trzech (Mirka, Bacha) co podjełaś decyzje majac jednego basseta o zabraniu nastepnego psa ze schroniska i kazdy z tych psów ma teraz dom ( Bob to kwestia paru dni pewnie) a gdyby wiecj z nas bylo tak odwaznych to pomniejszylibysmy grono bezdomnych czoronogów. No ale niestety kazdy ma jakies ale...i swoje powody.
Ewuś głowa do góry - pozdrowienia dla całej rodzinki moich przyjaciół ( angela sie drze naszych!!!) :lol:
Hubertus - Sro 26 Paź, 2005 07:23
Jak wczorajsza wizyta przyszłych właścicieli Boba????
qrde.. cierpimy tu na niezwykły niedosyt informacyjny
Mirka - Sro 26 Paź, 2005 07:45
No własnie dziewczyny,co u Boba,poranna kawkę rozpoczęłam przeglądaniem tego własnie tematu a tu nie ma nowych informacji co sie dzieje
Bacha - Sro 26 Paź, 2005 08:06
No właśnie, dlaczego nie ma żadnych wieści?
Hubertus - Sro 26 Paź, 2005 08:37
wrrrrr...
właśnie się dowiedziałem od Agaty, że "o.m.c." właściciele w końcu się nie pojawili na umówione spotkanie.
Jednak są jeszcze inni państwo chętni przygarnąć Boba. Agata pewnie wam cos potem o tym napisze.
Ewa z Matyldą i Bobem - Sro 26 Paź, 2005 08:45
Bo ani nie przyjechali, ani nie zadzwonili - na SMSa nie odpowiedzieli, tel. nie odebrali.
Więc Bobcio nadal u nas.
Uszy już nie są takie zaognione, brudy wypływają w dużo mniejszych ilościach.
Próby wchodzenia na Mańkę są podejmowane, ale wystarczy moje surowe spojrzenie i Bob schodzi. A jak nie dojrzę to ona zaczyna głośno szczekać i biegać po całym mieszkaniu.
I tyle...
Agata - Sro 26 Paź, 2005 09:03
Tak, Ci ludzie nie przyjechali, nie zadzwonili, że rezygnują
Ewa czekała i się nie pojawili. Dziś nie odbierają telefonu
Ale wczoraj dzwonił Tomek, bardzo sympatyczny przez telefon gość.
Rodzina 2+2. Tomek ma synów, w jakim wieku dokładnie nie pamiętam, ale to nie "maluchy" :wink:
Wczoraj dzwonił akurat jak była u mnie koleżanka, która rozpaczała, bo zaginął jej spanielek, więc tu pocieszałam Gosię a tu telefony o Boba. Ale jak Gosia już pojechała zadzwoniłam do Tomka i jeszcze raz pogadaliśmy. Pomyślał pewnie, że wariatka - drugi raz o to pyta, ale ja wczoraj byłam taka zakręcona przez tą spanielkę :?
Tomek mieszka w Lubinie, więc chyba to jest ok. 450 km od W-wy.
Powiedział, że z jego charakterkiem sobie poradzą. Synowie marzą o bassecie. Nie pozwolą by chłopak przechodził z rąk do rąk i chcą mu dać dożywotni dom.
Ale mogą przyjechać dopiero w następny czwartek, bo będą w Łodzi a potem to już rzut beretem.
W Tomka głosie radość i zdecydowanie. Zobaczymy :!:
Tomek będzie jeszcze do mnie dzwonił w poniedziałek, by potwierdzić konkretny dzień przyjazdu do W-wy. Może uda się wcześniej.......
Agata - Czw 27 Paź, 2005 10:50
Zaraz Ewa Wam coś superowego napisze, najsuperowszego na tym forum :thx :thx :thx :thx :thx :thx :thx :thx :thx :thx :thx :thx
Ewunia - jesteś kochana, Zbyszek i dziewczynki też :thx :thx :thx
Mirka - Czw 27 Paź, 2005 11:10
Czyzby wydarzyło sie coś co nas co nas ominęło Agata zdradż z jakiego powodu jesteś taka szczęśliwa i nawet wyznajesz publicznie miłość ,oczywiście jeżeli możesz bo nie chcę być wścibska
Arleta - Czw 27 Paź, 2005 11:32
Zaraz ..a tu nic nie ma :lol:
Ewka napisz - jestem taka ciekawa :!: :!: :!:
Czyzby zmiana decyzji ???? :shock:
Kasia :) - Czw 27 Paź, 2005 11:53
Agata o godzinie 11.50! napisał/a: | Zaraz Ewa Wam coś superowego napisze |
no halo! to było ponad godzine temu! i gdzie to coś superowego?
a moge zgadnąć?
basset zostaje u Ewy?
Ewa z Matyldą i Bobem - Czw 27 Paź, 2005 11:57
No więc tak:
Bobcio ma nową Pańcię..., którą sam sobie wybrał!
Pańcia ma na imię Ania, ma już prawie 17 lat i uważa, że jest bardzo dorosła i odpowiedzialna...
Dziś idzie do weterynarza swojemu nowemu pupilowi wyrobić prawdziwą książeczkę "psiego zdrowia". Przyuczona jest już od prawie dwóch lat do tego jak powinno się dbać o basseta, więc Bobcio będzie w bardzo dobrych rękach
W/w Państwo z Warszawy nie dzwonili, nie przyjechali... i bardzo dobrze.
Moja Rodzinka stwierdziła, że dosyć tego!
Codziennie wieczorem myłam mu uszy, oczy, podwozie (poniedziałek, wtorek, środa), nie dawałam mu kolacji - żeby nie zwymiotował w samochodzie jadąc do nowej Rodzinki.
Ale przecież my nie mamy serc z kamienia! Wczoraj Zbyszek powiedział, że Bobcio coś przeczuwa i że tak dłużej nie może być!!! Taka huśtawka!
Musimy podjąć konkretną decyzję - tzn. on - facet - w końcu głowa Rodziny taką decyzję podjął.
Psisko zostaje i już!
Poza leczeniem, którym zajmą się oczywiście nasi kochani weterynarze, wspomagani przez P. dr Garncarza, są jeszcze pewne sprawy trudne, problemy nazwijmy je - wychowawcze, ale to będę pisać na bieżąco - w miarę możliwości - i prosić Was o radę.
Ten złoty chłopak ze zdjęć zrobionych przez Agatę i Piotra wcale nie jest taki złoty w realu, ale cóż? Zmienił się na korzyść już bardzo, więc mam nadzieję, że idzie ku dobremu...
A wszystko dzięki psychologicznemu podejściu Agaty, która zaoferowała, że Bobcia zabierze do siebie, ale... za dzień, może dwa, a może za tydzień... a może jeszcze za tydzień...
Może właśnie czasu potrzeba nam trochę było?
Przepraszam Was za zamieszanie i jeszcze raz dziękuję wszystkim za pomoc - na tym się nie skończy, napewno, jak pisałam problemy będą, ale to już na bieżąco...
Arleta - Czw 27 Paź, 2005 12:01
:thx SUPER WIELKIE BRAWO DLA ANI!!!!!!
A pamietam jak Ewka kiedys mówiła ze jak podejmuje decyzje to jej nie zmienia ( dotyczylo to Ani :lol:)- ale super , ze kobieta zmienną jest - w końcu mi sie to powiedzonko spodobało :lol: :lol: :lol:
Zbyszek jestes WILEKI :thx - ale to pewnie wiesz
Całuski dla wszystkich
Mirka - Czw 27 Paź, 2005 12:02
Wiedziałam,ja od samego poczatku wiedziałam że to sie tak skończy przesyłamy 1000 całusów,Ewa brak mi słów powodzenia :thx
Hubertus - Czw 27 Paź, 2005 12:03
ha ha a jednak SUPER
Bacha - Czw 27 Paź, 2005 12:24
Ewa, tak się cieszymy, bardzo, bardzo. Jesteście wspaniali. Po tylu kłopotach taka decyzja! Będzie dobrze zobaczycie a Bobcio będzie Was kochał nad życie.
A jak stosunki z Matyldą? Mam nadzieję, że coraz lepiej.
Pozdrawiamy
Basia, Bass i Fina
Kasia :) - Czw 27 Paź, 2005 12:38
hi hi a jednak zgadłam!!!
cuuudooowna wiadomość!!!!!!!
:thx
Ewa (od Matyldy) napisał/a: | ...Może właśnie czasu potrzeba nam trochę było?... |
ja tam nie chcę się wymądrzać, ale powiem tylko - a nie mówiłam? :lol:
to co? zdejmujemy naszego idola z wszelkich ogłoszeń i forów?
Ewa z Matyldą i Bobem - Czw 27 Paź, 2005 12:52
Zdejmujemy, stanowczo zdejmujemy!
A z Matyldą?
Idylla jest tylko na spacerach. Bobcio pozwala się jej wtedy nawet za uszy wytargać i prowadzić na smyczy.
W domu się mijają - ja nawet nie zrobiłam im wspólnego zdjęcia żadnego - bo nie bywają razem w jednym miejscu. A przecież wiecie, że jestem sfiksowana na punkcie fotek :wink:
Gwałcenie odchodzi sporadycznie, powarkiwania dość często.
Teraz jesteśmy na etapie walk o fotel - Bob chociaż się nie mieści koniecznie chce tak jak Mania.
Zabaw ani wspólnych, ani indywidualnych nie ma.
Za to mam zabezpieczenie na długie zimowe wieczory - gdy na fotelu usiądę z Manią Bobcio od razu kładzie mi się na nogach. Kot na oparciu fotela, jeszcze czekam kiedy drugi wpadnie na pomysł, że przecież mam wolne kolana. Tylko rąk do głaskania brakuje...
Mirka - Czw 27 Paź, 2005 13:08
Ewa cos Ci napisze ,Borys jest z nami juz dwa miesiace i jeszcze sie nie dotarł z Dusią,jest podobnie jak u Ciebie. Na spaceach sielanka,w ogrodzie też a w domu toczy sie bez przerwy walka,tylko że u nas gorsza jest Dusia nazywana nowym imieniem "czarna jędza" ,jak Borys idzie do kosza którym Duśka nigdy nie była nawet zainteresowana zaraz też tam sie ładuje i wypycha Borysa groznie powarkująć,nieraz nawet jak Boryso stanie w miejscu w którym jej sie nie podoba to juz skacze do niego z zębami,a on jest taki ustepliwy i grzeczny,więc dlatego Ducha idzie za kare do garażu na chwikę,Ewa doszło do tego że najpierw wszczyna awantuę a juz po chwili sama grzecznie czeka pod drzwiami powadządzymi do gaażu i czeka na karę :? taka z niej "czarna jedza",ale mje zdanie jest takie Boysowi i tak jest o 1000%lepiej w domu w którym jest ganiany i musztrowany przez upiedliwą bassetkę niz w schronisku
Miła od Gucia - Czw 27 Paź, 2005 16:47
Ewulka pisz o wszystkim, ja też się cieszę, że Bobcio będzie miał taki dom. A całej Twojej rodzinie gratuluję decyzji, serdecznie pozdrawiam.
MonikaP - Czw 27 Paź, 2005 17:04
Cóż mogę napisać...Bardzo, bardzo się cieszę :-). Czułam, że jeśli tylko Bob zostanie u Ewy trochę dłużej, wszystko zacznie się układać....
I tak ciągle radość przeplata się ze smutkiem...Dziś zasnęła na moich rękach Śrubka - moja schroniskowa sunia...Przez ostatni tydzień walczyłam o jej życie...dziś w nocy zobaczyłam w jej oczach tę niemą prośbę...i wiedziałam, że muszę ją pożegnać...
Hubertus - Czw 27 Paź, 2005 17:32
żal każdego psiaka, który odchodzi... sam nigdy nie zapomnę uczucia towarzyszącego gasnącemu biciu serca, kiedy pod dłonią nie czujesz już nic poza resztkami ciepła, które powoli przemija...
ech.. ale to nie jest dobry temat do takich rozmyślań. Współczuję Moniko
Czas chyba założyć "tęczowy most" na naszym forum.
Buba - Czw 27 Paź, 2005 19:43
przestańcie bo się popłakałam przed komputerem - raz z radości Boba a zaraz potem na wspomnienie mojej poprzedniej suni która odeszła w wieku 4 lat.....
Bacha - Czw 27 Paź, 2005 20:15
Moniko, smucimy się razem z Tobą.
Aleksander - Czw 27 Paź, 2005 20:24
My też się bardzo cieszymy z tej wiadomości o Bobie. Ewa tak jak ci mówiłem jak jaieś problemy z dominującym bassetem to pisz napewno pomożemy. Świetnie się skączyło choć przed toba jeszcze dużo pracy, ale efekty murowane. Trzymaj się ciepło i mocno teraz dwóch smycz. A propo to jak rozwiązujecie problem chodzenia z dwoma zwierzakami w momencie jak każdy chce iść w inną stronę?????????????? My nadal mamy z tym problemy (dwie smycze, jedna?????????)
Agata - Pią 28 Paź, 2005 12:29
MonikaP napisał/a: | Czułam, że jeśli tylko Bob zostanie u Ewy trochę dłużej, wszystko zacznie się układać... |
To był jedyny sposób na Ewę i jej rodzinę
Przeciągałam ile mogłam. Ufffffffff, udało się :thx
Ale to głównie podziękowania dla Zbyszka, bo gdyby nie on powiedział - Bob zostaje, to Ewa nadal by była w stresie szukając mu nowego domu.
Ania od LUNY - Pią 28 Paź, 2005 13:18
Ewka nasze gratulacje! Super, że "Piękny Bob" zostaje u was. On jest taki śliczny. Włodek ci Ewciu zazdrości, że Matylda ma kolegę (mimo, iż potrzebują trochę czasu, aby lepiej się poznać) Też chcielibyśmy dla Luny towarzysza, we dwoje zawsze lepiej. No ale niestety szkoda nie mamy na to warunków.
Jeszcze raz gratuluję nowego członka rodziny i pozdrawiam wszystkich
Miła od Gucia - Pią 28 Paź, 2005 21:43
Jak byliśmy z "Krzyśkami" w Brennej na wakacjach (jeszcze wtedy nie mieli Oskarka) to Lady i Gucia spinaliśmy linką do smyczek i były połączone, śmiesznie to wyglądało jak każde chciało iść w swoją stronę, ale zawsze któreś ustępowało. Tyle tylko że wybiegać się nie mogły.
Hubertus - Sob 29 Paź, 2005 20:26
W związku ze "szczęsliwym zakończeniem" tej historii zamykam temat. Na kolejne fakty z życia Boba czekamy w nowym dziale np."Nasz zwierzyniec"
Pozdrawiam
|
|