Ręce mi opadły jak przeczytałam ostatni, wyjaśniający wpis Agaty.
Jest mi smutno, że jednak sprawdziły się moje przewidywania i winien śmierci psa jest lekarz.
To straszne, że takim ludziom powierzamy naszych najbliższych przyjaciół.
Ech, nie chce mi się już nawet nic pisać na ten temat, żre mnie złość od środka, taka z bezsilności. Poczytajcie sami na Agaty forum , lub niech ktoś przeklei ostatnie posty , moje i Agaty, ja już nie mam siły....
bezmyślność tej niby-weterynarz mnie rozłożyła na łopatki. Śpij, Guciolku, teraz będziesz miał już tylko lepiej.
eufrazyna [Usunięty]
Wysłany: Nie 24 Sty, 2010 11:13
P.Gosiu,to juz chyba nie ma sensu przeklejanie wątków,bo co się stało,to się nie odstanie,a każdy pewnie już na tamtym forum poczytał.Ale to jest skandal i granda,tu się wszyscy zgadzamy.Złość mną targa,ze nie można wobec tej weterynarz wyciągnąć jakichkolwiek konsekwencji.Oby tylko nie skrzywdziła następnego zwierzaka.
Winne sa po czesci troche dwie strony, oddajaca psa i wykonujaca zabieg. Wkradla sie tu moze rutyna i dlatego ta cala przykra sytuacja. Niech to bedzie przestroga, choc na cos sie ta bezszensowna smierc psa przyda.
_________________ Baśka polykacz jablek i klockow Lego
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 03 Mar 2005 Posty: 21616 Skąd: Gorzów
Wysłany: Nie 24 Sty, 2010 12:31
Asia i Basia napisał/a:
Winne sa po czesci troche dwie strony, oddajaca psa i wykonujaca zabieg. Wkradla sie tu moze rutyna i dlatego ta cala przykra sytuacja. Niech to bedzie przestroga, choc na cos sie ta bezszensowna smierc psa przyda.
O tym samym pomyślałam Asiu.
A co by się stało gdyby Sandi podczas pobytu u mnie coś się stało.
Wiesz jaka to odpowiedzialność.
Po tej tragicznej śmierci Badiego/Gucia postanowiłam przygotować zasady adopcji min. co do dokumentacji, zrzeczenia się psa, dokładne wpisy historii choroby, wypisy ze szpitali, czy klinik, zgoda na operacje psa i wiele innych.
Dopiero teraz do mnie dotarło jakie to obciążenie i odpowiedzialność.
Do tej pory nic się nie stało i szło jak szło, ale sami widzicie.
A Takuś gdyby, był u Zojki i zwiał jej gdzieś, co wtedy ....
Nie myślę, tylko trzeba wspólnie to wszystko sto razy przemyśleć i udoskonalić. I wcale nie ukrywam, że choćby dla naszego zabezpieczenia i bezpieczeństwa.
Lucyna wczoraj pojechała po bassetkę Franię, której ludzie chcieli się pozbyć, następni którzy wyjeżdżają. W jedną stronę miała około chyba 500 km, spała w hotelu, a dziś z Franią wraca do siebie.
Bogusiu,wszyscy tu na tym forum odwalacie kawal dobrej i ciezkiej roboty.Ratowane sa zwierzaki,nie tylko bassety,nie tylko psiaki nawet.Moze i trzeba cos dopracowac od strony papierkowej,ale i tak jest dobrze.W tym konkretnym przypadku boli postawa pani weterynarz.
Do tej pory nic się nie stało i szło jak szło, ale sami widzicie.
A Takuś gdyby, był u Zojki i zwiał jej gdzieś, co wtedy ....
Nie myślę, tylko trzeba wspólnie to wszystko sto razy przemyśleć i udoskonalić. I wcale nie ukrywam, że choćby dla naszego zabezpieczenia i bezpieczeństwa.
Kiedyś szłam z Tako, Rufkiem i Tosią nad jezioro ...
Nagle nie wiadomo skąd zerwała się burza. Ja spanikowałam a bassiory się dziwiły, czemu tak szybko lecę do domu. Niebo granatowe a Tosia hamuje marsz ... Naszarpałam się z nimi i na łące, tuż przed domem spuściłam bandę przekonana, że już jestem w domu. I wtedy rąbło po raz pierwszy. Tosia z Rufkiem nie zwrócili na to uwagi ...a Tako dał dyla. Umierałam ze strachu. W samochód i pogoń. Już prawie leje, czarno, grzmi ...a jego nie ma.
Wracał biedny po naszych śladach...nad jezioro!
Co ja bym Wam powiedziała, jakbym go nie znalazła?
Do tej pory truchleję na samo wspomnienie ....
Nie wszystko można przewidzieć ..
_________________ ...człowiek autentycznie czuje, że ma najwięcej, kiedy daje innym ...ks.J. Twardowski
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 03 Mar 2005 Posty: 21616 Skąd: Gorzów
Wysłany: Nie 24 Sty, 2010 13:43
eufrazyna napisał/a:
.W tym konkretnym przypadku boli postawa pani weterynarz.
I mnie to boli, i mam nadzieję, że ta Pani weterynarz mimo wszystko poniesie konsekwencje. Bo tego tak zostawić nie można. Będzie dalej byle jak schroniskowe psiaki kastrowała, sterylizowała, bo co, bo nikt ich nie kocha, i się o nie nie upomina ???
Widziecie, ja najbardziej się obawiam, że pani weterynarz nie poniesie konsekwencji.
Dalej będzie operowała psiaki beztrosko. Jeżeli ktoś nie ma szacunku dla życia (obojętne czy ludzkiego, psiego , końskiego , itd)to nigdy nie powinien być lekarzem.
Nie wiem jak, ale to powinno być załatwione, przejrzałam stronę cieszyńskiego schroniska, tam jest tylko informacja, że pracuje z nimi zaprzyjaźniona klinika weterynaryjna, przejrzałam lecznice cieszyńskie i sami lekarze mężczyźni, nic mądrego nie wynalazłam.
Może jak Lucyna wróci to nam coś podpowie, wiem, że tak to nie powinno się skończyć.
A winien jest również, niestety pan behawiorysta, jeżeli to on psa zawiózł, bo mógł i powinien poinformować Agatę, czy Lucynę, natomiast po zabiegu nie powinien brać niewybudzonego psa, bo to w końcu on odpowiadał za niego przez chwilę.
Poczekajmy co powie Lucyna, a ja cały czas myślę jak dotrzeć do tej pani "doktor"
Tak widziałam, przeczytałam o nich wszystko co się dało.
Tam jako właściciele podane jest małżeństwo (chyba), ale diabli wiedzą czy to weterynarze, chyba nie skoro korzystają z usług zaprzyjaźnionej kliniki.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum