Po 3 latach jego życia z nami (dostałam go jak maluch miał 8 tygodni) trzeba było go uśpić....???
Niestety uśpić... :cry: Bo był agresywny... A był agresywny ponieważ zrobiliśmy z niego przewodnika stada a więc pies walczył o swoje przewodnictwo w stadzie czyli w naszym domu. A przecież można było z tym walczyć, są na to sposoby. Smutne jest tylko to, że takie wyjście zaproponował nam specjalista czyli weterynarz... :cry:
Dziwne to wszystko, co piszesz. uspić psa bo jest zbyt agresywny, tak od razu? Tym bardziej, ze to był jamnik, a nie np. pitbull czy bulterreir. Są chyba jakies posrednie metody, kastracja itd. Poza tym nigdy bym nie zrobila czegos takiego, bo mi weterynarz kazał. Wilhelm jest moim pierwszym psem w zyciu. Mam go dopiero 9 miesięcy, a wiem, że są rózne metody walki z aresją psa-dominanta. A z tego co piszesz jamniczek byl u Ciebie 3 lata!!!!
dziwne, naprawde dziwne :?
patyk [Usunięty]
Wysłany: Pon 22 Sty, 2007 14:10
W temacie weterynarzy psycholi:
Moja znajoma poszła ze swoim foxterrierem to weterynarza, na rutynowy zastrzyk. Wywiązala się rozmowa pt. zabijmy czas pogawędzeniem i powiedziala, że ostatnio wchodząc do klatki schodowej, wychodził z niej facet i wywiązalo się "szarpanie drzwiami", ona wchodzi, on wychodzi..., pies warknąl i zlapal faceta za nogawkę. Slysząc to, weterynarz zareagował niekontrolowanym oburzeniem. Krzycząc, że w tej sytuacji, to powinien wezwać policję!, że trzeba tępić agresję!, że to niedopuszczalne! itd. Kobieta nie wiedziała, czy uciekać, czy... Załagodziła sytuację mowiąc, że to nie tak, bo facet..., że pies tylko...
Jest wiele osób, ktore ślepo słuchają swojego "pana doktora", uważam, że wielką sztuką jest znaleźć dobrego i oddanego sprawie, mądrego absolwenta weterynarii..., w koncu czasem od jego kompetencji zależy życie naszego przyjaciela...
Jaagga [Usunięty]
Wysłany: Pon 22 Sty, 2007 17:29
To nie było tak, że mój piesek został uśpiony po pierwszym wyskoku... Piesek bardzo szybko zaczął okazywać przywództwo w naszym domu, gryzł wszystkich, warczał na nas. Powodem tego było to, że czuł się panem w naszym stadzie a kiedy próbowaliśmy z tym walczyć (niestety za późno) pies bronił swojej pozycji. To naturalne. Niestety dopiero teraz o tym wiem... Szkoda, że tego wtedy nie wiedział nasz weterynarz... :cry: Teraz wiem, że w takich sytuacjach stosuje się kastrację a przede wszystkim wszystkie metody osłabienia pozycji w stadzie. I to wszystko jest możliwe, pod warunkiem, że trafisz na odpowiednią osobę, która ma wiedzę w tej kwestii. Niestety wtedy na taką osobę nie trafiliśmy. Dodam również, że to nie była diagnoza tylko jednego weterynarza... Myślę, że teraz, kiedy minęło 10 lat, podchodzimy bardziej świadomie do wychowania naszych zwierząt i taka diagnoza już raczej nie pada, choć tak jak przeczytaliśmy powyżej Ci bardziej nerwowi "specjaliści" niestety się zdarzają...
A tak nawiasem mówiąc pochwalę się - dziś pierwszy raz Kufel został 8 godzin sam w domu... i nic... Zero szkód, zero wycia :thx Mam cudownego pieska!!
joania [Usunięty]
Wysłany: Pon 22 Sty, 2007 17:53
ja przez 15 lat miałam pinczerka,maleńką bestię która gryzła wszystko,wszystkich .
MÓJ tata tak się go bał że siedział przy nim z podniesionymi rękami,ale był z nami do swojego końca i mimo jego straszliwego charakteru i kłopotów przez niego , bo nawet była milicja -bo to były czasy milicji,to dożył swoich lat i strasznie po nim płakaliśmy i jak o nim teraz mówimy to z czułością.Zwiedził znami całą Polskę.
Fanfan z rodziną [Usunięty]
Wysłany: Pon 22 Sty, 2007 18:25
Ja z kolei miałam będąc nastolatką psa znajdę. Kilkakrotnie wyrywany ze schroniska...zmieniający właścieli średnio co 2 miesiące...skołowany emocjonalnie...prawdziwy dewiant . Moja sytuacja była podobna. Pies zdominował ludzi. Pozwoliliśmy mu na to, z ogromnym wkładem mojej mamy, bo "biedny piesio ze schroniska musi walczyć o swoje" itp. Pies gryzł, nie pozwalał usiąść na kanapie, nie pozwalał wejść ani wyjść z domu czy do domu. A dodam, że to była cudna mieszanka ON-ka z bernardynem, więc ogromne psisko. Kiedyś...po kolejnej próbie gryzienia, czylli w języku domowników, wygryzania sobie miejsca na ziemi przez Teofila, rozryczałam się paskudnie, bo ręce miałam zgryzione do krwi. Byłam zdecydowana oddać psa, a trzeba wziąć pod uwagę, że wtedy kierował mną jeszcze nastoletni zapał i chęć pomagania biednym psiakom :lol: . Mój ojciec palnął wtedy taką pogawędkę umoraliającą, która mimo wtedy moich 13 lat na karku...trafiła prosto tam, gdzie trafić miała...w mózg i w serce. I zamiast pozbyć się niewygodnego w sumie psa, który zamiast pieszczocha i domowego pupila przeradzał się powoli w bestię i terrorystę...zafundował mnie i psu wizytę u weta. Weterynarz ( czasy PRL dodam ) oswiadczył, ze taki "kłopot" można szybko załatwił. Ojciec trzasnął drzwiami i poszukał innych kontaktów. Znalazł weta, który opiekował się swojego czasu psami milicyjnymi. Ten wytłumaczył nam wszystkim, jak należy obchodzić się z psem...bo, niestety jak swtierdził, na pełne wychowanie nieco za późno ( Teo miał wtedy około 12 - 13 lat ). Nauczyliśmy się żyć wspólnie...Oczywiście od czasu do czasu wybuchały konflikty jak to w rodzinie ...ale pies dożył w spokoju prawie 17 lat....co przy jego stanie zdrowia było swoistym rekordem. Mało tego...ja, mimo wielu obrażeń niedawno skończyłam 31 ... zim? Dlatego zwróciłam uwagę na to zdanie...w twoim poście Jagoo. Mam tylko nadzieję, że basset...który jest dość trudnym psem, co czuję na każdym prawie kroku :? dożyje z Wami jeszcze piękniejszego wieku, niż mój poprzedni staruszek, który zapewne przygryza teraz wszystkie psiaki za tęczowym mostem. Powodzenia w wychowaniu basseciora...pozdrawiam - Magda z bandytą :wink:
Jedna z moich suk przejawia symptomy niezrównoważenia... Ciężko powiedzieć, że jest agresywna, czy nadpobudliwa, ponieważ nigdy nawet nie zawarczala na czlowieka, można jej wsadzić glowę do miski (zwlaszcza kiedy robi to kot, jest zabawnie), nie niszczy też nic w domu podczas nieobecności domowników. Ale na dworzu trzeba uważać, potrafi pogonić innego psa bez wyraźnej przyczyny, rzucić sie na niego "na poważnie". Musimy bardzo uważać na nią...
Znam ją od urodzenia, wychowana w moich ramionach, znam matkę, rodzeństwo..., wzorowy szczeniak, bezproblemowy, karny, posluszny - KOCHANY, z wiekiem nasilają się niepokojące symptomy - walczymy z tym... i ona też walczy...
Słyszałam o agresywnych psach, o dogach, o usypianiu ich... Agresywny dog jest takim samym zagrożeniem, co nieodpowiedzialny właściciel...
Jaagga [Usunięty]
Wysłany: Sro 24 Sty, 2007 17:36
Bardzo dziękuję za namiar na publikacje, teraz to dla mnie cenne materiały ) I za wsparcie... Mój jamniczek Fred nie trafił niestety na takiego pana, który zajmuje się psami policyjnymi bądź takiego, który postawiłby prawidłową diagnozę... Uwierzcie mi cała ta sytuacja byla dla mnie ogromną traumą, to dramatyczne przeżycie pożegnać na zawsze własnego pieska :cry: Teraz na szczęście wiem już, że jest masę innych sposobów na ujarzmienie ciężkich charakterków psiaków No i od samego początku staram się odpowiednio Kufla wychować. Więc liczę, że słowa otuchy i powodzenia napewno przyniosą skutek
No i tak jak już wcześniej tutaj przeczytałam bardzo drogocenne są Wasze doświadczenia, "starych" basseciarzy Zamierzam z nich korzystać
Pozdrawiamy ja i szalejący Kufel Chłopak cudownie się cieszy kiedy wracamy do domu z pracy
Fanfan z rodziną [Usunięty]
Wysłany: Sro 24 Sty, 2007 18:36
My trzymamy kciuki za was :thx ...a pseudoweta czas określić czasem przeszłym nieodwracalnym z domieszką soświadczeń na przyszłość :wink: ...pozdrawiamy Cię serdecznie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum