goska
Dołączyła: 13 Maj 2008 Posty: 119 Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: Sro 22 Kwi, 2009 10:53 Histora Stefana: z Bydgoszczy do Olsztyna
Przez długi czas zastanawiałam się, gdzie umieścić ten wątek. W końcu stwierdziłam, że zakończone adopcje są odpowiednie.
Cała historia rozpoczyna się w bydgoskim blokowisku. Jest ładny wtorkowy poranek. Razem z Mackiem właśnie wyszliśmy z domu i idziemy do pracy. Nagle z krzaków wybiega za nami czarny szczeniak. Na oko 2- 3 miesiące, mieszaniec. Skacze, macha ogonem, pełnia szczęścia. Rozglądam się za właścicielem: nie ma. Zaczepiam przechodzących ludzi. Pytam się, czy widzieli kogoś szukającego psa. Też nie. Co zrobić. Szybka decyzja: zabieram małego do pracy i szukam jego właścicieli (przecież nie oddam go do schroniska). Malutki był taki szczęśliwy, przytulił się i bez problemu pozwolił zabrać się do samochodu. Oczywiście miał chorobę lokomocyjną i zwymiotował. Maciej trochę się wkurzył, ale dzięki temu widziałam co mały jadł. Na podstawie obserwacji wywnioskowałam, że od jakiegoś czasu maluch jad co znalazł, czyli błąkał się sam od jakiegoś czasu. W końcu udało nam się dojechać do mnie do pracy. Pech chciał, że od samego rana miała studentów na kolokwium, potem zajęcia do popołudnia. Dzięki Bogu studenci są bardzo wyrozumiali i wybaczyli mi spóźnienie, szczególnie jak zobaczyli co niosę na rękach . Malutki cały czas biegał z mną i nie mogła go zostawić go u siebie w pokoju. Więc, co zrobiłam: zabrałam go na zajęcia Był mega grzeczny. I tak spędziliśmy cały dzień. W między czasie zawiadomiłam schronisko i przygotowałam ogłoszenia o zgubie. I najważniejsze, wybrałam imię. Na początku miał być Alfred (od Alfreda Nobla), ale w końcu stanęło na Stefanie. Tak więc Stefek i jak po pracy wróciliśmy razem do domu. Mina Czesia, kiedy zobaczył Stefana bezcenna. Nie wiedział jak ma się zachować. Czy witać się ze mną, czy obwąchać Stefcia. Był ogłupiały, a Stefan przerażony. W końcu opanowałam sytuacje i wszyscy razem wyruszyliśmy na spacer połączony z akcją informacyjną (mieliśmy rozklejać ogłoszenia i rozpytywać ludzi, czy ktoś szukał pieska). Z pomocą przyszły nam dzieciaki z osiedla, które porozwieszały resztę ogłoszeń i ogłosiły w szkole, że ktoś znalazł psiaka. Oczywiście zero odzewu. Wieczorem stało się jasne, że Stefan nie może zostać u nas. Czechu nie dałby mu spokoju. Cały czas skakali na siebie. Prędzej czy później komuś stałaby się krzywda (podejrzewam, że Czesiowi. Póki co Czesio przeważał masą, ale Stefan miał charakterek). Już wcześniej znalazłam Stefanowi dom, ale myślałam, że jednak zostanie z nami. Niestety musiałam go oddać. I w tym momencie rozpoczęła się rozpacz. Dzień, w którym oddawałam go nowej właścicielce (mojej studentce) był tragiczny. Cały czas płakałam. Im bardziej płakałam, tym bardziej Stefan się do mnie przytulał i koło się zamykał. W końcu jednak trafił do nowego domu w Olsztynie i jest szczęśliwy.
Ja niby też się cieszę, ale tęsknię za tym maluchem. To całe doświadczenie wiele mnie nauczyło. Przede wszystkim podziwu dla osób, które tworzą domy tymczasowe. Jest to piękny gest, ale ja się do tego nie nadaje. Zbyt szybko przywiązuje się innych i kiedy musimy się rozstać, przeżywam tragedię. Wielki szacunek!!!
Oto zdjęcia Stefan u mnie i w nowym domu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum