Hubertus Pomógł: 1 raz Dołączył: 30 Mar 2005 Posty: 1066 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią 27 Lip, 2007 22:53 Adopcja Maxa - basseta z Palucha [już w nowym domu]
Założyłem nowy temat by nie zaśmiecać poprzedniego
Moja wypowiedź dotyczy oczywiście basseta "nie do adopcji", który siedzi wciąż "na Paluchu".
Przepraszam, że będę ciągnął ten wątek, ale jedna sprawa nie daje mi spokoju.
Skoro całość się ułożyła, że psiak zostanie wyciągnięty ze schroniska, to mogę już ujawnić, że
ma on na imię Max i pochodzi z Łodzi.
Zakupiony z legalnej hodowli (po rodowodowych rodzicach).
Wydany oczywiście bez rodowodu i papierów (typowa praktyka "hodowców").
Został sprzedany w wieku 3 miesięcy ze względu na podjęcie pracy przez oboje właścicieli (nie miał kto opiekować się psem).
Trafił do ludzi mieszkających w okolicach Okęcia-Janki.
Tak jak już wszyscy wiecie przeszedł poważną operację gwoździowania kości nogi.
i to co nie daje mi spokoju...
ilu z was wierzy w to, że właściciel psa zwyczajnie go wyrzucił zaraz po tym jak zapłacił grubą kasę za leczenie i to za leczenie, którego jeszcze nie zakończono.
Agata napisał/a:
W piątek, lub w poniedziałek będzie miał zdjęcie "gwoździa", lekarze stwierdzą, czy potrzebna mu rehabilitacja
Mam kilka fotek od poprzednich właścicieli. Porównajcie jedno z nich z aktualnym, które robiłem będąc na Paluchu
Dobrze, że Max zostanie zabrany ze schroniska - tam nie czekało go nic dobrego, ale osobiście nie mam zamiaru zaprzestać poszukiwań PRAWOWITEGO właściciela.
Możecie mnie za to krytykować, ale nie daje mi to spokoju i nie mam zamiaru rezygnować.
i jeszcze jedno... Agato napisałaś...
Cytat:
Przedstawiłam jej sprawę, że schronisko kombinuje, by psa nie wydać, że najpierw mówi o kastracji, a potem z niej się wycofuje, bo pies za młody (głupota, bo to idealny wiek na kastrację).
a w kolejnym poście...
Cytat:
Poza tym lekarze uważają, że za młody na kastrację
to głupota to czy nie?
gocha [Usunięty]
Wysłany: Pią 27 Lip, 2007 23:23
Nie rozumiem, niestety Twojego podejścia Hubert.
Po co szukać właściciela, skoro on przez ponad miesiąc nie szuka psa.
Jeżeli ten właściciel mieszka w Jankach, czy gdzieś tam, to jego pierwsze kroki w poszukiwaniu psa powinny być na Paluch, to o rzut kamieniem.
Gdybym to ja decydowała o losie takiego psa, to nigdy, ale to nigdy bym go nie oddała właścicielowi, który nie interesuje się jego losem.
Przypominam, że znalezienie psa było nagłośnione, a o poszukiwaniu zaginionego basseta nikt nie słyszał.
Agata [Usunięty]
Wysłany: Sob 28 Lip, 2007 00:00
A to Twoja sprawa, szukaj sobie jeśli chcesz, przecież nikt Ci tego nie broni.
Co do kastracji, jedni mówią tak, drudzy inaczej. Ja akurat słyszałam, że to odpowiedni wiek, z resztą sami lekarze schroniskowi się "mieszali", raz można, potem nie można....
Zrobili prześwietlenie i stwierdzili, że pies nie zakończył się jeszcze wzrostu kości i dlatego nie można, ale to chyba normalne i wiadomo to bez prześwietlenia :wink: Poza tym jakiś czas temu w tym samym schronisku był kastrowany 9-cio miesięczny pies :wink:
Ale jak tak bardzo chcesz się czepiać moich wypowiedzi, to wierz mi, że mi to wcale nie przeszkadza :wink:
A to jak pies się nazywa i z jakiej "hodowli" pochodzi to nie jestem jedym forumowiczem, który wiedział to już od jakiegoś czasu, więc akurat dla niektórych to nie nowina :wink:
Ale dobrze, że w końcu to napisałeś, bo nie wszyscy o tym wiedzieli.
Ja wcześniej nic nie pisałam, bo nie chciałam Wam przeszkadzać w poszukiwaniach. Nie mniej jednak pies już tak długo tam gnije, że powinien natychmiast iść do adopcji.
Gdyby właścicielowi zależało tak na prawdę, to by poruszył niebo i ziemię, tak jak Janina zrobiła szukając Bassa.
Nie znalazł się właściciel, przykro, ale czas już na adopcję.
Hubertus Pomógł: 1 raz Dołączył: 30 Mar 2005 Posty: 1066 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob 28 Lip, 2007 00:10
Właśnie o to mi chodzi - minął miesiąc i nie znalazł się właściciel psa, psa który był w trakcie leczenia.
Nawet gdybym miał go znaleźć po to choćby, żeby usłyszeć, że go wyrzucił..
Chce to zrobić dla zaspokojenia własnej ciekawości.
Do tej pory myślałem, że Max był po operacji, a z tego co napisała Agata wynika, że on jest w trakcie leczenia.
Mnie to zwyczajnie nie daje spokoju. Nie oczekuje zrozumienia.
Sprawa właściwie kończy się dobrze dla psa, bo w końcu zostanie zabrany ze schroniska i tego nie neguję. Tam nie czekało go nic dobrego.
Jednak dla mnie sukces byłby pełniejszy gdyby odnaleźć właściciela i nawet usłyszeć "weź się pan odp^%$^, bo to nie pańska sprawa"...
Kiedy znaleźliśmy Freda, to postaraliśmy się odnaleźć jego właściciela. Oplakatowaliśmy całe miasto chodząc z nim na smyczy i licząc na to, że ktoś go pozna. Fred trafił do schroniska, a my zbieraliśmy dane.
W końcu udało nam się ustalić, że Fred (tak go ochrzciła Kasia ) ma na imię Max i mieszka w jednostce wojskowej. Trafił tam jako prezent dla jednego z wojskowych.
Skontaktowaliśmy się z jednostką i poinformowaliśmy, że pies jest w schronisku. W odpowiedzi usłyszałem, że mam psa wypuścić to sam do "domu" wróci...
przez kolejne 10 dni nikt nie odebrał psa i ostatecznie postanowiliśmy go przygarnąć
Sprawa była jasna - nikt nie chciał psa i mogliśmy go z czystym sumieniem przygarnąć.
A sprawa Maxa z "palucha" jest dla mnie bardzo zagadkowa i tak jak już pisałem - nie daje mi spokoju.
Agata napisał/a:
A to jak pies się nazywa i z jakiej "hodowli" pochodzi to nie jestem jedym forumowiczem, który wiedział to już od jakiegoś czasu, więc akurat dla niektórych to nie nowina :wink:
Oczywiście, że wiedziało o tym więcej osób - choćby Renia dowiedziała się tego od nas. Może wiesz to od Ewy. Poczta pantoflowa jak widać działa bez zarzutu. No chyba że również kontaktowałaś się z poprzednimi właścicielami...
Nie podawaliśmy tej informacji na forum, żeby ustrzec psa przed kimś kto czyta to forum i chciałby się podszyć pod właściciela. Z danymi o pochodzeniu psa, imieniem, informacją o gwoździowaniu, kolekcją zdjęć z przeszłości i ewentualnie podrobioną książeczką psa (zdobycie tego to nie problem) z łatwością wyciągnął by psa ze schroniska i to w trybie natychmiastowym. A przecież nie o to chodziło.
Agata [Usunięty]
Wysłany: Sob 28 Lip, 2007 01:10
Hubertus napisał/a:
z łatwością wyciągnął by psa ze schroniska i to w trybie natychmiastowym. A przecież nie o to chodziło.
Nie Hubercik, nie wyciągnął by :wink:
Jest jedna "rzecz", którą by musiał udowodnić, a tego się nie da podszywającemu się, to może zrobić tylko prawdziwy właściciel :wink:
Kochani, oboje chcecie dobrze, Agata - wyciagnac psa, Hubert - znalezc wlasciciela; oboje macie racje; Agata patrzy na to od strony psa trzymanego w lichych warunkach w schronisku, Hubert - psa, ktory mimo wszystko ma wlasciciela. Dla dobra psa powinniscie jednak troszke chociaz dzialac razem, i dogadac te kwestie. Agata, wyobraz sobie, gdyby Renia dostala Maksa od razu, gdyby teraz stanal przed nia wlasciciel (nie daj Boze jakis zbir) i powiedzial: sorry, Kochana, to moj pies i oddaj go. Tragedia bylaby okropna dla Renii i dla psa. We dwoje mozecie zdzialac na pewno wiecej i szybciej.
Co do kastracji - nam tez lekarz na razie kazal sie wstrzymac, mimo ze Bacha ma juz rok i 4 m-ce, ze wzgledu wlasnie na okres wzrostu, ktory tak dlugo u bassetow trwa.
_________________ Baśka polykacz jablek i klockow Lego
gocha [Usunięty]
Wysłany: Sob 28 Lip, 2007 09:27
Co do kastracji/sterylizacji, to się zgadzam, nam też wet kazał czekać do "pełnoletności", czyli sterylka póżną jesienią.
Co do właściciela, mam odmienne zdanie, robienie zamieszania wokół ostatniego właściciela może spowodować, że będzie teraz chciał wyleczonego psa, którego poprzednio nie chciał.
Były już takie przypadki w schroniskach, że ktoś oddawał psa, a potem jak pies był wyleczony, to nagle "pan" przypominał sobie o psiaku.
Może też się zdarzyć, że ze strachu przed odpowiedzialnością za zaniedbania, lub dla świętego spokoju będzie chciał odebrać psa.
Myślę, że powinno się dać Reni w spokoju zabrać Maxa, ona chce mu dać prawdziwy dom, a to dla niego najważniejsze.
Takie drążenie tematu to tylko zaspakajanie ciekawości, które nic pozytywnego nie wnosi do sprawy, a może zaszkodzić dobru psa.
No, ale to tylko moje zdanie, z którym nikt nie musi się zgadzać.
joania [Usunięty]
Wysłany: Sob 28 Lip, 2007 12:51
A oto cały Hubertus , już nic nie rozumiem o co Mu chodzi
Renia [Usunięty]
Wysłany: Pon 30 Lip, 2007 17:12
No to może nadszedł czas na moje zdanie.....
po pierwsze pies nie reaguje na imię Max... mogą być ku temu różne przyczyny ale nie będę sie teraz nad tym wywodzić..
Z Janek na "paluch" jest 2 czy tam 3 km - nie daleko można się pofatygować na piechotę... ale to nie moja sprwawa jak ktoś poszukuje swojego psa.
Nie będę sie rozwodzić, że może właściciel umarł, że może wylądował w szpitalu ( a nawet jeśli stało sie jakieś nieszczęście to chyba rodzina powinna się zainteresować psem) , że może tak czy może tak... czasami bywa tak, że sie człowiek prawdy nie dowie szczególnie, iż mamy doczynienia z ludźmi (a jak mi wiadomo to szczerości u ludziów to ze świecą szukać chyba każdy zdaje sobie z tego sprawę)
Z tego co mi wiadomo właściciele z Łodzi sprzedali psa - dowoadując się, że jest w schronisku rozważali przyjazd po niego - może jeszcze raz chcieli go sprzedać?? A może obecny "właściciel" go wyrzucił i nic nie wiedział o operacji tak jak i pierwszy właściciel a może to "hodowca" przeprowadził taką operację i nic nikomu nie powiedział, że sprzedaje "uszkodzonego" psa?? Takich "może" jest tysiące! Obawiam się, że nigdy prawdy nie poznamy.
Ja osobiście uważam, że jeżeli piesek sie zgubił to powinien trafić do właściciela!! Ale daliśmy mu szansę! Nie widziałam w necie ani na innych stronach i w innych miejscach aby ktoś szukał psa!
Natomiast w drugą stronę to już zupełnie inna sprawa.
Pies gnije w schronisku jest zamknięty w klatce - klatka jest przykryta czymś co ma chronić przed deszczem a w środku śmierdząca słoma - woda wraz ze słomą. Pies bez energi smutny jak by na niczym mu już nie zależało! Chyba każdy miłośnik tej rasy przyzna mi prawdę, że to nie warunki dla basseta ( zreszta dla każdego innego psa też nie)
Moje stanowisko:
z całych sił będę się starała o adopcję!
joania [Usunięty]
Wysłany: Pon 30 Lip, 2007 18:46
Renia tak trzymaj popieram 100% :thx
Hubertus Pomógł: 1 raz Dołączył: 30 Mar 2005 Posty: 1066 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon 30 Lip, 2007 18:52
Renia napisał/a:
Z tego co mi wiadomo właściciele z Łodzi sprzedali psa - dowoadując się, że jest w schronisku rozważali przyjazd po niego - może jeszcze raz chcieli go sprzedać??
To co "Tobie wiadomo" - wiesz ode mnie. Z tego co mi wiadomo - jestem jedyną osobą, która skontaktowała się z poprzednimi właścicielami.
Tak jak już pisałem psa sprzedali wyłącznie z powodu sytuacji w jakiej akurat byli - oboje właścicieli miało podjąć pracę i nie miał kto się zająć psem.
Kiedy dowiedzieli się w jakiej sytuacji jest Max zrobiło im się żal psa i chcieli go znów przygarnąć, żeby tylko nie siedział w takich warunkach.
Rozmawiałem z nimi przez telefon i słychać było, że są przejęci sytuacją.
Kilkukrotnie dzwonili do schroniska gdzie byli zbywani przez obsługę.
Ostatecznie poinformowali mnie, że sprawę przemyśleli i jednak nie mogą sobie pozwolić na ponowne przygarnięcie psiaka, ze względu na wykonywaną pracę. Byli jak najbardziej za tym by ktoś odpowiedni zaadoptował psa.
Więc proszę nie snuć domysłów, że to jacyś handlarze, bo takimi oni nie są !!!
Kolejna sprawa, że wyraźnie napisałem :
Sprawa właściwie kończy się dobrze dla psa, bo w końcu zostanie zabrany ze schroniska i tego nie neguję. Tam nie czekało go nic dobrego.
Jak widać niewielu stara się zrozumieć mojego postępowanie. Z resztą nie oczekiwałem tego i nie jestem zaskoczony.
A do ciebie Joaniu - Kiedyś Grzegorz nawoływał do 'inteligentnego czytania postów"... jeśli nie rozumiesz o co mi chodzi, to przeczytaj jeszcze raz co napisałem. Wydaje mi się, że jasno wyraziłem swoje zdanie.
Hubercie,
tak własnie - to co mi wiadomo o poprzednich właścicielach wiem od Ciebie i dlatego napisałam zdanie "z tego co wiem"
Jeśli chodzi o dalszą wypowiedź o poprzednim właścicielu czy jakim kolwiek innym to przedstawiłam tylko SWOJE zdanie o domysłach i o tym, że można sobie stworzyć tysiace różnych histori do tej sprawy i może zaistnieć tysiąć "może". Moim zdaniem i podkreślę tu słowo moim każdy kto czyta na forum o tej sprawie może snuć swoje domysły i pisząc o tym, iż może piesek mógłby być ponownie sprzedany właśnie jeden z takich domysłów wysnułam bo uważam, że miałam prawo do snucia "może" jak każdy inny.
Nie wiem może źle napisałam ale chodzi mi jedynie o to, że do sytułacji w jakiej znalazł się bassecik można przypisać tysiąc róznych domysłów a i tak nie ma sie pewności czy są one prawdziwe.
Dlatego już nie zastanawiam się zastanawiam się dlaczego "łobuz" znalazł sie w schronisku, nie zastanawiam się dlaczego po "łobuza" się nikt nie zgłosił, nie zastanawiam się dlaczego nie ma ogłoszeń, że szuka się basseta. Zastanawiam się tylko jak wyciągnąć go z tego piekła!!!!!!
Jeśli chodzi o obsługę w schronisku to nie dziwię się iż tamci Państwo tak powiedzieli, gdyż to święta prawda. Ja wysuneła bym bardziej poważne oskarżenia w stosunku do pracowników.
Hubertus Pomógł: 1 raz Dołączył: 30 Mar 2005 Posty: 1066 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon 30 Lip, 2007 21:02
Wydawało mi się, że to już raczej przesądzone, że psiak trafi w Twoje ręce. Ostateczny głos zapewne należy do schroniska, jednak biorąc pod uwagę Twoje zaangażowanie życzę Ci, żebyś go dostała.
Chciałem zwrócić wszystkim uwagę na to, że cała ta sprawa miała nieodpowiedni przebieg, ale nie chce mi się tego więcej roztrząsać.
pozdrawiam
Agata [Usunięty]
Wysłany: Pon 30 Lip, 2007 21:58
Renia zaangażowana jest niesamowicie, mało komu tak zależy na psiaku, pamiętam jak po nocach Gocha spać nie mogła gdy Manię chciała zabrać ze schroniska. I takie sytuacje dla mnie są nie do przyjęcia, by wszyscy w stresie byli, bo schroniska kombinują.
Niestety tu nadal kombinacje i kłamstwa. Pies nie miał być przecież do adopcji, potem okazało się, że jest, a teraz najprawdopodobniej nie Reni go dadzą tylko jakiemuś znajomemu ! I czy to jest normalne ?
Przecież podobno nie można rezerwować psa...
Renata ciągle ścieżki do schroniska wydeptuje, bo zależy jej by któregoś dnia do domu z nim wrócić.
I co, nagle schronisko odstąpiło od szukania właściciela ?, którego tak na prawdę my wszyscy szukaliśmy ! Czyli nagle przestało im zależeć na znalezieniu go ?
To chora sytuacja nic innego.
Szkoda mi bardzo, że Renia może małego nie mieć, bardzo szkoda, ale dla mnie najważniejsze, by psiak jak najszybciej opuścił schronisko i znalazł bardzo dobry dom.
U Renaty chłopak by miał jak u "Pana Boga za piecem", to super dziewczyna o złotym sercu, a przy tym bardzo rozsądna osoba.
gocha [Usunięty]
Wysłany: Pon 30 Lip, 2007 23:13
Z całej siły trzymam kciuki, aby psiak trafił do Reni :!:
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum