Wysłany: Czw 30 Lis, 2006 12:47 Dlaczego właśnie basset ???
Basecia miłość
A tak mnie naszło
Ciekaw jestem, co sprawiło, że zdecydowaliście się właśnie na basseciego przyjaciela.?!
Moja przygoda z bassetem siega lat 90 "ubieglego wieku" - ale to dziwnie brzmi
Byłem w średniej szkole weterynaryjnej i moja PANI profesor od polskiego miała psa rasy basset hound. Prześliczna bestja. Widziałem zazdosne oczy łypiące za nimi gdy wychodzili na spacer.
Jako wrażliwa na zwierzęce uroki bestja, zaraziłem się od razu.
Po kilku miesiącach pies zniknął. Ktoś go muwiąc zwyczajnie - zwinął. Pani profesor była załamana. Poszukiwano psa sporo czasu. Prasa. ogłoszenia itp.- pies się nie znalazł.
Do dziś pamiętam jakiś taki smutek - zabrakło tej radosnej mordki biegającej gdzieś po parku.
To w sumie moje jakieś ostanie wspomnienia dotyczące psa tej rasy, wspomnienia owocujące na przyszłość.
Od tego czasu w moim życiu pojawiły się dwa psy - dalmatyńczyk oraz husky.
Dalmatyńczyk umarł śmiercią naturalną a husky został skradziony.
Obiecałem sobie, że już nigdy nie kupię psa bez papierów, bo trudno dochodzić, gdzie jest twój przyjaciel, gdy nie potrafisz udowodnić, że on to właśnie on...
W Poznaniu ludzie często jeżdża na "sielankę" by pooglądać zwierzaczki....
Sam nie ukrywam - często tam jeździłem, bo jest tam sporo prześlicznych szczeniaków różnych ras.
Po raz pierwszy spotakłem tam" szczenięcie " basseta. Sunia leżała wśród miotu jakiś szarych pekińczyków. Państwo sprzedający mają rodowodowego psa basseta i za pokrycie dostali szczeniaka.
Sunia była przerażona, malutka, śliczniutka, kochana - decyzja zapadła w 5 minut. Ona tam nie pasuje i musi być u mnie.
Nie ma rodowodu - źle. Nie żałuję bo :- piesek ma super domek - jest kochany - prześliczny i nigdy nie pozwole by było mu w życiu źle.
Dziś wiem, że pociągają mnie psiaczki, które można kochać, wystawiać, rozmanażać i cieszyć się z razem z nimi dniem codziennym, dlatego też w moim domu będzie druga suczka basset co jednak nie oznacza, że Berta będzie gorsza - bo jest najpiekniejsza na świecie!!! Będzie cieszyła się razem ze mną, że jej przyjaciółka odnosi wystawowe sukcesy )))))))
UUUU - alęz sie rozkręciłem
Pozdrawiam i chętnie poczytam Wasze opowieści - z życia wzięte ))
Hej
Ostatnio zmieniony przez Kasia :) Sro 26 Mar, 2008 16:11, w całości zmieniany 1 raz
Agata [Usunięty]
Wysłany: Czw 30 Lis, 2006 17:26
Robert, bardzo mi się podoba Twoje podejście do tego
A co z Twoją szkołą weterynaryjną
Wysłany: Sro 26 Mar, 2008 16:13 Re: Dlaczego właśnie basset ???
robert.n napisał/a:
Ciekaw jestem, co sprawiło, że zdecydowaliście się właśnie na basseciego przyjaciela.?!
szczerze? totalny przypadek - bo to właśnie basset stanął na naszej drodze pewnego pamiętnego zimnego wieczoru... zatem wyboru jakby nie mieliśmy
madzialinka [Usunięty]
Wysłany: Sro 26 Mar, 2008 16:36
Ja zachorowałam na basseta po wystawie psów w moim rodzinnym Białymstoku w 2003r. Od dawna interesowałam się psami, pieski w moim domu były prawie od zawsze, ale basseta nigdy na żywo nie widziałam, aż do tamtej pory.
Po prostu zakochałam się w tej rasie i już.
Pamiętam, że rozmawiałam wtedy z panią, która miala pięknego bikolorka i wołała na niego Kulfon. Od tego czasu postanowiliśmy z narzeczonym (a obecnie już mężem), że kiedyś będziemy mieć takiego pieska. Przez cały czas starałam się poznać rasę, przeczytałam chyba całe forum Myślałam, że o bassetach wiem już wszystko i jestem super przygotowana do posiadania psa I w końcu w maju 2007r. pojawiła się nasza wymarzona Enigma.
Okazało się, że to przeczytałam o bassetach sprawdza się w 200%, a to, czego nie przeczytałam - "wyszło w praniu". Mała Eni zafundowała nam jeszcze mnóstwo dodatkowych "atrakcji", o których nie miałam pojęcia.
Z perspektywy czasu uważam, że basset to pies wymagający znacznego zainteresowania ze strony właściciela, bardzo uczuciowy, przywiązany i podchodzący do wielu spraw emocjonalnie, nie znoszący samotności. Eni przeorganizowała nam całe życie, ale też nauczyła odpowiedzialności i...punktualności:) Mimo tego nie żałuję, że mam basseta. To jest miłość na zawsze, od pierwszego wejrzenia. Bassety to bardzo inteligentne, ale uparte psy, mające w sobie mnóstwo osobistego uroku. Nie można się na nie długo gniewać.
Jestem pewna, że jak tylko uda mi się uporządkować sprawy z pracą, moja psia gromadka powiększy się o kolejnego basseta, bo to przecież pieski lubiące życie w stadzie.
Basset to w moim przypadku choroba przewlekła i całkowicie nieuleczalna, ale bardzo mi z nią dobrze
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 03 Mar 2005 Posty: 21611 Skąd: Gorzów
Wysłany: Czw 27 Mar, 2008 10:43
Dawno, dawno temu, jak żyła jeszcze Gama (kundelek) pojechaliśmy w Bieszczady, pod namiot z Gapcią oczywiście. I tam codziennie rano na śniadanie przychodził do nas pies, taki śmiszny z długimi uszami i cały pomarszczony. I uwielbiał nasze śniadania. Tak go obserwowałam i mówię do Gapci mojej : "Wiesz Gapulka jak kiedyś Ciebie zabraknie to będę miała takiego psa". Od tamtego momentu minęło 7, 8 lat jak Gama odeszła. A Marek zapamiętał tego marszczucha z Bieszczad i pojechał po niego 300 km. I tak znalazł się w naszym domu Gucio.
Dołączyła: 04 Mar 2005 Posty: 348 Skąd: Słabomierz
Wysłany: Pią 28 Mar, 2008 18:23
Napiszę w skrócie: na bassetomanię choruję od 11 raku życia - czyli od 20 lat - kiedy zakochałam się śmiertelnie w koledze z podwórka, który miał basseta. Do kolegi mi przeszło do bassetów zostało. Ponieważ rodzice nie pałali chęcią posiadania basseta, przez wiele lat musiałam umierać z miłości, zbierać pocztówki, plakaty i oblepiać nimi swój pokój lecz nie mając dostępu do obiektu moich uczuć... jednak jak każda mała dziewczynka miałam marzenia. Marzyłam, że jak już w końcu będę "duża" to będę mieć basseta!!! Ponieważ jestem uparta jak osioł/basset to cierpliwie czekałam....i się doczekałam. Wszystko przez mój chory pęcherz...musiałam zostać w domu i troszkę mi się nudziło. Więc pochodziłam po necie i znalazłam ogłoszenie hodowli Z POLANY KLAPOUCHEGO...hmmm..tak sobie popatrzyłam..i już tego samego dnia byłam u Agaty na Gocławiu gdzie 2 tygodnie wcześniej przyszedł na świat MóJ BASSET!!! Jak już pisałam ja o bassecie nie tyle marzyłam co nawet śniłam to wiedziałam jak ma mieć na imię. GUSTAW! Przyjechałam do Agaty i okazało się że cały miot ma być na G!!!!! Uznałam to za ZNAK...i Gustaw jest MóJ!
ps. gustaw egzystuje z niezrównoważonym psychicznie 5 letnim foksterierem gładkowłosym! i jest im razem dobrze
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum