dożyca mojego szwagra nazywa się "Baba" - kilka lat temu zwiała na pole, a polną jeszcze wtedy drogą jechała jakaś pani na rowerze, nie mówię jak zdębiała jak zaczęliśmy się wydzierać Baba, Baba... oczywiście na psa
Dołączyła: 17 Cze 2008 Posty: 88 Skąd: stąd i owąd
Wysłany: Wto 10 Lip, 2012 22:23
Gryziołecek z Czarusiem i Lucusiem - kolejne dni.
Gryź już bez gwoździa w złamanej łapce od 11 dni, bez szwa po wyjęciu w/w od wczoraj, czyli wolność wraca.
I mamy powrót do dzieciństwa, czy może bardziej do szczeniactwa. Bo musi nadrobić czas gdy był dzielnym szczeniakiem bez właścicieli a raczej bez kucharzy i nianiek, opiekującym się sam sobą. Bez nikogo.
Ale nadszedł czas wstecznej dziecinady i ząbkowania. Gryzioł gryzie wszystko i wszystkich. Szkód w domu, póki co, nie odnotowano, ale….my zostaliśmy zabawkami, gryzakami najulubieńszymi. Pomimo zabawek silikonowo-żelowych – nie ma bata, najlepsze są stopy domowników, moje ręce i wszystko co w zasięgu wzroku rudego kundla.
A ściśle w związku z powyższym, zazdrosny Czaruś podchodzi do człowieka i niesubtelnie oraz niedelikatnie trąca łbem w najbliższe mu części osoby uznanej za cel i wymaga głasków i drapów. Dodam, że słowo trąca jest znacznie przesadzone w kierunku łagodności. On rąbie łbem i pomaga sobie łapami. A gdy już go drapię - odbija się od podłogi (czterema jednocześnie) i robi za świeżo ujeżdżonego, znarowionego kuca.
Syn zazdrości, więc przed snem też muszę go po pleckach drapać - koniecznie ostrym pazurkiem. Wobec tego ja paznokci nie mam, bo drapię. Pocieszam się, że ja i Julia Roberts, jej też jakoś zanikają. Może ma basseta, albo kuca.
Mało tego, Czaruś też jest w ścisłym polu rażenia. Pod każdym względem.
Robi za posłanie: Gryź zaczyna od masażu tajskiego: wątróbka na lewo, śledziona na prawo, żołądek po kilku chwilach ugniatania i deptania - na środeczku i…..posłanko na starszym bracie jak się patrzy. Zabawa najlepsza - to rozciąganie ucholi bassecich. Wte i wefte.
Nieprawdopodobne jest to, ile cierpliwości jest w Czarku, jak on go akceptuje, chyba nawet kocha. Zwłaszcza akty miłosne w wykonaniu Gryzia, a na Czarusiu (Lucjan, stary, doświadczony w męskiej miłości -tak, tak, to nie żart, o tym kiedyś - goni Gryźka)….no trzeba mieć sporo wyrozumiałości, by to przetrwać.
I Gryzuś gwałci (a może bardziej - usiłuje – łapy Czarka- widocznie ponętne, subtelne i wypielęgnowane)- wyżej nie doskoczy w takim stanie.
Dzisiaj zajął się również krzesłem i koparką syna. Syn nie widział. Koparkę – gdyby co- przemyłam, poza tym Gryzio nie sprostał, kopara była zbyt wymagająca, bo to baba z aspiracjami. Dodam, że viagry nie podaję, ale kundel o tym nie wie. I działa ostro.
Mąż uważa, że powinnam (bo to w końcu mój pies) mu zwrócić uwagę, ale postanowiłam poczekać do jesieni, może złota polska pomoże.
No i karmienie. Otóż Gryź nie uznaje misek. A zakupiłam mu piękną, w Snoopy’ego dookoła. I nic, nie je z niej. Wkurza go Snoopy, za ładny, może zbyt wyczesany.
Wygląda to tak, że siadamy: ja i miska na podłodze i nabieramy żarcie na rękę- wtedy zje. Dodam, że Gryźkowi żarcie urozmaicam, zawsze mięcho, warzywa + wypełniacz wymienny-ryż albo makaron, najchętniej ryżowy. Chińczyk jakiś w poprzednim wcieleniu. Uwielbia naleśniki, zawsze, wiec smażę. W upały też.
Jako, że upały to mój żywioł, więc mi to nie stanowi i nie rzutuje. Mogę robić. Zwłaszcza, że reszta stada też się chętnie posili, bo lubi.
No i Gryź bzyczy. Też nie wiem skąd to ma. Bzyczy szczególnie mocno nocami na balkonie. Wtedy głośno i wyraźnie. Mamy teorię, że zwabia muchy, które potem usiłuje zeżreć, bo słychać łoskot jaki wydaje myśliwy w euforii łamanej na apopleksję. Gdy widzi zwierzynę smaczną. Dopóki nie poluje na osy, pszczoły i bąki – jest ok, dom bez much i komarów - domem przyjaznym, ale trochę sie boję gdy zacznie się rozkręcać.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum