Badanie rtg nie problem zrobić,jeśli lecznica dysponuje sprzętem,ale tu chodzi o to,by obraz widział ktoś kompetentny ,bo więcej z niego wyczyta niż weterynarz bez ukierunkowanej specjalizacji.Oczywiście samo rtg to nie wszystko.
Warto też udać się na konsultację neurologiczną.
3mam kciuki,byś wróciła z samymi tylko dobrymi rozwiązaniami.
_________________ z Wami byłam najszczęśliwsza...
-Alice-
To może być wszystko. Albo faktycznie coś neurologicznego albo ze stawami, albo jeszcze coś, co na pierwszy rzut oka nie ma nic wspólnego z wymienionymi objawami.
Mój pies ma podobnie i jest to choroba pt. starość... Reumatyzm, pogorszenie przychodzi wraz ze złą pogodą, pies nie ma ochoty na spacery, całe dnie śpi. Dostaje specjalną karmę, suplementy, pilnujemy wagi, nie chodzimy już po górkach. Ale to tylko wolne, prawie nic nie znaczące opóźnianie. Działają tylko zastrzyki ze sterydami. Wtedy jest znacząca poprawa i Joyka ma od razu lepszy humor. Też nie umie już chodzić prosto (zarzuca zadem i sztywno chodzi), co prawda się nie wywraca ani nie ma problemu z załatwianiem się. Rtg nic nie wykazało, wszystko jest w jak najlepszym porządku, też nic jej nie dolega. Starzenia się po prostu nie zatrzyma, można tylko trochę pomóc. Najgorsze jest to, że organizm zdrowy, a po prostu aparat ruchu powoli nie daje rady - i na przykład Joy jest 'dumna' i jakakolwiek pomoc (wejście do bagażnika itd) ją okropnie stresuje, dlatego mam nadzieję, że jak najdłużej będzie dobrze...
Trzymam kciuki za udaną diagnozę i żeby było to coś, czemu jednak można jakoś zaradzić.
_________________
Rocher ♥ (weird together since 2013) & Maniek ♥ (15.07.07 - 30.12.12)
Dzieki za kciuki, mile slowa. Piesek zostal bardzo dokladnie przebadany, jest źle. Nie wiem jak mam sie z tym pogodzic i jak zawieźć go do weta, aby to byla juz jego ostatnia wizyta w zyciu. Ja tego nie przezyje. Przepraszam za lakonicznosc, moze rano dam rade cos napisac.
Trzymaj się!Wiem jak to jest stracić przyjaciela, z którym było się tak długo.Już 3 razy żegnałam moje piesiorki:17-letniego Misia, 13-letnią Mikę i 12-letniego bernardyna Tobiego.Serce się kroi na wspomnienia.Misiowi pękła wątroba i musieliśmy Go uśpić, Mika odeszła, leżąc mi na kolanach.Tobiego też musieliśmy uśpić, bo bardzo cierpiał.Wiem, że pewnie za parę lat odejdzie nasz 12-letni spaniel.Na razie jest zdrowy i pełen wigoru, tylko trochę przygłuchł.Zresztą może ta głuchota jest wybiórcza(tak jak podobno u bassetów), bo to co chce usłyszeć, to usłyszy.Pozdrawiam Cię serdecznie i dużo siły życzę.Jestem z Tobą.Przytul psiaczka ode mnie :serce:
Może napiszę jak przebiegała wizyta, bo może któraś z Was zauważyłaby coś szczególnego, coś, co pozwoli mu pomóc...
W środę wieczorem piesek był po tej połowie tabletki Scanodylu, więc dał radę wyjść na krótki spacer (na schodach był niesiony). Zrobił siku, a co u niego dziwne, szedł po chodniku, zamiast wchodzić na trawnik- to u niego było normą. Przeszedł około 20 metrów, do domu już nie mógł wrócić, więc został zaniesiony. W czwartek ok. 6:00 chciałam dać mu jedzenie z połową tabletki (z ręki)- nie chciał. Wyniosłam go na dwór, leżał. Próbowałam pomóc z chustą- bezskutecznie. Nie podjął próby załatwienia potrzeb fizjologicznych. Po pewnym czasie (ok.8:00) ponowiliśmy próbę z jedzeniem i tabletką: zjadł. Po odczekaniu czasu zabraliśmy go na dwór: znowu leżał. Pomoc przy podniesieniu, trzymanie go na trawie z rękami pod brzuchem też było bezskuteczne. Odwiedził nas listonosz, piesek zareagował tak jak zawsze, czyli szczekając, ale nie podniósł się. Gdy przybył któryś z domowników, piesek witał jak zawsze (piszczy z radości), ale też nie podchodził. Około 15:00 zjadł dwa kąski suchej karmy, plasterek szynki z indyka (z ręki). Pić nie chciał: gdy miseczka była mu postawiona pod twarz, przez wstrzyknięcie mu ze strzykawki (bez igły) do pyszczka też nie chciał. Zadziałało zrobienie miseczki z rąk: wtedy trochę wypił. Około 16:00 ponowna próba wyjścia na dwór: to samo co wcześniej. Naciskaliśmy mu delikatnie podbrzusze, aby mu pomóc wysikać się, bezskutecznie. Po 21:00 dotarliśmy do lekarza. Nie podałam mu żadnych leków na drogę, bo przeczytałam w internecie, że psy bardzo różnie reagują, a mój nigdy nie otrzymał takich leków, więc nie chciałam ryzykować, spowodować jakiegoś otępienia, żeby u weterynarza zachowywał się inaczej. Podróż samochodem zniósł raczej w porządku, w pewnym momencie był niespokojny (jak się okazało po powrocie od lekarza: zrobił kupę, co nie zdarzało mu się do tej pory. Nawet gdy kiedyś dostał rozwolnienia to tak długo tupał pod drzwiami, że pobudził domowników i został wyprowadzony na dwór. On się nie załatwia w sytuacji innej niż podwórko. Nawet na terenie naszej działki nie potrafi się załatwić. Tak, wiem, dziwny). U weta: powiedzieliśmy o poniedziałkowej wizycie u weterynarza, podjęciu próby leczenia, przedstawiliśmy jego problem etc. Pies został zbadany manualnie (ma czucie we wszystkich łapach, ale w przednich słabsze), zrobił kupę na stół (ale bez jakiegoś przymuszania czy naciskania), miał skontrolowane uszy, temperaturę, zrobione USG jamy brzusznej: bez niepokojących objawów. Na badanie RTG musiał być zabrany przez lekarza, nie mogliśmy być razem z nim, ale proszę mi nie pisać, że został tam źle potraktowany, bo się załamię... Ogólnie wyniki ma w porządku, szczególnie jak na swój wiek. Pobrano od niego krew (wyniki dziś po 15). Dostał dwie kroplówki: jedna to była glukoza, a druga nie wiem. Pani doktor wiedziała o jego problemie z wypróżnieniem, że mało pije, więc gdy podawała mu te kroplówki, powiedziała, że trzeba go trochę ożywić/odżywić. W międzyczasie dostał trzy zastrzyki. Pani doktor powiedziała, ze one są silniejsze niż te tabletki, które dostał od poprzedniego weta (Scanodyl), oraz przy dwóch dodała, że może go szczypać. Pani doktor chciała sprawdzić jak z łapami i po położeniu go na ziemię i badaniu manualnym, piesek zaczął podkulać też tylne łapki, co wcześniej mu się nie zdarzyło (ta nasza wizyta trwała do tego czasu prawie 2h, pies był zestresowany, cały czas w bezruchu, więc nie wiem czy to było jakieś zdrętwienie, czy kolejny problem...). Pani doktor postanowiła opróżnić jego pęcherz: gdy uciskała go (wydaje mi się, że baardzo mocno) to nie sikał. Po założeniu cewnika udało się. Pani doktor uważa, że to mogą być problemy w mózgu czy rdzeniu kręgowym/kręgosłupie (przepraszam, nie pamiętam), to może być rak. Jedyne badanie, które mogłoby to potwierdzić/wykluczyć to rezonans magnetyczny, którego się nie przeprowadza oraz że tego się nie da wyleczyć. Piesek został zabrany do auta, podróż znowu zniósł dość w porządku, w domu został położony i tak spędził noc (obrócił się z jednego boku na drugi, ale nie wiem czy poprzez plecy, czy lewy bok, brzuch, prawy bok; wcześniej jego ulubioną pozycją do spania była ta, gdy leżał na plecach). Piesek ma założony wenflon, ale zabandażowany, zaklejony, w ogóle nie wzbudza jego zainteresowania. Po przebudzeniu rano piesek wciąż leży w tym samym miejscu, ale też niedawno się obrócił (nie poprzez plecy, tylko bok, brzuch, drugi bok). Wypił wodę z ręki, a potem nawet z miseczki (podstawionej pod twarz), zjadł swoje psiego chrupka, ugotowane mięso z indyczej szyi (bez kości). Pieska próbowaliśmy postawić w pozycji siedzącej na pupie, ale łapy mu się rozjeżdżają, jednak trochę mamy go ruszać, aby nie miał odleżyn. Jeszcze przed 8 mieliśmy zadzwonić do weta, bo do tego czasu te lekarstwa, które dostał w klinice, powinny zadziałać: zadzwoniliśmy, powiedzieliśmy, że nie działają, no bo piesek się nie rusza (a chyba na to były te lekarstwa). Po 15 mamy dzwonić po wyniki krwi. U weta pytaliśmy czy piesek cierpi: pani doktor twierdzi, że tego nie da się wykluczyć, bo piszczenie nie jest jedynym objawem (on nie piszczy), jednak ona uważa, że pewnie nie, choć odczuwa dyskomfort ze względu na niemożność poruszania się i wypróżniania. Pani doktor też przedstawiła historię swojego psa, który zaniemógł na łapki i musiała go uśpić... że to jest bardziej humanitarne.
Pewna kwestia mnie zastanawia: pani doktor pytała czy jest możliwość, aby został otruty albo doznał urazu mechanicznego. Naszym zdaniem nie, bo on jest cały czas pod kontrolą, w tym roku przebywał w domu tylko 2h sam, na dworze jest zawsze z kimś itd. Czy badania, które mu wykonano, nie mogłyby wykluczyć/potwierdzić jednego i drugiego? Zrozumcie mnie, szukam jakiegoś punktu zaczepienia...
Hej!
Pisze juz tu ,bo tak szybciej..
Trzymam za was kciuki! tak ja Ci juz pisalam w mailu.
Poczekaj na wyniki krwi i wtedy bedziesz miala pelen obraz .
Pies który odczuwa duzy ból moze odmawiać jedzenia i picia,tak robil mój leoś,i tak bylo z Gajka gdy powodem byl nowotwór.
_________________ ...na zawsze stajesz się odpowiedzialny za to,co oswoiłeś....
My również trzymamy kciuki, z całej siły, oby w końcu znaleźć jakiś punkt zaczepny, byłoby o wiele łatwiej...
gdy parę lat temu "siadł" mój owczarek - tylne nogi odmówiły posłuszeństwa- okazała się to dysplazja stawów biodrowych, tabletki /nazwy już nie pamiętam/ postawiły go na nogi.
u ciebie jest tyle gorzej, że to już staruszek jest i może się okazać, iż to wiek robi swoje...przykro nam bardzo, wierzymy jednak, że leki pomogą, że coś da się zrobić
I jak tam?Jest już 15:21 i nadal nie ma żadnych wieści!Czekam z niecierpliwością.Mam nadzieję, że z Twoim pieskiem jest wszystko ok.Oby tak było.Oby się okazało, że to jeszcze nie czas na pożegnanie.Trzymam kciuki i cały czas myślami jestem z Wami.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum